poniedziałek, 29 lipca 2013

Miniaturka

Witajcie kochani. To jest rekompensata za to, ze nie mam weny na pisanie drugiej części rozdziału. Mam nadzieje, ze spodoba Wam się moja pierwsza w życiu miniaturka. Rozdział będzie jak tylko wena wróci ;) Pisałam na telefonie od 00:00 i dodaje dopiero teraz, bo mam wolne w robieniu sałatki ogórkowej do słoików. Mam dość ogórków ..... No dobra nie zanudzam, komentujcie, bo nioe wiem czy pisać takich więcej.
Ps: Miniaturkę pisałam do piosenki Kelly Clarkson-Because of you Link--> http://www.youtube.com/watch?v=Ra-Om7UMSJc
PS2: Dedykacja dla wszystkich komentujących :D
PS3: W zakładce SPAM zostawiajcie adresy swoich blogów, jeżeli chcecie, bym zajrzała :)


Siedziała na jednej z wielu ławek w centrum Londyńskiego parku. Myślała nad sensem wszystkiego...Uciekła.... Jako prawdziwa gryfonka nie powinna uciekać. Ale świadomość tego, ze On może ja zranić.... Wybaczyła mu, wybaczyła wszystko co działo się przed wojna i w jej trakcie. Zaczęli się poznawać na nowo. Już piaty rok wspólnej pracy w jednym dziale, piaty rok od kiedy wybaczyła, ale nie zapomniała, przyjęła przeprosiny. Rok temu ich ledwo rozwijająca się przyjaźń przeistoczyła się w coś więcej. Burzliwy romans dwójki byłych wrogów. Pochodzących z innych światów. Mających inne charaktery. Ona i on dwie przeciwności, połączyły się w jedno. Zamknęła oczy.
Pamięta to jak  dziś. Kolejna udana akcja. Złapali ostatniego smierciozerce. Uczcili to kolacja we dwoje. Dwa dni przed wielkim balem w Ministerstwie Magii. Tak kochani w  Ministerstwie Magii , zarówno Ona jak i On są czarodziejami. Kolacja jak kolacja. Draco, bo tak nazywa się osoba przed która Ona uciekła, zabrał ja w niezwykle miejsce. Aportował się z nią wprost na dach  jednego z najwyższych wieżowców w Londynie. Sam przyrządził wyśmienitą kolacje. Kupił najlepsze czerwone wino. Potem aportowali się do niej. Pili dużo, dużo czerwonego wina. Siedząc na równie czerwonej kanapie. Obok kanapy leżał biały , włochaty dywan. Pokój , nie był duży, ale nie należał do najmniejszych. Miał beżowe ściany. Piękne dębowe meble. Na ciemnej komodzie stal telewizor. Jedyny mugolski wynalazek w jej domu. Pamięta zdanie, które wypowiedział zaraz przed tym jak ja pocałował " Bałabyś się, bałabyś się spróbować czegoś nowego. Chciałabyś aby ktos kogo pragniesz został z  Tobą na zawsze? 
-Nie, nie bałabym się. I tak, chciałabym, aby ten ktoś ze mną został.-odpowiedziała
-Wiec, daj mi szanse.-powiedział przyciszonym głosem i pochylił się nad jej ustami. Chwile wisiał nad nią jakby zastanawiał się czy na pewno tego chce. Owinął ja zapach jego wody kolońskiej, zapach, którego na pewno nigdy nie zapomni i pocałował ja. Najpierw delikatnie muskał jej cieple malinowe usta swoimi chłodnymi  w odcieniu bladej czerwieni . Kiedy ta oddala jego pocałunek równie  delikatnie jak on , ten całował ja coraz to namiętniej  Ona oddawała mu pocałunek z jeszcze większą intensywnością niż on. Atmosfera robiła się coraz bardziej namiętna . Ich języki tańczyły