wtorek, 29 października 2013

Rozdział 11- Hogwart


Hogwart...dom, szkoła, przygoda, przyjaciele, szczęście, miłość,zabawa, imprezy. Synonimy, które od kilku lat towarzyszą podróżującej szóstce przyjaciół. Przyjaciele, jak to dziwnie brzmi, ślizgoni i gryfoni... zjednoczenie, przyjaźń?!
Ale wróćmy do podróży. Szóstka znajomych...dobrych znajomych...przyjaciół jechała w jednym przedziale pociągu Londyn Express, odjeżdżającego z dworca Kings Cross. Z peronu 9 i 3/4. Jechali do Howartu, nowego Hogwartu, tego samego,ale jednak nowego. Jechali tam, po to by spędzić ostatni rok razem... rok, który tak wiele zmieni, szczególnie u dwojga z nich. Co do wspomnianej pary... Jedno z nich spało oparte o szybę, na nim leżał przyjaciel, a obok smacznie śpiącej dwójki siedział ciałem, lecz nieobecny duchem zakochany po uszy chłopak. Oczy zasnute mgła, rozmarzony, rozbiegany wzrok. Nie obecność duchowa. Widać to po nim na pierwszy rzut oka. Jego obiekt westchnień siedzi po drugiej stronie przedziału, służąc za poduszkę, ale nie przeszkadza jej to wpatruje się w chłopaka takim samym rozmarzonym wzrokiem. Oboje maja ogromne uśmiechy na twarzach. Obok rozmarzonej dziewczyny siedzą dwie inne, jedna po prawej, druga po lewej stronie. Obie śpią z tym, że jedna z nich z książka na kolanach. Mugolska powieść fantastyczna "Zwiadowcy". Nikt kto ją zna z widzenia, czy kiedykolwiek o niej słyszał, jak i również mieszkańcy jej domu nigdy nie posadziliby jej o czytanie mugolskich powieści, przecież to nie wiarygodne, żeby ONA?! Druga dziewczyna śpi, na jej kolanach znajduje się miś, miś który przypomina jej o chłopaku, który zdradził, ale ona nie myśli już o nim jej myśli zajmuje ktoś inny, całkiem inny Może to i dobrze?
-Mionka wstawaj! Pansy do cholery złaźcie ze mnie! Dziewczyny wasze rzeczy zniknęły!
Obie wyżej wymienione jak na komendę podniosły głowy w tym samym
momencie. Co spowodowało tylko jedno, mianowicie guzem, a właściwie
guzami na głowach.
Ginny zaczęła się śmiać, a dziewczynę z obolałymi minami, udały, ze się na nią obrażają. Chłopaki jak na komendę podnieśli się z siedzeń. Wojna i na nich pozostawiła swój ślad. Automatycznie wyciągneli różdżki, ale gdy tylko zobaczyli o co chodzi, sami zgieli się w pół ze śmiechu.
 Obie dziewczyny z obrażonymi minami wyszły z przedziału i stanęły obok okna. Chwilę pózniej wróciły do pomieszczenia, bo przypomniały sobię, ze muszą nałożyć szaty Hogwartu. Pzecież już prawie byli na stacji w Hogsmeade.
Nikt z nich nie przepuszczał, że te dziesięć miesięcy razem obróci ich świat do góry nogami. Nikt...

***

-Witam Was moi drodzy w nowym roku szkolnym. Witam wszystkich pierwszorocznych, a także tych , którzy są w naszym domu po raz wtóry. Przed kolacją chciałabym,abyśmy wyszli na błonia, tylko proszę o spokój. Jeszcze nie skończyłam moi drodzy.  Kiedy odbudowywaliśmy Hogwart, w czym wielu Was brało udział, razem z profesorami, oraz kilkorgiem innych uczniów z klas siódmych uzgodniliśmy pewien pomysł, ale to może za chwilę. Teraz udajmy się na błonia.
Wszyscy wstali i zaczęi wychodzić z Wielkiej Sali. Nikt nie wiedział o co chodzi... No może prawie, bo pewna szóstka uczniów doskonale wiedziała w czym rzecz.
Na błoniach był nie kto inny jak Kingsley Shacklebolt, Moly i Artur Weasley,Georg Weasley i jego narzeczona Angelina, Bill i Fleur, Ron, Charlie, Luna Lovegood i Nevill Longbottom.Wszyscy wpatrywali się w gości zdziwieni. Nagle spośród tłumu uczniów wystąpili Hermiona Granger, Pansy Parkinson, Ginny Weasley, Blais Zabini, Draco Malfoy i Harry Potter. Ustawili się obok gości, dołączyli do nich wszyscy profesorowie. Przeszli kilka metrów dalej do skał na zboczu, wszyscy poszli za nimi. Uczniowie wpatrywali się w nich niezrozumiałym wzrokiem, a oni patrząc na siebie unieśli różdzki, wymówili niewerbalne zaklęcie i...
To co się stało było niesamowite.  Przedstawiciele Ravenclaw unosili nad sobą kulę wiatru, Huffelpaffu  ziemię, Slytherinu wody, a Gryffindoru ognia. Połączyli ze sobą cztery żywioły, wszystkich oślwpiło jakrawe światło i dym. Kiedy dym opadł przed nimi stał pomnik. Nie byle jaki pomnik. Żywy pomnik, składający się z  kwiatów róż,
różnokształtnych liści, i wyglądał przepięknie. Zapach roznosił się wkoło i na kilometr czuć było magiczną aurę. Na każdym liściu było wypisane imię i nazwisko poległego w bitwie o Hogwart.
-To bardzo prastara magia- powiedziała dyrektor szeptem,jakby bała się zaburzyć, tę aurę-  Na wszystkich  liściach  wypisane są imiona i nazwiska poległych w bitwie o Hogwart. Wszystkich.
U twórców tego pomnika widniały lekkie uśmiechy. U innych znów zdziwienie, lub łzy w kącikach oczu.
- Chcieliśmy, aby przyszłe pokolenia również pamiętali tych, którzy dali z siebie tak wiele, najwięcej … Wiem, ze każdy z nas, ma kogoś z nich w sercach i tam nigdy nie umrą.-po chwili ciszy dodała- możemy wracać do budynku.
Wszyscy ruszyli za nią, część z ponurymi minami, inni z rozmarzonym wzrokiem, każdy we własnym świcie.

