wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 17 - Miłość o nic nie pyta.

Witajcie :)
Wróciłam.
Przede wszystkim zapraszam Was na miniaturkę : http://panstwoweasley.blogspot.com/2014/08/imie-miosci.html
Kolejny rozdział postaram się oddać jeszcze przed rozpoczęciem roku, ale nic nie obiecuję.
Mam nadzieję, ze wakacje mijają Wam w miłej atmosferze.
A teraz zapraszam na jeden z ostatnich rozdziałów.
Buziaki :*
EDIT : Przepraszam za błędy. Komentujcie to naprawdę motywuje.


Miłość o nic nie pyta.



Miłość nie pyta o nic,
 bo kiedy zaczynamy się nad nią zastanawiać,
 ogarnia nas przerażenie, 
niewypowiedziany lęk, 
którego nie sposób nazwać słowami. 
Może jest to obawa bycia wzgardzonym, 
odrzuconym, 
obawa, że pryśnie czar? 
Może wydaje się to śmieszne, ale właśnie tak się dzieje.
 Dlatego nie należy stawiać pytań, lecz działać. 
Trzeba wystawiać się na ryzyko. 
~Paulo Coelho  

Była w szoku. Kiedy ta kobieta zdążyła uciec. I czemu ona o tym do cholery nie wiedziała! Draco starał się ją uspokoić zanim teleportowała się do domu. Niby mu wybaczyła, ale nadal czuła do niego delikatną rezerwę. Wie, że przed  żadną inna się nie otworzył i o żadną inna nie walczył, a mimo to miała wrażenie, ze w każdej chwili może ją zostawić. W każdej. Może mu się znudzić, może go zdenerwować bardziej niż zwykle, a on ma na pęczki innych kobiet. Wystarczy, ze pstryknie palcami i już biegną. Leżała w łóżku w swoim pokoju, w Norze. Czas uciekał jej przez palce. Jeszcze niedawno był Sylwester, a tu już jutro trzeba wracać do szkoły. O 10 jest pociąg. Powinna się wyspać, a nie myśleć ciągle o przeklętej kolii, o tym czego od niej chce Lestrange i jak potoczy się jej związek z Malfoyem. Chciałaby mieć już spokój. Chciałaby siąść i przeczytać jakąś książkę bez obawy o własne życie. Chciałaby nie mieć nawyku trzymania przy sobie różdżki w gotowości do obrony i zadania bólu przeciwnikowi. Niestety wojna i na niej zostawiła swój ślad. Nawet w Hogwarcie, gdzie powinna czuć się bezpiecznie zawsze miała różdżkę przy sobie, na śniadaniu, w Pokoju Wspólnym, na spotkaniach, w Hogsmeade. Chciałaby, żeby Dracon przy niej został on jako jedyny dawał jej tak ogromne poczucie bezpieczeństwa, ze nie martwiła się o nic. I nagle sobie to przypomniała. To uczucie kiedy wyznał jej co do niej czuje. I wtedy też postanowiła sobie, że choćby miała cierpieć kiedy ją zostawi to będzie się nim cieszyć tak długo, jak Bóg pozwoli, bo Hermiona Granger wierzyła w Boga, mimo magii, przecież musi być ktoś kto nad nimi czuwa. 

Dracon Malfoy nie lubił życia w niepewności. Musiał tak  żyć, kiedy Voldemort powrócił, ale teraz w kilka miesięcy po jego unicestwieniu nie chciał tak żyć. Miał dość. Znalazł swoje szczęście, ten promyczek nadziei i nie mógł pozwolić sobie na życie w lęku. Nie chciał kontaktować się z  Potterem ze względu na Weasley'a, ale dla dobra Hermiony jak najszybciej musiał poinformować aurorów i Potter'a w szczególności o tym co się dzieje. Musieli się sprężyć i złapać Bellatrix jak najszybciej zanim rozbuduje swoją starą szajkę. O ile pamiętał Ramzes i Syzyf siedzieli w mugolskim więzieniu, ale Nico, ten fałszywy skurwiel, który już dawno powinien był dostać za swoje, unikał sprawiedliwości jak ognia i mimo że napadł go ostatnim razem nie wyszedł z tego bez szwanku... jednak cioteczka już mogła poszerzać swoje szeregi, miała swoje sposoby i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Trzeba będzie wziąć sprawy w swoje ręce i zadbać o to, by jedynemu promykowi szczęścia w jego bezsensownym życiu nic się nie stało. Z tą myślą odpłyną do krainy Morfeusza. 

