czwartek, 29 sierpnia 2013

Miniaturka- "Mój książę."


Dla La_tua_cantante domyśl się czemu.

Polecam słuchać utworów:
-3Dors Down "Kryptonine" <klik>
-Nickelbacka "Never gona be alone" <klik>

Miniaturka 3
„Mój książę”



„Bo kiedy znajdziesz się już na dnie, poczekaj na mnie. Odszukam Cię i pomogę. Spokojnie. Wszystko będzie dobrze, jakoś się ułoży. Wystarczy, że złapiesz mnie za rękę”

Płakałam. Tak ja dzielna gryfonka, która walczyła u boku Harrego Pottera. Ta sama, która przyczyniła się do unicestwienia Voldemorta, siedziała na deszczu w parku całkiem sama. Opuszczona.

„Nie jesteś naszą przyjaciółką szlamo.”

Zabolało. Cholernie zabolało. Serce stanęło, a chwilę później zaczęło bić innym rytmem. Nie płakałam, wtedy, byłam opanowana, chłodna, chociaż w środku wszystko rwało się na strzępy.Ronald i Potter dostali w twarz, a Ginevra....spojrzałam na nią. Jej oczy wyrażały smutek, ale nie stanęła w mojej obronie. Rzuciłam jej obojętne spojrzenie. Teleportowałam się do parku. Tutaj spędzałam czas z rodzicami....
Łzy płynęły po moich policzkach niczym wodospad spadający z nurtem rzeki....
Wiecie, co było w tym wszystkim najśmieszniejsze,to, ze moi „przyjaciele” odtrącili mnie, bo zaczęłam zadawać się z BYŁYMI ślizgonami, BYŁYMI śmierciożercami.
Ronald Weasley, Harry Potter oraz Ginevra Potter nie są już moimi przyjaciółmi i nigdy, NIGDY nimi nie byli.
Ja Hermiona Jean Granger jestem sama. Nie mam dla kogo żyć. Może by tak dołączyć do rodziców, do Freda, Tonks,Syriusza, Lupina....
Nie, Hermiono, nawet tak nie myśl...
Wystarczy jedno małe zaklęcie....
Nie, nie poddasz się...
To tylko jedno małe zaklęcie.... Dwa krótkie słowa....
Nawet nie zauważyłam kiedy wyciągnęłam różdżkę....
Dwa krótkie słowa i twoje serce przestanie bić....
Będziesz wolna....
Już nikt cię nie zrani....
Będziesz szczęśliwa...
Zawsze....
Różdżka powędrowała w stronę klatki piersiowej, serca...
A teraz powiedz dwa słowa..
Nie chcesz ich mówić sama....
Dobrze powiemy je razem....
Tam będziesz szczęśliwa, Hermiono...
No już.....
Mówimy....
Trzy....
Cztery....
-Avada...
-Hermiono co ty robisz?!
-Draco?!- zapytałam niedowierzając, wyrwał mi różdżkę z ręki. Właśnie wtedy przyszło opamiętanie.
-O kurwa....Dziękuje.-szepnęłam.
-Nie ma za co. A teraz mów co się stało.
-Wiesz... W sumie to …. zostałam sama. SAMA W TYM POPIEPRZONYM ŚWIECIE W KTÓRYM TAK ŁATWO SIĘ ZGUBIĆ.* A łzy jeszcze obficiej wypływały z oczu.
-Ciiii...-Draco zaczął mnie uspokajać tuląc do siebie- Już spokojnie wszystko będzie dobrze,jakoś się ułoży. Wystarczy, ze złapiesz nie za rękę. Nie jesteś sama. Jestem ja, Blais, Teo, Terren,Pansy,Daphne,Astoria. Wszyscy z tobą jesteśmy.
-Skąd wiedziałeś, że tu będę?
-Szukałem Cię. Martwiłem się , bo zaraz po tym jak dostałaś patronusa wybiegłaś tak szybko.... miałaś wrócić za godzinę....nie było cię. Wtedy wpadł mi do głowy pomysł, że mogło stać się coś nad czym chcesz pomyśleć. A mówiłaś kiedyś, ze tutaj właśnie jest na to najlepsze miejsce.
-Kiedy to mówiłam?
- Na ostatniej imprezie. Właściwie to po niej. Nawet nie wiedziałem, ze po takiej ilości ognistej zgonu nie zaliczysz. Ale rozgadałaś się...
Delikatnie się uśmiechnęłam, łzy kapały już tylko sporadycznie. Niesamowite jak działa na mnie jego obecność.
-Już lepiej?? Wiesz... jak chcesz pogadać to zawsze jestem do twojej dyspozycji.