wspólny taniec. A oni zdejmował z siebie ubrania. Delikatnie powoli tak jakby im się nigdzie nie spieszyło, dopóki on nie zaczął całować jej szyki i obojczyków  Nie wytrzymała. Zaczęła coraz to gwałtowniej pozbywać się z jego wszystkich ubrań. On coraz bardziej spragniony  i podniecony zerwał z niej sukienkę. W kolorze głębokiej czerni. Została w koronkowej bieliźnie a on w bokserkach. Przez które widać było jak bardzo dobrze obdarzyła go natura. Oderwał się od jej ust tylko na chwile,pytając szeptem "na pewno tego chcesz" ona tylko kiwnęła głową na znak potwierdzenia. On nie mogąc się powstrzymywać rzucił się niczym drapieżca na jej usta jednocześnie odpinając jej koronkowy stanik. Schodził z pocałunkami  co raz niżej . Kiedy doszedł do piersi jedna z nich pieścił ręką a druga ustami co chwila lizać ssać lub przygryzając  Potem zmienił  rękę z ustami . Jego druga ręką powędrowała.do jej ud. A jej  ręce błądzimy po jego umięśnionych plecach. Pragnąc więcej i więcej. Kiedy doszedł z pocałunkami do krawędzi jedynej części  garderoby dziewczyny zatrzymał się i powtórzył.pytanie "jesteś pewna ze tego chcesz"  ona nie odpowiedziała przyciągnęła go do swoich ust popatrzyła prosto w jego oczy, w których można było zobaczyć rządzę, drapieżność i podniecenie. To samo on widział w jej oczach. Przyciągnęła go bliżej i wpiła się w jego usta. On w odpowiedzi jeszcze bardziej pogłębił pocałunek i zerwał z niej  ostatnia część garderoby. Ona nie pozostała mu służba zdjęła z niego bokserki. Obudzili się następnego dnia  wtuleni w siebie. Na niewygodnej kanapie w jej salonie. Owinięci jedynie kocem. Jakimś cudem pamiętali to jak spali ze sobą. Nie pamiętali  części rozmów  przy winie i akompaniamencie muzyki. O dziwo nie mieli wielkiego kaca. Tylko ja bolała głowa. Kiedy tylko obudziła się przypomniała sobie co wyrabiała z Nim i uśmiechnęła się ze świadomością, że chciałaby to powtórzyć. On przyglądał jej się od dłuższego czasu
Trzymając ręce na jej talii w żelaznym uścisku.
Gdy tylko otworzyła oczy złożył na jej ustach pocałunek, a potem zapytał. 
-Zozstaniesz moja dziewczyną? 
Ona się tylko uśmiechnęła, pocałowała go i odpowiedziała 
-Tak.
Zawisł chłodniejszy wiatr, zadrżała z zimna, ale już wiedziała co zrobi. Rozejrzala się po parku, nie było nikogo. Robili się już ciemno, a była późna jesień. W świetle latarni spadające liście wyglądały tak wspaniale. Ten nikły blask księżyca dodawał temu miejscu uroku. " Czarownica mugolskiego pochodzenia i arystokrata czystej krwi"  tak brzmiały nagłówki  Proroka Codziennego dzień po Wielkim Balu w Ministerstwie. "Zabawa. Czy życiowa decyzja", " Malfoy i  czarownica mugolskiego pochodzenia, przecież to niedorzeczność" . Zwalczyli to razem, tak jak i wiele innych przeciwności losu, które napotkali przez rok. A teraz, a teraz ona się boi. Wstała i aportowała się z cichym trzaskiem. Znalazła się w holu o blado niebieskich ścianach i drewnianej podłodze. Udała się do jego pokoju. Wiedziała, ze tam go zastanie. Podejrzewała, ze z butelka Whiskey w ręku i papierosie w drugiej. Z reszta co tu się dziwić, po tym co mu powiedziała."Siedzieli na kolacji  dzisiejszego wieczora. Jak zwykle po pracy zabierał ja w urokliwe miejsca, nimi ze upłyną rok, on ciągle pokazywał jej coś nowego. Dzisiaj jedli kolacje na szczycie Big Bena. Dzięki czarom było bezpiecznie. Nagle nie wiadomo skąd, jak i kiedy, Draco uklęknął przed nią, wuja piękne czerwone pudełko i spytał
