poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 21 - Ciemność.

Uroczyście informuję, przybyłam z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że tam po drugiej stornie jest jeszcze ktoś i zostawi swój komentarz.
Chciałam wam podziękować za cierpliwość.
To już ostatni rozdział teraz czas na epilog.
Jeżeli macie pytanie, na które chcecie uzyskać odpowiedź czekam na nie w komentarzach do pierwszego sierpnia.
Buziaki :*
Złą i niedobra LILI.


Rozdział 21 – Ciemność.


-Jest ciemno, mrocznie. O matko, na korytarzu jest krew. Jest kilku strażników, chyba z dziesięciu. Nie wiem dokładnie. Nie widać. Merlinie, to wygląda jak sala tortur. Na środku jest stół, wygląda jakby miała się tam dokonać jakaś ofiara. Jest jakaś ksiega, bardzo stara z pieczęcią Blacków.
-Dobra, w której części domu jesteś?
-To chyba południowo- zachodnie skrzydło.
-Okay. Wyłaź z jego umysłu. Zaraz go uszkodzimy, a wtedy nawet magomedyk nie pomoże.
-Ugh, aaaa – Ronald Weasley przeżywał szok, mimo, że wpuścił swojego przyjaciela dobrowolnie, to i tak odczuwał pewien dyskomfort. Przynajmniej wróciły mu wspomnienia.
-Wspomnienia Ci wróciły?- usłyszał pytanie Malfoy'a.
-Tak -wystękał wciąż, zamroczony.
-No to do roboty, podejrzewam, że jeszcze dzisiaj będzie chciała ją zabić, zwłaszcza, że jest duże prawdopodobieństwo, iż nas widziała.
Mówił wszystko spokojnym, zrównoważonym, opanowanym tonem, ale w środku coś go ściskało, piekło, jakby jego serce rozlatywało się na kawałki, kiedy tylko pomyślałby o tym, że nigdy więcej miałby jej nie zobaczyć.
-Dobra trzeba przeanalizować tę klątwę.
Zanim zabrali się do roboty, coś, a raczej ktoś, w sumie, to dwa ktosie przerwały im dobitnym tonem.
-To również nasza przyjaciółka!
Draco Malfoy po raz pierwszy nie żałował, że nie ma przy nim Hermiony, ona to by mu dopiero zrobiła awanturę, za nie włączenie jej do akcji.
-Pansy, kochanie, proszę uspokój się.
-Ginny, ja ci to wszystko wyjaśnię.
Dwa głosy odezwały się w tym samym momencie.
-Nie będziesz mi nic wyjaśniał. To wszystko jest proste!
Zanim obaj zdążyli coś odpowiedzieć, wtrącił się specjalista do spraw kobiecych, arystokrata, czarodziej, szanowny pan Draco Malfoy.
-Dokończycie tą dyskusję później, każda różdżka nam się przyda. Najpierw analizujemy klątwę, potem opowiem wam o dworze Black'ów, a następnie odbijemy Hermionę. To wszystko jest banalnie proste. Weasley zamilcz, będziesz później wrzeszczeć na Poterra. Łasic, zacytuj klątwę.
-Ciężko poprosić?
-Tak. Mów.
-Ehhh.... Nastanie czas zły i dobry, miłość czar odwróci. Magii moc wielka będzie i nic się już nie wróci. Upadną wszelkie stereotypy, czar miłości zostanie rzucony. Sztyletem więzy przetną Ci, co nie powinni być do tego zdolni.
-No dobra to mamy czas dobry i zły, na pewno chodzi o wojnę i czas po niej, to proste.
-Magii moc wielka będzie i nic się już nie wróci. O co w tym może chodzić ? - zapytał Potter stojący w drugim kącie, jak najdalej od narzeczonej.
-Myślę, że chodzi o magie kumulowaną w sztylecie. Jest wielka, co do tego nie ma wątpliwości.
-Właśnie gdzie jest kolia?
-U mnie – powiedział Draco  - o to się nie martwicie.
-A z tym nic się już nie wróci?
-Może to coś jak oblivate, tylko zmodyfikowane – powiedział Ron, siedzący przy kominku i wpatrujący się w czerwono-złote płomienie, od kiedy wróciły mu wspomnienia nie wiedział co ma robić. Jak mógł ją tak skrzywdzić.
-Tak, to by pasowało.
-Upadną wszystkie stereotypy, no cóż to raczej logiczne, myślę, że chodzi o zupełne wyprostowanie się drug między czarodziejami mugolskiego pochodzenia, a tymi czystej krwi. Albo o Gryffindor i Slytheryn. To też jest możliwe.
-Czar miłości zostanie rzucony.. no tu jest już mały problem, jaka miłość? Między kim, albo czym, do czego ta miłość. Miłość jest zbyt skomplikowane, zresztą to uczucie nie czar, tego się nie rzuca – wtrąciła się Ginny.
-Sztyletem więzy przetną ci, co nie powinni być do tego zdolni – kontynuował Blaise – sztyletem, jakim sztyletem? I jakie więzy? I jak można być nie zdolnym do przecięcia sznurków. Dajcie spokój...
-Myślę, że chodzi o stary sztylet Blacków – powiedziała skupiona Pansy.