To takie słodkie i kompletnie nie Malfoy'owe.
-Tylko mi nie przerywaj.-kiwną głową. Oparłam się o jego ramie i przymknęłam oczy.- pamiętasz jak opowiadałam ci o swoim dzieciństwie. Nie było do końca tak kolorowo. Miałam kochających rodziców. Ale sama nie wiem czy bardziej ich kochałam czy nienawidziłam. Byli dobrzy, najlepsi. Dopóki się ich nie zdenerwowało. Często miałam siniaki tylko dlatego, ze źle zmyłam naczynia, czy nie wróciłam do domu na czas. O wszystko musiałam się ich pytać. Miałam sprzątać, dobrze się uczyć i czytać.Za najdrobniejszy błąd dostawałam.  Kiedy miałam 14.lat nie pojechałam na wakacje do Nory. Nie mogłam. W lipcu poznałam kilku chłopaków, złe towarzystwo. Wciągnęło mnie. Piłam, paliłam. Tylko od prochów trzymałam się z daleka. Pewnego lipcowego wieczora wróciłam nawalona do domu. Miałam taką karę, ze do końca wakacji limo pod okiem nie schodziło. A oni na następny dzień udawali, ze nic się nie stało. Ignorowali mnie. Musiałam ich przeprosić i udawać grzeczną córeczkę. Kochająca rodzinka-prychnęłam- Ale oni przecież się tak poświęcali.... Tata sam wybudował nasz dom, własnymi rękami. Mama zawsze kupowała mi to co chciałam jeżeli miała pieniądze, takie nasze galeony.-wyjaśniłam- Kiedy zginęli jednocześnie poczułam żal i ulgę. Ulgę, bo wiedziałam, ze nikt mnie nie nie będzie bił. Nikomu na to nie pozwolę. I żal, byli moimi rodzicami, mimo wszystko kocham ich i kochałam. Po wojnie obiecałam sobie, ze nikt mnie nie zrani. Przeliczyłam się. Moi byli przyjaciele mnie zranili. Cholernie zranili. A wiesz dlaczego? Dlatego, ze zadaję się z wami. To niedorzeczne-wykrzyknęłam- Al jedno wiem na pewno, niczego nie żałuje, a oni pokazali tylko jacy są fałszywi.
      Po moich policzkach zaczęły na nowo płynąć łzy. Kiedy prowadziłam monolog, czułam jak jego mięśnie się spinają, jak otwiera usta, ale potem je zamyka nie przerywając mi.
-Hermiono-powiedział i obrócił moją głowę w stronę swojej.-Spójrz na mnie.- spełniłam jego prośbę-Pamiętaj. Pamiętaj, że masz mnie. Masz nas, Blaisa, Teo, Terrena, Asti,Dph i Pan. My cię nie zostawimy. Przywrócę, przywrócimy twoją wiarę w ludzi. Na mnie , nas możesz polegać, nie zawiedziemy cię.
      Uśmiechną się pokrzepiająco. Odwzajemniłam uśmiech. Zatraciliśmy się w swoich spojrzeniach. Te jego oczy stalowo-niebieskie, ale jakby z przebłyskami zieleni i granatu. Piękne. Nie wiem kiedy nasze twarze zbliżyły się do siebie. A jego chłodne, miękkie wargi dotknęły moich. Całowaliśmy się. Najpierw delikatnie. Jakby bojąc się, że druga osoba ucieknie. A potem co raz to namiętniej. Po moim ciele przechodziły dreszcze. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Serce przyśpieszyło swój rytm, a w brzuch latały motyle.
Oderwaliśmy się od siebie. Znów zatracając się w swoich spojrzeniach.
-Zostaniesz ze mną? Na zawsze?- zapytał
-Boję się, Draco.-szepnęłam-Boję się, ze będę twoją kolejną zabawką. Zawiodłam się na ludziach. To zbyt duży krok.
-Poczekam. Tyle ile będzie trzeba. Kocham cię i przyrzekam, ze cię nie skrzywdzę.
-Bądźmy przyjaciółmi tak jak teraz.- powiedziałam szepcząc- Kiedy tylko zmienię zdanie dam ci odpowiedź.
     Teleportowaliśmy się do rezydencji Notta. Zrobiliśmy imprezę. Zapominałam o moich fałszywych przyjaciołach. Odżywałam na nowo. Przyczyniła się do tego siedem cudownych osób. Siódemka- moja szczęśliwa liczba.