-Wyjdziesz za mnie?
Zamurowało ją. To jeszcze za wcześnie. A co jak będzie coś nie tak. Albo zostawi ja.... Gdybała..... Spojrzała na otwarte pudełeczko w rękach mężczyzny. Pierścionek był naprawdę piękny. Szczere złoto z drobnymi szmaragdami i rubinem. W rodzinie od pokoleń. Zaczarowany. Jak założyła go na palca, to dopóki twój syn nie znajdzie odpowiedniej kandydatki nie możesz go zdjąć, jedynym wyjątkiem od reguły była śmierć. Narcyza Malfoy, matka Dracona zmarła dwa lata po wojnie. Stała i patrzyła na postać klęczą a przed nią z pięknym pierścionkiem w ręku.
-Ja.....ja nie wiem.-odpowiedziała, bala się cholernie się bala. To wykluczało jej gryfonska postawę, ale ona tak bardzie id bala. Aportowala się do parku. A teraz stoi pod jego drzwiami i rozwarza decyzje na cale życie. Weszła bez pukania. Dracona zastała w stanie względnie trzeźwym z kolejna fajka. Gdy tylko ja zobaczysz, zatrzymał rękę w połowie drogi do ust.
-Jeśli przyszłaś po rzeczy,to są w szafie-powiedział oschle. Ja to jednak nie zraziło podeszła do niego i powiedziała.
-Możesz powtórzyć to co powiedziałeś na kolacji.
-Po co ? Chcesz mnie znów upokorzyć.
-Nie-powiedziała spokojnie- chce Ci dać odpowiedz.
Poddał się. Uklęknął przed nią, miał szansę czynu by z niej  nie skorzystać, może akurat mu odpowie "tak" . Pudełko z pierścionkiem nadal miał w kieszeni od garnituru. Wyjął je, otworzył i powiedział :
-Hermiono Jean Granger, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moja zona?-powiedział obojętnym tonem. To też ja nie zraziło. Wiedziała, ze tak będzie. Kucnęła na przeciw niego i odpowiedziała:
-Tak-zamurowało go- Zostanę Twoja żoną Draconie Lucjusu Malfoy'u.-Gdy to tylko powiedziała, on otrzeźwiał momentalnie, włożył jej cudowny pierścionek na palec. Nie mogła zerwać zaręczyn, nie mogła od niego odejść, nie mogła go zdradzić. Wiedziała o tym, opowiadał jej. Porwał ja w ramiona i namiętnie pocałował. Ona oddala mu pocałunek z taka sama pasja. Domyślcie się jak skończyła się ta historia. Jeśli nie wiecie to wam powiem Happy Endem. Bo przeciwności się przyciągają i przeznaczenie daje o sobie znać. Nie wolni się bać, poddawać trzeba walczyć. Trzeba walczyć o życie, szczęście. Nie o miłość. O prawdziwa miłość nie trzeba walczyć. Oni pokonywali razem wszystkie przeciwności losu. A kiedy pech chciał ich rozdzielić ona mu się przeciwstawiał i poszła do niego. Zostając jego narzeczona. Kilka miesięcy później odbył się ich ślub. Została zona i matka ich dzieci. Czwórki wspaniałych dzieci. "Bo prawdziwa miłość, przetrwa wszystko. Nawet odrzucenie. Trzeba tylko trochę pomyśleć".

CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 6- Szantaż, impreza, zaręczyny. cz.1

....a osobą był nie kto inny jak Ginny Weasley, z którą miał iść na zakupy.
-Hej wam potwory. No proszę Mionuś jak się szybko pozbierałaś- powiedziała uśmiechając się lekko z rozbawienia, które nieudolnie próbowała powstrzymać widząc ich miny. Draco miał wymalowane na twarzy nieme zaskoczenie, które pojawiło się zaraz po nazwaniu ich „potworami”, zaś Herm niedowierzanie, zaskoczenie i rozbawienie. Po chwili obie dziewczyny wybuchły niepohamowanym śmiechem, Malfoy nie mogąc tego pojąć, przywdział na twarz swoją obojętną maskę, jednakże jego rozbawienie z całej tej sytuacji umknęło na jego usta, gdzie rozpięło się w szczerym uśmiechu, który pojawiał się na jego ustach od tak niedawna. Wszystkie zmartwienia, poczucie winy i przemyślenia pod tytułem „co by było gdyby...”  zniknęły gdy tylko zaczął oczyszczać swoje sumienie. Wygłosił publiczne przeprosiny od całej jego rodziny, które pomógł mu ułożyć Blais i Pansy. Kiedy przeprosił osobiście Weasleyów i Potterów jego sumienie się w pełni uspokoiło. Ale on chciał przeprosić kogoś jeszcze. W końcu po procesie udało mu się to. Jeszcze nigdy za nikim się tak nie uganiał. To ta gryfonka miała wpływ na jego życie po wojnie, to ona mu pomogła, możliwe, ze nieświadomie, ale pomogła. Ma u niej dług, którego pewnie nie spłaci do końca życia. Ale wie o tym tylko on, przecież przez tyle lat byli wrogami i mimo, ze teraz są znajomymi to tylko znajomymi. Nie wiedział czy ma się z tego powodu cieszyć czy nie. Z przemyśleń wyrwało go szczypniecie w ramie.
-Halo ziemia do Malfoya!- powiedziała Gin, a Hermiona w tym czasie szczypnęła go w ramie, bo przecież ile można do Niego mówić.
-Co?!-powiedział zaskoczony chłopak, dziewczyny wyrwały go z przemyśleń, jednak chwile się zastanawiał gdzie jest  co robi.
-Pytałam się na kogo czekasz.-odpowiedziała nadal rozbawiona Ginny.
-Na Blaisa. Umów...
-Co ja?- przerwał im nie kto inny ja Blais Zabini.
-O wilku mowa. Własnie mówiłem naszym kochanym dziewczynkom co tu robię.
-Jakim waszym dziewczynkom, co?-powiedziała rozbawiona Hermiona-przypominam wam, że nie jesteśmy rzeczami, a Ginny ma chłopaka.-zaakcentowała już lekko oburzona.
-Narzeczonego Mionka, narzeczonego.-poprawiła ją nadal rozbawiona i rozanielona Weasley'ówna
-Co?!-powiedziała cała trójka siedząca przy tym samym stoliku.
-To- pokazała im serdeczny palec prawej ręki. Uśmiechając się od ucha do ucha.
Pierwsza otrząsnęła się Hermiona, która rzuciłą się na swoją rudą przyjaciółkę.
-Miona, ostrożnie udusisz mnie.-ledwo wysapała. Dziewczyna słysząc to puściła swoją najlepszą przyjaciółkę.
-No, gratuluję.-powiedzieli chłopcy, tak jakoś wyszło, ze obaj powiedzieli to samo w tym samym momencie, tym samym wywołując salwy śmiechu i zwracając na siebie uwagę całej kawiarni. Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się Cho Nott.
-Ja również gratuluję Gin.-powiedziała, pon czym dodała-pokaż- i uśmiechnęła się przyjaźnie. Gin pokazała swoją prawą rękę.
-Piękny.-powiedziały obie dziewczyny, Cho i Hermiona, która korzystając z okazji dokładniej przyjrzała się pierścionkowi. Ten, żeczywiście był piękny. Złoty, delikatny pierścionek ze średniej wielkości rubinem koloru czerwonego. Z pewnością zrobiony na specjalne zamówienie i na pewno drogi.
- Ekhem, dziewczyny razem ze Smokiem chcielibyśmy Wam przypomnieć, że jeszcze tu jesteśmy.
-No i chyba nie zamierzamy się stąd ruszać-powiedział Draco- a jeśli chcecie omawiać wieczór panieński przyszłej pani Potter to my zawsze możemy mu przekazać co będziecie robić,prawda Diable?-jego słowa dopełnił uśmiech iście ślizgoński z nutką kpiny, ironii i rozbawienia.
-No prawda, prawda, ale wiesz co mam pomysł.
-Taaak, jaki?-wtrąciła Ginny
-My nic nie powiemy twojemu narzeczonemu, ale jeżeli wy pojdziecie z nami dzisiaj na imprezę. No oczywiście zgarniacie ze sobą Pansy. Jak państwo Nott chcą przyjść to zapraszamy.-puścił oczko do Cho.
-Nie wiem zobaczymy, w sumie mamy już plany na wieczór...
-Ok,nie chcemy wiedzieć jakie Cho, na prawdę-powiedział rozbawiony Draco.-To co dziewczynki idziecie, czy mamy się jakoś dowiedzieć co planujecie na wieczór panieński i szepnąć coś Harremu ?
-Czy to jest szantaż?-spytała roześmiana Gin
-Dobra, koniec tematu mam ochotę na impreze. Co ty Gin na to ?
-No w sumie...
-Ok, chłopaki u mnie o 20.-powiedziałą Miona-a teraz my się zmywamy i lecimy na zakupy- uśmiechnęła się do Draco przytuliła obu i pociągnęła Gin na do wyjścia.
***********************************************************************
Witajcie Kochani :)
Rozdział mi się nie podoba, nie wiem jak Wam. Mam nadzieję, że będzie duuuzzzzoooo komentarzy :)
Jakoś tak nie mam czasu pisać, wakacje uciekają, ja się chyba zakochałam i w ogóle tyle się dzieje. Oglądam sobie "Małpy w kosmosie" i tak mi wpadło do głowy, ze mam rozdział to może dodam, bo się stęsknicie ;) Dedukuje go wszystkim komentującym ,a także w szególności dla:
LaFinDeLaVie HarryPotter z bloga http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/ , bo dodała wspaniały rozdział :* i oczywiście dla Rosiii /Rose Karmen/ z bloga http://hermiona-do-konca-granger.blogspot.com/
Kochana robię Ci reklamę xD bo Cię kocham i liczę na wierszyk, ale to mało ważne xD Dobra buziaki, pozdrowienia i miłego ostatniego miesiąca wakacji Kochani do następnego :D :*