-Nico ty się tym zajmiesz. Dopilnujesz by mój siostrzeniec dostał odpowiednią nauczkę - powiedziała do swojego najwierniejszego sługi, który zniknął tak szybko jak się pojawił - cholerny zdrajca. Powinien iść w ślady rodziców. Teraz kiedy Czarnego Pana nie ma, ktoś musi dopilnować ten świat. Nie po to oszukałam Azkaban by szlama Potter'a przeżyła. Przez tą cholerną dziwkę prawie umarłam, dzięki Merlinowi eliksir testowy Severusa okazał się skuteczny. Może by tak.. Och tak Demeter będzie idealna do tego zadania. 
Wstała i falując swoim obfitym biustem teleportowała się by zaczął realizować swój kolejny, niecny plan. W sali zostało tylko echo jej mrożącego krew w żyłach śmiechu. 

Była niemal pewna, że ma jeszcze czas. A teraz musiała latać z szybkością światła po Norze i zbierać swoje rzeczy, które zapomniała spakować. Przez cholernego Malfoy'a nie zabrała kilku książek i pergaminów oraz kilku zestawów szat i teraz biegała po Norze wymachując różdżką tak, jak to zawsze robił Ronald. Wspomnienie Ronalda zakuło ją boleśnie w piersi, nie wie czy byłaby w stanie wybaczyć mu to co zrobił, choć trochę brakowało jej tego głupkowatego poczucia humoru i o wrażliwości mieszczącej się w łyżeczce do herbaty. Tyle lat przyjaźni, może rzeczywiście nie pasowali do siebie, ale to on ją zdradził i wystawił na pośmiewisko, więc niech on się teraz płaszczy by mu przebaczyła. Zakończyła myśli o Ronaldzie Weasley'u i jak najszybciej ustawiła się obok Ginny.
-Kochane uważajcie na siebie, jakby wam czegoś brakowało to wyślijcie sowę. Do zobaczenia nie długo – powiedziała pani Weasley.
-Pa, mamo. 
- Do zobaczenia, pani Weasley, proszę pożegnać ode mnie chłopaków – powiedziała Hermiona. Po czym obie teleportowały się wprost do pustej toalety na Kings Cross, zostało im mało czasu, a musiały się dostać na peron 9 i 3/4, miały na to dokładnie 7 minut.  W tym samym czasie na dworcu Kings Cross panował ogromny hałas i harmider. Tłok był nie do zniesienia, mimo to Pansy, Blaise oraz Draco czekali na dziewczyny, które miały się tu pojawić dwadzieścia minut wcześniej. Pociąg odjeżdżał za kilka minut i zaczynali się martwić. 
-Już dawno powinny tu być – powiedziała Pansy, wyrażając nie tylko swoje myśli, ale również myśli chłopaków na głos. 
-Tak zdecydowanie, dokładnie, dwadzieścia minut temu – potwierdził te słowa lekko zdenerwowany Draco „ a jeżeli cioteczka już przystąpiła do ataku” - myślał, pluł sobie w brodę, przecież mogli się po nie teleportować, a potem razem udaliby się do pociągu, ale nie, bo po co. Niby Granger taka mądra, a jak przychodzi co do czego, to on się musi martwić, bo im chce się spóźniać. 
-Już jesteśmy – nagle usłyszał głos, który wyrwał go z zamyślenia, Granger postanowiła jednak przyjść, był wkurzony i choć starał się to ukryć pod swoją codzienną maską to ona to widziała czy chciał, czy nie. 
- W końcu- westchnęli przyszli państwo Zabini. 
-To może idźmy i znajdźmy jakiś wolny przedział – powiedziała Ginny. 
-Gdybyście przyszły na umówioną godzinę nie byłoby z tym problemu – powiedział Malfoy, lekko ignorując przytulającą się do niego Hermionę. Nie widzieli się od przedwczoraj to oczywiste, że się za nim stęskniła. Widziała, ze się zdenerwował no ale co mogła zrobić. Zdarza się najlepszym spóźnić na umówione spotkanie. Myślałą gdy wchodzili do pociągu. Wziął od niej kufer, jak zawsze dżentelmen. 
Była spragniona jego słodkich, chłodnych ust. Wprost nie mogła się doczekać tego kiedy będą sami. W końcu znaleźli jakiś wolny przedział. Upchnęli kufry na półki i usiedli wygodnie. 
-Dobra dziewczynki to dlaczego się spóźniłyście? 
-Powiedzmy, że jedna z nas czegoś zapomniała przez zwykłe roztargnienie i musiałyśmy się ogarnąć, a wstałyśmy trochę zbyt późno – Ginny odpowiedziała na pytanie Blaise'a szybciej niż zrobiłaby to Hermiona i dodatkowo powiedział bardzo zgrabną półprawdę. 
-Roztargnienia ahaaam- przytaknęła Pansy patrząc w oczy Ginevrze. Już ona się domyślała co to było za roztargnienie i nawet się domyślała jak to roztargnienie ma na imię i nazwisko.  
-Może zagramy w alkochinczyka? Mugole mają jednak kilka ciekawych gier – dodał z uśmiechem Blaise.
-Do szkoły mam zamiar wrócić trzeźwa – odpowiedziała Hermiona przytulając się do Draco. 
- Ja zaraz wracam – powiedziała Ginny – idę przywitać się z dziewczynami. 
I już jej nie było, chociaż Hermiona widziała ten smutek w jej oczach ona miałą Draco na miejscu, a Pansy i Blaise wręcz promieniowali miłością. A Gin, Gin miała chłopaka w pracy ciągle narażonego na niebezpieczeństwo. 
-Byłem wczoraj w Ministerstwie- cicha rozmowa Zabinich umilkła, a Hermiona przerwała swoje rozmyślania, chwyciła mocno dłoń Draco i słuchała – poinformowałem aurorów o zniknięciu jednego z więźniów i porozmawiałem z Potterem. Dałem im namiary na domniemanych przeze mnie wspólników cioteczki. 
Wiem, ze wydaje się to niemożliwe, ale Kingsley przeoczył dziurę w ścianie zrobioną w jednej z cel, otępienie i wyczyszczenie pamięci jednego z aurorów pilnujących Azkabanu i zdjęcie osłon magicznych z konkretnego miejsca. Myślą nad przywróceniem Dementorów do Azkabanu, mam nadzieję, ze ten pomysł przejdzie. 
- A nie pomyślałeś nad tym, ze większość śmierciożerców nie żyje więc po co oni? - zapytała Pansy. 
- Pan, uważam, że Draco ma rację. Popatrz co się stało, nawet nie wiedzieli o ucieczce jednego z więźniów. Tak jest więcej pewności, ze nie będą próbować uciekać, a nie ma więcej Czarnych Panów by nimi zawładnąć. 
- Musze wam przyznać rację, chłopaki. Tak będzie bezpieczniej – powiedziała Hermiona, po czym zagłębiła się w lekturze.
Pansy kilka minut później zasnęła na ramieniu Blaise'a, a chłopaki pogrążyli się w rozmowie. Ginny nie wróciła do przedziału do końca podróży. 