    Pół roku. Tylko, a może aż tyle wytrzymałam bez kolejnego pocałunku tego ślizgona. Zdecydowałam się. Nie mogłam dłużej czekać. Wytrzymałam chociaż przy każdym dotyku naszych skór miałam dreszcze, a serce na moment przyśpieszało. Pół roku po spotkaniu w parku wysłałam mu patronusa z prośbą o spotkanie. Nie minęły dwie minuty, a w drzwiach stanął ON. Wpuściłam go do środka i zamknęłam drzwi. Kiedy tylko odwrócił się w moją stronę, powiedziałam:
-Tak.
I rzuciłam się na niego niczym drapieżca na swoją ofiarę. Wpiłam się zachłannie w jego usta. Pobudziłam motylki w brzuchu. Serce przyśpieszyło swój rytm, a po moim ciele przechodziły dreszcze. Nie wiem jak znaleźliśmy się w mojej sypialni. Pamiętam, ze całą noc jaki następny dzień spędziliśmy razem, prawie w ogóle stamtąd nie wychodząc. Było wspaniale. Cudownie. I jest nadal.
   Od tamtego wydarzenia minęło 37 lat. Szczęśliwych lat. Czwórka naszych dzieci dorosła. Pozakładała własne rodziny. Wiodą wspaniałe, dobre życie. A ja i Draco doczekaliśmy się siedmiorga uroczych wnuków. Mówiłam, ze siódemka to szczęśliwa liczba.
    Pamiętaj nigdy nie mów, że nie masz szczęścia. Miej nadzieje, być może jest tak wielkie, że idzie małymi kroczkami. Tylko umarli nie mają nadziej.
     Nigdy nie zastanawiałam się co by było gdyby Draco tego 7 listopada nie znalazł mnie w parku. Zrobił to. Jest moim osobistym bohaterem,. Mój bohater. Uratował mi życie. Mój książę.

"Pamiętacie, kiedy byliście małymi dziećmi i wierzyliście w bajki, marzyliście o tym jakie będzie nasze życie?Biała sukienka, książę z bajki. Ostatecznie.. dorastacie."
Ja dorosłam. A mój książę jest przy mnie nadal, chociaż wiem, że na niego nie zasługuję.

Czytasz=Komentujesz
Pozdrawiam :*

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 9 - Co było potem?


Witajcie :*

Rozdział dla La_tua_cantante, bo jest wielka i zbetowała ten rozdział na prawdę 
szybko.
Oraz dla wszystkich, którzy komentują<3
Wiecie co to, że jest tak mało komentarzy jest trochę przykre, nawet nie wiem,
czy Wam się na pewno podoba...
Cóż zapraszam Was na <panstwoweasley> i proszę o komentarze.