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 5 - Kawiarnia Changów


Witajcie :) 

Ten rozdział dedykuję Rouse Karmen, która mam nadzieję wymyśli dla mnie jakiś wierszyk :D Wysłała mi wenę i jak czuję dotarła cała.  :) Postraszyłyśmy ja trochę wiec nie powinna uciekać. Dedykuję go również Joxi, mojej kochanej becie, która jak tylko zbetuje rozdział to na pewno wrzucę poprawiony ;) Życzę udanego wyjazdu skarbie. No już nie zanudzam Kochani i zapraszam do czytania. A jeszcze jedno: CZYTASZ=KOMENTUJESZ :D Liczę na jak najwięcej opinii :D   No już czytajcie....  <3




....Zamknęła za sobą drzwi sklepu i postawiła skrzynkę na ziemi, zmniejszyła ją i schowała do torebki, po czym, chciała iść do kawiarni Changów, ale niestety wpadła na kogoś. Na kogoś kogo nigdy nie spodziewała by się przy sklepie Weasleyów, kogoś kogo wybroniła od odsiadki w Azkabanie, kogoś kto ja przeprosił za wszystko i można by powiedzieć że stali się znajomymi.

-Malfoy?!
-Granger?
-Sorry, ale ty też mógłbyś uważać jak chodzisz- powiedziała delikatnie się uśmiechając.
-Ekhem, nie wiesz, ze do swer „wyższych” nie używa się kolokwialnego słownictwa.
-No właśnie Malfoy, mam Ci przypomnieć, co było na ostatniej imprezie- uśmiechnęła się triumfalnie, w tym samym czasie mina Draco zżedła.
-No dobra już dobra. Może dasz się zaprosić na kawę?
-Z miłą chęcią, Malfoy. Tylko pamiętaj, ze i tak Cie nienawidzę.
- Ja ciebie też, Granger.- oboje wybuchnęli śmiechem. Dla osoby postronnej z pewnościa wyglądaliby jak dobrzy znajomi. Jednak jeśli ktoś, tak jak osoba, która obserwowała to w szystko zza rogu jednej z uliczek Hogsmeade, kto znał ich oboje w szkole, ta sytuacja była co najmniej dziwna. 