***
-Takie coś jak ty nie powinno być ładne. Jak szlama może być ładna?!?
-Może na początek zepsujemy ci troszeczkę tę buźkę. Smith! Eliksir topielca*!
Hermiona momentalnie wytrzeszczyła oczy, przecież ona po tym będzie pomarszczona jak osiemdziesięcioletnia staruszka, jeżeli an czas nikt nie poda jej odtrutki to..cóż jej skóra zacznie wysychać, a potem kości i będzie wyglądała gorzej od zjełczałego kawałka sera, dziurawego sera. Ale, mimo to, będzie żyła. Chociaż wolałaby umrzeć, Ból towarzyszący wysychaniu jest straszny. Będzie wyglądała gorzej niż stara anorektyczka. Malfoy już nigdy na nią nie spojrzy!

Bellatrix była bardzo skupiona na swoim zadaniu, zaślepiona zemstą nie słyszała padających wkoło niej zaklęć. Smith i inni zostali zaatakowani przez ludzi, na których próbowała się zemścić. Aurorzy, zostali powiadomieni i powinni znaleźć się w starym dworze Blacków w przeciągu kilkunastu sekund. Niestety, wszyscy atakujący, próbując się dostać do Hermiony i Bellatrix robili to zbyt wolno. Ciało panny Granger zaczęły pokrywać wyschnięcia, nacinane przez chorą psychicznie czarownicę.

Draco, pozbawiając różdżki Smitha i związując go przedostał się przez „tarczę ochronną” Bellatrix, która właśnie chciała przekląć cały czarodziejski świat. Była bliska wycięcia serca jego ukochanej. Tej, którą miał zamiar poślubić. W mgnieniu oka znalazł się przy Bellatrix, wytrącił z jej rąk nóż i rzucił Avadę.
-Merlinie, kochanie, odezwij się do mnie! Co ona ci zrobiła...
-Panie Malfoy, obiekt został sprawdzony, dziękujemy za pomoc w ujęciu sprawców całego zamieszania ostatnich kilku dni. Zapraszamy do Ministerstwa w celu złożenia zeznań. Zostanie pan o tym zawiadomiony sową. Możemy coś dla pana zrobić?
-Wezwijcie magomedyków i najlepszego Mistrza Eliksirów na jakiego was stać!

-Smith, zaczekaj, co ona planowała.
-A skad ja mam to wiedzieć? Ja byłęm tylko jej lewą ręką, prawą był kto inny...
-Kto?
-Ona – powiedział wskazując ręką na Pansy Zabini.
-Zabierzcie go stąd – powiedział wstrząśnięty Draco Malfoy w stronę aurorów, cóż jako jedyny odzyskał głos.
-Pansy, możesz wyjaśnić.
-To ja pomogłam jej złapać Rona, byłam taka nieszczęśliwa po wojnie, po tym co się stało, straciłam rodzinę z wami nie mogłam złapać kontaktu. Ona się do mnie odezwała. Powiedziała, że da mi to co zapragnę, a ja... a ja głupia uwierzyłam. Chciałam się zemścić na Złotej Trójcy. Ale potem wszystko zaczęło się układać. Zaczęliśmy rozmawiać tak jak kiedyś, Blaise wyznał mi miłość... Nie wiedziałam, ze ona chce skrzywdzić Hermionę. Nie wiedziałam, ze zbzikowała aż tak bardzo, żeby przekląć cały magiczny świat " bo odebrał jej Czarnego Pana". Wiem, że przepraszam nie wystarczy,ale błagam wybaczcie mi - dodała ze łzami w oczach.
Draco odwrócił się i odszedł nawet na nią nie spoglądając, teleportował się z Hermioną, która do tej pory nie odzyskała przytomności do Munga.
Blaise nigdy w życiu nie czuł się tak zraniony. Czuł w sercu pustkę. A w oczach widział ciemność.
Czuł, jak jego serce związują więzy, których chyba nic nie rozwiąże.
W jego oczach zalśniły łzy. Patrząc na Pansy teleportował się, sam nie wiedział gdzie.
Harry i Ginny zostali z nią tylko chwilę dłużej.
-Daj nam powody, dla których moglibyśmy cie zrozumieć.
Pansy spojrzała na nich błagalnie. W głowie miała pustkę. Oni też teleportowali się z cichym trzaskiem. Brunetka została sama w miejscu walki. Zrozumiała przepowiednie, przed oczami widziała jedynie ciemność.