Buziaki :*


Rozdział 9

Gdy tylko doszli do miejsca, w którym bawiła się Miona, Blaisa i Draco zamurowało. To, co zobaczyli przerosło ich najśmielsze wyobrażenia, a Dracon Malfoy ma bardzo rozwiniętą wyobraźnię. Kiedy tylko Pansy machnęła ręką przed oczami Diabła ten pozbierał swoją szczękę z podłogi, czego nie można było powiedzieć o jego przyjacielu, którego oczy powiększyły się do wielkości jednego galeona. Pansy stanęła obok mulata i przyglądała się temu, co wyczyniała Miona. A wyczyniała naprawdę sporo. Wyglądała tak, jakby zatraciła się w tańcu, jakby robiła coś, co kocha i nie przejmowała się niczym. Musiała wiedzieć, jak działa na facetów, bo korzystała z tego jak tylko mogła, ale fakt nie przekraczała granic. „Chciałbym wiedzieć, jaka potrafi być w łóżku”„Draconie Lucjuszu Malfoy, jeżeli zaraz nie opanujesz swoich emocji to nie dostaniesz Ognistej przez miesiąc, dobrze Ci radzę, uspokój się” Chyba podziałało, bo na jego twarz automatycznie wpłynął uśmiech, ale oczy pozostały chłodne. Patrzył się beznamiętnym wzrokiem na gryfonkę, a w głowie prowadził wojnę z myślami. Zastanawiał się, czy jak wrócą do Hogwartu, to ich stosunki pozostaną dalej przyjacielskie, czy może się coś zmieni i jakim cudem ta gryfonka potrafi się tak ruszać. Ta jedna kobieta jest wielką tajemnicą, a on dowie się, jaka jest naprawdę. Na tym zakończył swoje przemyślenia i ruszył w stronę dziewczyny. Położył ręce na jej talii, odwróciła się, ale jak tylko spojrzała się w jego oczy uśmiechnęła się, dając mu nieme pozwolenie na taniec z nią. Tańczyli razem, a on patrzył się na tych innych facetów z miną zwycięzcy, tak jakby była jego... Kiedy piosenka ustała spojrzeli sobie w oczy, uśmiechając się jak mysz do sera. Hermiona wpatrzyła się w głębie jego szaro-niebieskich tęczówek i czuła jakby rozwiązywała jakąś zagadkę. On jakby wyczuł coś instynktownie i odwrócił wzrok. W tej chwili dziewczyna obiecała sobie, że rozwiążę, tą tajemnicę, choćby musiała poświęcić jej dużo czasu i sił. Nie wiedziała skąd taka myśl, ale w tej chwili mało ją to obchodziło. 
****
Następnego dnia Hermiona obudziła się na kanapie w salonie. Kompletnie nie wiedziała, co tam robiła. Na podłodze obok leżał Malfoy, a na dywanie rozłożeni byli Blaise i Pansy. Pozostało, więc pytanie, gdzie są Gin i Harry oraz co oni tu wszyscy robią? Próbowała wstać, ale głowa ją bolała niemiłosiernie. Rozejrzała się za różdżką, leżała w rogu kanapy. Podniosła ją i przywołała eliksir na kaca. Kiedy tylko wypiła fiolkę z cytrynowo miętowym eliksirem. Ból głowy minął szybciutko nie pozostawiając po obie śladu. Hermiona wstała z kanapy i uważając, żeby nie obudzić chłopaka śpiącego na podłodze wyszła z salonu na poszukiwanie młodego narzeczeństwa. Była już w łazience, pokoju dla gość nawet w kuchni a ich jak nie było tak nie ma.  