Dracon Malfoy, czystokrwisty czarodziej syn Lucjusza i Narcyzy Malfoy mimo służby u Voldemorta nadal szanowany i poważany przez większość czarodziejów, a ci co go nie szanowali woleli się nie odzywać, bo bali się o własne życie i Hermiona Granger, czarownica mugolskiego pchodzenia udali się do kawiarni Changów. Niektórzy z czarodziejów, szczególnie Ci z ich byłego rocznika i starsze pokolenia obserwowali to wszystko ze zdziwieniem. Wiadomo, po wojnie wszystko się zmieniło, ale, żeby sam potomek Lucjusza Malfoya zadawał się ze szlamami i nie miał w nich wroga. Tylko kilka osób wiedziało, że Miona i Draco pogodzili się, a właściwie sam Malfoy przepraszał Hermione. I tonie raz. W koncu po procesie w Ministerstwie Magii w sprawie uwiezienia młodego Malfoya w Azkabanie, Hermiona mu wybaczyła i nabrali do siebie nie jakiego zaufania, ale wiedzieli o tym nie liczni, mianowicie Harry i Ginny, Ron, Blais i o dziwo Pansy, która okazała się normalną dziewczyną. No, ale cała czwórka nie wliczając w to Rona, który nie przyją przeprosin Draco jako jedyny z całej swojej, jak nam wiadomo dużej rodziny, była zadowolona z obrotu spraw. Po około dziesięciu miesiącach od końca wojny Blais, Pansy, Ginny, Harry, Hermiona i draco stanowili dość zgraną grupę znajomych, którzy lubili imprezować. Szczególnie Greanger, co niezmiernie zdziwiło Malfoya Juniora. Trzeba również przyznac, ze pogodznie się odwiecznych wrogów wywało nie mały skandal. Prorok Codzienny spekulował nawet nad użyciem czarów przez jak to określili sna śmierciorzercy, jednakże dzięki znajomościom Pottera jak i Malfoya skandal znikł tak szybko jak się pojawił.

Staneli przed niebieskim budynkiem, który minił się różnymi odcieniami tego koloru dzięki magii, jak łątwoi się domyslić. Rozmawiali wesoło, co nadal dziwiło wszystkich przechodniów, no może z małymi wyjątkami. Draco jak na dżenelmena przystało otworzył drzwi przed Mionką i wpuścił ją pierwszą do obszernej, zadbanej i miło użądzonej kawiarni. Miło prowadzili konwersację, gdy nagle przwrwała im kelnerka.
-Hej Mionka, Draco.- powiedziała Cho
-O Boże, cześć Cho. Co ty tu robisz nie powinnaś być na Miesiącu Miodowym?
-Witaj, Cho- powiedział Malfoy i delikatnie poruszył kącikami ust.
- Oj powinnam, ale słuchajcie. A w ogóle Malfoy czemu nie było Cię na moim weselu. Zaprosiliśmy cię z Theo?
-Aaa, nie mogłem przyjść..-powiedział.
- No trudno. Ale Mionka odpowiadając na twoje pytanie to powinnam bnyć ale Theo  dostał jakieś wezwanie do Munga, coś się stało jego pacjentce i przełożyliśmy wyjazd. A co u Ciebie Mionka jak z Ronem?
Hermionie na dźwięk imienia jej ex chłopka zrzedła mina. Na jej nieszczęście Malfoy to zauważył i wiedziała, ze nie wyminie się od tego, aby mu wszystko opowiedzieć. Uśmiechnęła się lekko i powiedział:
-Nie jestesmy już razem.- po czym poszerzyła swój uśmiech.
-O, przykro mi.-powiedział Cho, a Draco ze zdzwienia rozszerzył oczy jednak po chwili się zreflektował i zachował pozory, ze go to nic nie obchodzi. Jednak Hermiona zauważyła to chwilowe zdziwienie i uśmiechnęła się w myślach. Nie wiedziała czemu, ale mina  ślizgona na wieść o jej rozstaniu z Weasleyem poprawiła jej humor.Odpowiedziała Chang, znaczy Nott już teraz:
-Nie ma czego. Było minęło. Okazał się mnie nie wart.- i uśmiechnęła się.
-Dobra, później pogadamy-powiedziała Cho Nott- a teraz mówcie co chcecie zamówić i lece dalej. Co to dzisiaj taki tłok na Pokątnej?
-Cho wrzesień za niedługo.-powiedział Draco i lekko się uśmiechną.
-A no tak, zapomniałam-powiedziała i zaczęła się śmiać. Hermiona tylko uśmiechnęła się na ten widok. „Od kiedy jest z Nottem jest coraz piękniejsza,  o ile się tak da. Przy nim rozkwita. Zasłużyła na to, w końcu dotarło do niej szczęście, wielkie szczęście”- pomyslała.
-To ja poproszę machiato lodem i deser twojej mamy, a ty Draco, weź coś zamów, bo nam tu Cho zaraz ze śmiechu padnie i nic nie dostaniemy.-dodała już na głos i jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
-To ja również wezmę deser twojej mamy i latte- powiedział – i już uspokój się kobieto, bo Nott mnie oskarży o twój bol brzucha, jak zaraz się nie uspokoisz to coś mi się wydaje, ze będzie Cię bolał.
- Już idę. -powiedziała ledwo powstrzymując kolejny wybuch śmiechu.
-No dobra Granger, zdejmujemy maskę i mówimy co się stało.-powiedział do Hermiony najbardziej miłym głosem na jaki było go stać. Już miała mu odpowiadać  ale przerwal im ktoś o kim Mionka na śmierć zapomniała....