- Chciałabym przypomnieć, że wstęp do Zakazanego Lasu – mówiła dyrektor McGonagall – jest zabroniony, jak sama nazwa na to wskazuje. Mam nadzieję, ze wróciliście napełnieni nową energią do pracy i nauki, bo przypominam, ze czekają was testy Standardowych Umiejętności Magicznych oraz Okropnie Wyczerpujące Testy Magiczne , także bierzcie się do nauki, a młodsze roczniki niech nie zapominają o egzaminach końcowych. A teraz smacznego moi kochani! 
Klasnęła w dłonie, a na stołach pojawiły się pyszne potrawy. Gin i Hermiona od razu zabrały się do pałaszowania potraw. Były okropnie głodne, a myśl o traszkach* przyprawiła je tylko o silniejszy głód. Kiedy tylko przełknęły po ostatnim toście i czekały na deser, Hermiona powiedziała:
-Nie martw się, jeszcze pół roku i będziecie się mieli na co dzień. 
-Wiem, Hermiś, wiem, ale tak strasznie mi go brakuje. 
W oczach Gin, zalśniły łzy. Nie pozwoliła im wyjść. 
-Ginny wiem, ale pamiętasz wytrzymałaś nasza wyprawę po Horkruksy, wytrzymasz sześć miesięcy widywania się w weekendy w Hogsmeade. Jesteś silna! Pamiętasz? 
-Pamiętam. Dam radę, prawda? 
-Oczywiście, że tak. O patrz deser – zmieniła temat Hermiona. Po chwili dziewczyny pałaszowały Pudding Truskawkowy i Bananowy. 
Siedziały dziś obok bliźniaczek Pail, które również postanowiły wrócić do szkoły. Po chwili we cztery pogrążyły się w rozmowie na temat nowych sukien u Madame Maklin. 