Został tylko jej pokój. Ale przecież nie poszliby tam. Chociaż.... Może lepiej sprawdzić. Poszła. Delikatnie otworzyła drzwi, żeby na wszelki wypadek nikogo nie obudzić. To, co tam zobaczyła, o mało nie przyprawiło jej niekontrolowanego wybuchu śmiechu. Stanęła oparta o drewnianą futrynę i patrzyła na śliczny obrazek. Sukienka jej przyjaciółki leżała na podłodze dwa kroki od niej. Marynarka Harrego zaraz obok. Jego koszula na szafce. A stanik Gin zawisł na jednym z kwiatków doniczkowych. Spodnie leżały obok łóżka. A oni spali wtuleni w siebie i opatuleni czerwoną, satynową pościelą. Głowa rudej spoczywała na umięśnionym torsie, a jego ręce na jej talii. Przyglądała się im z uśmiechem na ustach jeszcze chwilę, po czym wyszła i zamknęła drzwi. Uśmiechając się jak głupia poszła obudzić śpiących w salonie. Zaczęła od Draco. 
-Malfoy-powiedziała szeptem, szturchnęłam go za ramię, nie pomogło, obrócił się na drugą stronę-Malfoy, wstawaj.-Dodałam głośniej.
-Zaraz Blaise daj mi się kurwa wyspać.-powiedział nie otwierając oczu.
-Cholera jasna, Malfoy, czy ja ci wyglądam na Zabiniego?-prawie wykrzyknęłam.
-Cholera, Granger nie tak głośno. 
-Trzeba było się obudzić od razu.-Mnie się delikatnie budzi.
-Ach tak.... no dobrze następnym razem Cię obudzę tak delikatnie, że popamiętasz. A teraz masz i pij.-podała mu flakonik.
-Granger, wiem, ze chcesz mnie otruć, ale mogę spełnić swoją ostatnią wolę?
-Zależy jaka jest ta twoja ostatnia wola Malfoy.
-Chodź ze mną do łóżka-powiedział i wybuchł śmiechem, którego zaraz pożałował, a ona poczerwieniała ze złości i palnęła go w ten pusty czerep.Zostawiając go na podłodze przy kanapie, udała się w drugi kąt pokoju, aby obudzić Zabiniego i Parkinson.
-Blaise, Pansy-pobudka krzyknęła.
-O kurwa, Hermiona, ciszej ja cię proszę-powiedziała Pan i obróciła głowę w drugą stronę.
-Ciii, Hermionko jeszcze chwilę-dodał Blaise i przytulił się do dziewczyny, której głowa leżała na jego torsie.
-Jak będzie jeszcze chwilkę, kochani to nie dostaniecie eliksiru-dodała przesłodzonym głosem. 
Chyba podziałało, bo oboje natychmiast się podnieśli, czego zaraz pożałowali, bo w ich głowach i żołądkach zaczęło się kotłować. Wzięli eliksir na kaca od Mionki i usiedli wypijając go. Po chwili poczuli się lepiej.
-Dobra to, kto mi powie, co się tutaj działo?? Pamiętam wszystko do momentu, kiedy tańczyłam z Malfoyem-powiedziała Granger.
-Ja nic nie pamiętam odkąd odciągaliśmy Ciebie od tłumu tych napaleńców- odpowiedzieli całą trójką.
-A ja dużo pamiętam, -powiedziała Ginny, która ni stąd ni stamtąd pojawiła się w salonie. Za raz za nią przyszedł Harry. 
-No to opowiadaj- okrzyknęli.
-To zaraz, Herm daj naszemu Harremu eliksirek, a ja zacznę opowieść...