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 4 - Mioneczka nam dorasta.

Obudziła się z wielkim bólem głowy. Ledwo przytomna przywołała eliksir na kaca. Wypiła dwie fiolki i od razu poczuła się lepiej.Włączyła muzykę I zaczęła przeglądać ciuchy w szafie. Stwierdziła, ze już dziś zacznie realizować swój plan. Za oknem świeciło słońce, jak nigdy. Taka pogoda poprawiła jej humor jeszcze bardziej. Znalazła w szafie sukienkę, którą kupiła niedawno. Biała w kolorowe kwiaty z lekkim dekoltem, przed kolana, na grubych ramiączkach. Na talii miała cienki złoty pasek. Przejrzała się w lusterku i uznała, ze dobrze wygląda. Zastanowiła się nad fryzurą i zdecydowała się na francuskiego koka. Machnęła różdżka kilka razy a na jej głowie pojawił się piękny kok z kilkoma odstającymi pasemkami, które otaczały jej twarz. Założyła swoje ulubione błyszczące, srebrne, długie kolczyki  i  skromny naszyjnik z kompletu. Na prawą rękę założyła zaczarowaną bransoletkę, która co chwilę zmieniała swój kolor. Na stopy założyła delikatne szpilki na 12 centymetrowym obcasie. To one dodały długości jej nogom. Wzięła torebkę z listą książek do Hogwartu, książkę, mp4 różdżkę i kilka innych jakże przydatnych rzeczy. Użyła zaklęcia Zmniejszającego, aby wszystko zmieściło się w jej malutkiej torebce. Napisała liścik do Ginny, ze będzie na nią czekała na Pokątnej w pobliżu Magicznych Dowcipów Weasley'ów.  Albo w tej nowej kawiarni Changów, którą otworzono zaraz po wojnie. Aportowała się w ciemną uliczkę o wdzięcznej nazwie Sound Street, blisko Dziurawego Kotła. Weszła do pub'u, przywitała się z Tomem. Doszła do wniosku, że mimo tego, iż była wojna to wszystko wraca do normy. I wygląda tak jakby nigdy nic się nie działo. Myśląc doszła do cegieł, z torebki wyciągnęła różdżkę i stuknęła nią w jedną z czerwonych cegiełek. Po chwili pojawiło  się przejście do Magicznego świata, miejsca z którym wiąże się tyle pięknych jak i złych wspomnień. Zobaczyła siebie jako 11-latkę,która pierwszy raz była na Pokątnej, to jak się cieszyła. Jak rok później była tu z rodzicami z państwem Weasley, z Harrym, z Ronem. Na wspomnienie Rona zrobiło jej się przykro. Odgoniła od siebie wszystkie myśli związane z chłopakiem i przeszła przez otwarte przejście. Jak zwykle w sierpniu na ulicy Pokątnej panował tłok. Miała nadzieje, tylko na to, że nie spotka nikogo z Proroka, bo już ma dość tej sławy. Jako przyjaciółka Harrego i jedna z Świętej Trójcy, a co najwazniejsze kobieta która pomogła pokonać Voldemorta zyskałą sławę. Wystarczyło jej, że co niektórzy szeptali na jej widok, lub pokazywali ją palcami. Przedostała się do Magicznych Dowcipów z zamiarem odwiedzenia kochanych bliźniaków.
Gdy tylko przekroczyła prób sklepu Georga i Freda zastał ja gwar większhy niż na ulicy. Już miała szukać bliżniaków, gdy to oni wyłonili się zza półek.
-Witaj piękna- powiedział Fred.
-Co tam słychać?- powiedział Georg
-Hej kochani-podeszła do nich i kazdemu dała buziaka w policzek-wszysko w porządku.-powiedziała i na potwierdzenie tych słów uśmiechnęła się do nich promiennie.