-Draco nie skrzywdź jej. 
-Nie mam zamiaru Pansy. 
-Ty nigdy nie masz takich zamiarów, Draco, ale ona jest inna. Nie zapominaj o tym. 
-Nie zapominam.
-Rozmawiałeś z nią o przywiązaniu Malfoyów?
-Nie – warknął. 
-Dlaczego?! Miłość o nic nie pyta Draco. 
-Bo jeszcze nie jest na to gotowa, Pansy, ja nie jestem na to gotowy. Ja nie wiem czym jest miłość, ale ona jest moim szczęściem, nie mogę tego zniszczyć nie teraz. Najpierw muszę zadbać o jej bezpieczeństwo i rozwiązać klątwę kolii. Nie musi wiedzieć wszystkiego. Jeszcze nie teraz. 
-Jak chcesz. Blaise może ty mu przemówisz do rozumu. Ja idę spać. Jestem zmęczona – powiedziała lekko poddenerwowana i odeszła od stołu. 
-Blaise nawet nie zaczynaj. 
-Nie mam zamiaru jesteś zbyt uparty. Ale powiem ci jedno, jeżeli ci na niej zależy. Musisz jej to powiedzieć i to przed tym jak zaciągniesz ją do łóżka, a potem wmówisz, zę to wszystko było po to, żeby rozwiązać klątwę, bo nie chciałeś jej śmierci. Nawet nie próbuj tego zrobić Draco. Bo wtedy... sam jej wszystko wyjaśnię – powiedział Blaise po czym odszedł od stołu. 
Draconowi przeszedł głód. Wiedział, że musi z nią porozmawiać poważnie, ale to nie jego wina, ze nigdy nikomu tego nie mówił prócz nich i bał się o tym rozmawiać. Tak Draco Malfoy też jest człowiekiem, też się czegoś boi. 
Dwadni później Dracon Malfoy postanowił stanąć na wysokości zadania. Zaraz po kolacji wpadł do dormitorium Hermiony Granger. 
-Granger, musimy porozmawiać. 
-Tak wiem, zachowałam się nieodpowiedzialnie wychodząc po zmroku bez ciebie do Hogsmeade, ale..
-Co zrobiłaś? 
-To nie o to ci chodziło? 
-Nie – warknął – ale teraz się tłumacz. 
-Ale misiu nie denerwuj się. 
- Nie misiakuj mi tutaj tylko mów co żeś znów za genialny pomysł wymyśliła. 
-Oj byłyśmy wczoraj z Ginny wieczorem w Hogsmeade, poprosiła mnie o to wyjście, bo chciała się spotkać z Harrym. 
-I dlatego ty się narażasz. Nie mogła sobie iść z kimś innym?! 
-Bo widzisz... nie krzycz na mnie... poprosiła mnie o to, bo jej brat chciał ze mną porozmawiać. 
-I poszłaś rozmawiać z łasicą beze mnie?! - warknął. 
- Owszem, ale nie uwierzysz, przeprosił mnie. Oczywiście nie przebaczyłam mu od razu, ale dałam mu ultimatum. Dodatkowo dostałam od niego bukiet róż na przeprosiny. Uwierzysz? 
-Nie i nie mam zamiaru, dlaczego on dał mojej kobiecie róże. 
- Bo ty ich dawno swojej kobiecie nie dałeś – powiedziała po czym pocałowała go lekko wiedząc, że to złagodzi jego nerwy – to o czym chciałeś rozmawaiać? 
Automatycznie się spiął. Miał ze sobą wszystko co było potrzebne. Więc co mu szkodzi powiedzieć całą prawdę. 
- Bo widzisz lwico. Chce powiedzieć ci coś, na co zbieram się od Sylwestra. Proszę nie przerywaj mi dopóki nie skończę. Nie wiem czym jest miłość, nie znam jej, ale tak jak mówiłem jesteś moim promykiem szczęścia, moją nadzieją. Jeżeli powiem Ci te dwa słowa, na które tak czekasz zwiąże nas przysięga. Przysięga Malfoyów- szybko wyrzucał z siebie słowa, bojąc się, ze za chwile się rozmyśli i nic jej nie powie – nie będę się w to zagłębiał, ale ogólnie chodzi o to, ze nie będziesz mogła związać się nigdy więcej z nikim innym, jeżeli ja powiedź ci te dwa słowa. 
Hermiona siedziała jak zamurowana. Czekała na to, albo na oświadczyny, kochała go całym sercem i nie zawahałaby się, ale kolejna przysięga. Draco pomyślał, że nie chce go widzieć, więc podniósł się z kanapy i chciał wyjść. Jednak Hermiona go zatrzymała. 
-Nigdzie nie idziesz, dopóki nie powiesz mi tego na co czekam od roku! Kocham cię idioto i nigdy w życiu nie będę mogła być z kimś innym, bo to ty jesteś tym kogo chcę! 
W jej oczach zalśniły łzy. 
-Wyjdziesz za mnie? - wypalił ni stąd ni zowąd szybko klękając przed nią na jedno kolano – Przepraszam, ze nie ma romantycznego nastroju, świec, kwiatów i czekoladek, ale innym razem hmpfff
Hermiona skutecznie przerwała mu potok słów. 
-TAK! - wykrzyknęła kiedy się tylko od siebie oderwali. Pierścionek rodowy automatycznie dopasował się do palca na ręku Hermiony. 
-Kocham cię – wyszeptał do jej ucha. 
Tej nocy nie opuścił już jej komnat.

* traszki - magiczne określenie OWTM'ów