EDIT: przepraszam Was za małą wyrazistośc tego rozdziału coś mi się poprzestawiało ;(



czwartek, 22 sierpnia 2013

Wspomnienia Dracona Malfoy'a - miniaturka 2

Dla Alex :) I moich wszystkich czytelników :*

Nie zbetowany  :(
Miniaturka 2 


„Wspomnienia Dracona Malfoya”


„Bo czasem znajdziemy miłość w najczarniejszym miejscu”

Wiecie jak to jest być szczęśliwym? Chociaż przez chwilę, tydzień, dwa, miesiąc, rok, czy kilka lat. Znaleźć wielką, prawdziwą  miłość i przyjaźń. Bo ja wiem... Nigdy nie wierzyłem w miłość. Zostałem wychowany w sposób bezuczuciowy. Nauczony, że tylko status krwi i galeony w Gringgocie się liczą. Przeżyłem wojnę. Niestety stałem po złej stronie. Zostałem śmierciożercą z przymusu. Chroniłem w ten sposób matkę, do której żywiłem jakiekolwiek uczucia. Dla wszystkich innych zostałem obojętny. Własnego ojca pewnie bym zamordował, ale już nie muszę. Zamknęli go w Azkabanie. Rok później popełnił samobójstwo. Uniknąłem dementorów i więzienia dzięki Złotemu Chłopcu. Nawiązaliśmy wtedy nikłą nić porozumienia, co po prostu oznacza, że się tolerujemy. Można powiedzieć, że jestem Potterowi wdzięczny za pokonanie Voldemorta, jak i tego, że mnie wybronił. Zaraz po wojnie matka załamała się, a ja byłem bezsilny. Jako jedyną „karę” miałem pomoc w odbudowie Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Zostawiałem matkę pod opieką fachowej magomedyczki, a sam z bolącym sercem teleportowałem się do Hogsmeade, skąd szedłem do Hogwartu. Tam był ze mną tylko Blais Zabini i Gregory Goyle, chociaż ten po śmierci Crabbla stał się cieniem siebie. Często dołączali do nas Nott, czy Terren. Po za tym  byliśmy sami. Odtrąceni. Pięć dni przed rozpoczęciem roku, gdy skończyliśmy odnawiać mury szkoły, moja matka... umarła. Załamałem się. Nic nie pomagało, ani panienki na jedną noc, ni alkohol, nawet Zabini nie pomagał, a muszę przyznać, że jego humor zawsze poprawiał mój.  Poszedłem do szkoły. Uczyłem się i w sumie tylko to trzymało mnie przy życiu. Dużo przesiadywałem w bibliotece, przy jednym z najbardziej zacienionych i nieodwiedzanych miejsc. Kilka razy widziałem Granger, tą samą czarownicę, której dokuczałem przez pięć lat. Siedziała  przy tym samym stoliku i bez słowa odrabiała zadania, czy czytała. Tylko raz, pierwszy raz jak mnie tam zobaczyła  powiedziała  „ Malfoy, siadam w tym miejscu odkąd poznałam hogwarcką bibliotekę, także, albo się przesiądź, albo przesuń, jeżeli nie boisz ubrudzić się szlamem. Ja nie mam zamiaru zmieniać swojego U-L-U-B-I-O-N-E-G-O miejsca.” Ja tylko skrzywiłem się na te słowa, żeby następnie uśmiechnąć się ironicznie i wskazać jej miejsce obok. Już wtedy zobaczyłem, że ulotniła się z niej ta pełnia życia, którą okazywała zawsze. Nigdy bym nie pomyślał, ze to ja będę osobą, która tą pełnię przywróci. Nie wiem, dlaczego to wtedy zrobiłem.może to był zwykły odruch, a może... uprzejmość z mojej strony. Ale, kto by pomyślał, że ktoś o nazwisku  Malfoy może być uprzejmy? To byłą jedna z oznak mojego człowieczeństwa.  Pewnego dnia, jakieś dwa miesiące później wybrałem się do Łazienki Jęczącej Marty, tak jak co tydzień od września. Co z tego, ze to toaleta dla dziewczyn, ważne, ze nikt tu nie zagląda, a ja chciałem się znów trochę poużalać nad sobą, bo przecież dawno tego nie robiłem, zaledwie kilka dni wcześniej. Usiadłem pod ścianą i schowałem twarz w dłonie, kolana dotykały mojej brody. Nie płakałem, zapas łez wykończył mi się jeszcze we wrześniu, a przecież łzy to oznaka człowieczeństwa. Święta już niedługo, pierwsze święta, które spędzę samotnie. Zastanawiałem się wtedy, czy święta z Czarnym Pa..pfu Voldemortem nie byłyby lepsze.... nie... na pewno nie. Nie wiem ile tak siedziałem, gdy nagle ktoś o burzy brązowych włosów i cały we łzach z rozmazanym makijażem z impetentem otworzył drzwi. Jak się pewnie domyślacie była to Granger, powiedziała tylko „No pięknie. Jeszcze ciebie mi tu brakuje. Idź i rozpowiedz całej szkole co widzisz.” Uznałem, że wygląda uroczo, nawet cała w łzach, chociaż nienawidzę, kiedy