-A jak po …. wczorajszym?- zapytał Georg, bo fed pomagał jakiemuś dziecku w szukaniu Krwotoczków Truskawkowych.
-Wasz brat okazał się mnie nie wart. Ale znacie mnie, nie dam mu satysfakcji, jeszcze mu pokaże na co mnie stać.-uśmiechnęła się drwiąco- spkojnie, nie zrobię mu krzywdy – powiedziała widząc zdziwioną minę Freda- A w ogóle macie może Eliksir na kaca?
-Pewnie, że mamy-powiedział Fred
-Zaraz, zaraz, po co naszej kochanej Mionce eliksir na kaca?-zapytał Georg.
-No wiecie, ostatni rok Hgwartu, trzeba szkołę odpowiednio porzegmnac- mówiąc to uśmiechała się zdawkowo.
-Fredziu, Mioneczka nam dorasta.- powiedział Georg poważnym tonem.
- Tak, niestety, kolejne dziecko wyfruwa z gniazda- potwierdził Fred, po czym obaj otarli teatralnym gestem łzy z oczu. Miona widząc to wybuchła szczerym śmiechem
-Kochani, to macie ten eliksir, bo umówiłam się z waszą siostrzyczką na zakupy i tak troszeczkę mi się spieszy.
- Mamy, mamy.- powiedział Fred
-Chodź na zaplecze, dla Ciebie kochana mamy pewną promocję.
Tak więc, udaliu się na zaplecze mijając tłumy dzieci, które dopiero idą lub już są na którymś roku w Hogwarcie. Gdy dotarli na zaplecze, Georg powiedział.
- Ta promocja jest dla osób zaufanych.
-Takich jak ty Mionuś- potwierdził Fred.
-Tak.
-Więc.
-Dajemy ci.
-Całą.
-skrzynkę.
-Eliksiru
-A skrzynka zawiera
-Sto sztuk fiolek.
-Pełnych fiolek.
Hermiona z nie dowierzaniem przygladała  się bliźniakom, aby zaraz rzucić się na nich i ich uściskac wybuchając szczerym śmiechem.
-Jesteście genialni, kochani, swietni....
-Dobrze już skończ, bo utoniemy w blasku chwały. -powiedział Fred z uśmiechem
-Mówiłem, ze Mioneczka nam dorasta.-powtórzył Georg i otarł udawaną łzę.
-Użyj lewitującego żeby wyniesc ze sklepu i schowaj potem, może być nawet zaklecie zmniejszająco, zwiększające, żeby ci się do torebki zmieściło tylko uwarzaj, nawet nie wiesz ile czasu przygotowywaliśmy tych kilka skrzynek.
Hermiona jeszcze raz ucałowała każdegio z nich i wyściskała. Dziękujeąc za taki zapas, który jak sama stwierdzila starczyć jej powinien do konca roku szkolnego. Jeszcze raz podziękowała chłopakom po czym porzegnała się z nimi i wyszła ze sklepu trzymając różdzką lewitującą skrzynkę. Zamknęła za sobą drzwi sklepu i postawiła skrzynkę na ziemi, zmneijszyła ją i schowała do torebki, po czym, chciała iść do kawiarni Changów, lae niestety wpadła na kogoś. Na kogoś kogo nigdy nie spodziewała by się przy sklepie Weasleyów, kogoś kogo wybreoniłą od odsiadki w Azkabanie, kogoś kto ja przeprosił za wszystko i można by powiedziec że stali się znajomymi.


*********************************************************************************
Witajcie kochani :)
Na początek chciałam Wam podziękować za 500 wyświetleń. Po drugie chciałam Was przeprosić za błędy. Po trzecie proszę Was o komentarze  Po czwarte nadal SZUKAM BETY. I po piąte najważniejsze , miałam niedawno mały wypadek rowerowy. I lekarze wysyłają mnie do szpitala :( nie lubię szpitali :(  Jestem dość nieźle poturbowana i ledwo to piszę także nie wiem kiedy będzie nowa notka. Mam nadzieję, ze wam się podoba. :)
Pozdrawiam :D