***

-Mionka, co jak co, ale to nam się udało!- wykrzyknęła Gin, kiedy znalazły się już  w dormitorium.
-Tak, Malfoy miał świetny pomysł.
-Ale ty wymyśliłaś wygląd i dodałaś kilka elementów- dodała Gin.
- Tak jasneeee Gin -powiedziała przeciągle ziewając- idźmy już spać,  jestem strasznie padnieta.
-Dobrze, dobrze, ale...ja idę pierwsza do łazienki!- wykrzyknęła i zanim Hermiona zdążyła się chodźby obejrzeć,Ginny uciekła do łazienki.
- No pięknie-powiedziała do siebie czekoladowo oka- teraz to sobie poczekam.

***

-Tygrysie jak myślisz, wydarzy się oś w tym roku?
-Zawsze się coś dzieje Blais, kiedy ja jestem w tej szkole coś musi się dziać, zresztą tutaj nigdyn nie jest spokojnie- powiedział Potter.
-Fakt, tutaj nigdy nie było i nie będzie spokojnie- powiedział Draco.
-A to wszystko przez ciebie Harry- dodała Pansy, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- A tak w ogóle, to czemu idziesz z nami Tygrysku-powiedział Blais.
-Wiesz Diabełku, chciałem dowiedzieć się jakie jest wasze hasło do Pokoju Wspólnego, zeby wykraść wasze zapasy Ognistej.
-Słyszałeś Smoku,Tygrys chce  nam wykraść zapasy Ognistej.
-Słyszałem, słyszałem, a ty Puma słyszałaś?
-No coś obiło mi się o uszy.
Mówiąc to przybliżyli się do Harrego na niebezpieczną odległość.
-Też, was kocham,ale muszę lecieć do narzeczonej-powiedział śmiejąc się.
-Leć, bo ktoś ci ją jeszcze ukradnie- powiedzieli chórem ślizgoni, po czym wszyscy wybuchli śmiechem.

***

Znów w Hogwarcie, w domu. To miejsce jest takie inne niż Malfoy Manor. Wiele razy zastanawiałem się, co by było, gdybym kilka lat temu przyjął propozycję Dumbeldora, może wszystko byłoby inaczej. Od lat jego słowa wędrują w mojej głowie, pamiętam je tak dobrze :
  „Przejdź na właściwą stronę, Draco, a ukryjemy cię tak, że nikt cię nie znajdzie, uwierz mi. Co więcej, mogę jeszcze tej nocy wysłać członków Zakonu Feniksa do twojej matki, żeby i ją ukryli. Twój ojciec jest teraz bezpieczny w Azkabanie... Kiedy nadejdzie czas, możemy i jego chronić” .

Co by było gdybym się wtedy zgodził... Dobra smoku nie ma co gdybać idziesz spać.
Zanim zasnął przed oczami pojawiła mu się twarz pewnej gryfonki, która mimo wszystko zostawiła i zostawia wielki ślad w jego życiu, ale czy zostanie z nim na zawsze? Dracon Malfoy zasnął w objęciach Morfeusza.
W tym samym czasie pewna gryfonka w końcu wychodziła z łazienki. Ach ta Ginewra kiedyś doprowadzi ją do szału, ile można siedzieć w toalecie, czy ona tam poszła na randke...
Mimo tylu lat, Hermiona nadal nie mogła się przyzwyczaić do tego ile czasu zajmuje jej przyjaciółka w łazience. Ułożyła się na wielkim łóżku i zapadła w objęcia Morfeusza, jeszcze tylko przez chwilę myślała o jutrzejszych zajęciach, potem przed jej oczyma mignął obraz blodwłosego ślizgona. Coś czuła, ze w tym roku się od niego nie odpędzi.

~*~
Witajcie.
Przepraszam Was za tak długie przerwy, ale mam pewne problemy,
które muszę rozwiązać.
Kolejny rozdział postaram się dodać jak najszybciej.
Pozdrawiam.
Proszę o komentarze.