kobiety płaczą. Już chciała wyjść, gdy złapałem ją za nadgarstek i siłą posadziłem obok. „Mów co się stało. I nie nie mam zamiaru mówić o tym nikomu, a tym bardziej całej szkole.” Tak rozpoczęła się między nami kilkugodzinna rozmowa. Ona zaufała mi, a ja zaufałem jej. Nie wiem, co nas do tego skłoniło. Opowiedziała mi o zerwaniu z łasicem, który okazał się męską dziwką, o tym, że nie znalazła rodziców, którym przed wojną wyczyściła pamięć. Nawet o tym, że nic jej nie wychodzi. Ja w zamian opowiedziałem jej o moim dzieciństwie, o śmierciożerstwie, o śmieci matki jak i o tym, że od jakiegoś czasu też nic mi nie wychodzi. Pamiętam jak wybuchliśmy śmiechem, kiedy powiedziała: „Malfoy, skoro tobie nic nie wychodzi i mi nic nie wychodzi, to może będzie nam tak nie wychodzić razem”. Był to mój pierwszy szczery śmiech od lat. Potem zeszliśmy na bardziej neutralne tematy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W końcu koło dwunastej w nocy udaliśmy się do swoich dormitoriów. Dzięki Salazarowi nikt nas nie złapał. Tak zaczęła się nasza zawiła znajomość. Ja pomagałem jej, a ona mnie. W grudniu zaprosiła mnie na święta do siebie, zaraz po tym jak dowiedziała się, ze spędzam je samotnie. Wtedy właśnie poznałem smak prawdziwych świąt. Kiedy po powrocie do szkoły jakiś chłopak z Ravenclaw'u chciał zgwałcić Hermione, rzuciłem na nas zaklęcie łączenia*, to zaklęcie, dzięki któremu, można porozumiewać się w myślach. Odkąd je rzuciłem często rozmawialiśmy na lekcjach. Kiedy było naprawdę źle spotykaliśmy się w toalecie Marty. Często rozmawialiśmy w bibliotece. W maju zostaliśmy oficjalnymi przyjaciółmi  W wakacje często imprezowaliśmy. Aż w sierpniu, po jednych z takich imprez wylądowaliśmy w łóżku. To był najlepszy sex w moim życiu, nie licząc innych z nią. Kiedy tylko się obudziłem, obserwowałem jak śpi. Gdy wstała, przeraziła się, ale zaraz przerażenie zmieniła w uśmiech, wystarczył namiętny pocałunek. Dostałem pewności, ze to delikatne uczucie kiełkuje w nas ze zdwojoną prędkością. Dwa lata później wzięliśmy ślub. Pamiętam słowa naszych przysiąg tak wyraźnie jakbyśmy mówili je sobie przed chwilą. „Ja Hermiona Jean Grenger biorę ciebie Draconie Lucjusu Malfoy'u za męża i ślubuję ci miłość wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że cię nie opuszczę, aż do śmierci. Będę twoją żoną na zawszę. Będę okazywała ci swoją miłość dzień w dzień, na każdym kroku, aż do śmierci, a jeżeli jest coś dalej będę cię kochać na wieki. Dam ci potomków, których postaramy się wychować dobrze, najlepiej jak potrafię. Będę wiecznie twoja i obiecuję ci, że w razie śmierci któregoś z nas poczekam na ciebie.
Ja Dracon Lucjus Malfoy biorę ciebie Hermiono Jean Grenger za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, ze cię nie opuszczę, aż do śmierci a nawet dłużej, że będę cię kochał na wieki. Będę cię chronił, szanował, bronił i troszczył się o ciebie. Będę wychowywał nasze dzieci z całych swoich sił. I będę ci pomagać we wszystkim. A w razie śmierci któregoś z nas obiecuję ci, że poczekam na ciebie nawet jeżeli miałoby to trwać wieki.” 
Walczyliśmy z falą niedomówień i plotek związanych z naszym związkiem. Niepoddawaliśmy się. Rok po ślubie na świat przyszła dwójka naszych dzieci. Owoce naszej miłości, dwie cudne, maleńkie istotki. Bliżniaki Marc i Kath. Tak straznie podobne do nas obojga. Marc był moim młodszym odbiciem. A Kath wcieleniem Hermiony o niesbiesko-szarych oczach, które miała po mnie. Byliśmy szczęśliwi. Kiedy nasze dzieci miały trzy latka Miona trafiła do Munga okazało się, ze jest wciąży i ma rak. Szczęście w nieszczęściu. Nie zgodziłą się na jakąłkolwiek terapę, która mogłaby zaszkodzić dziecku. Uszanowałem jej decyzję, jednak szukałem rozwiązania. Ne znalazłem go, drugi raz w życiu czułem się bezsilny. Osiem miesięcy później na świat przyszłą nasza córeczka, Angie, wcielenie Hermiony o blond włosach. Zaraz po skończeniu karmienia piersią Miona zgodziła się na leczenie. Walczyła. Dzielnie walczyła. Dwa lata później moja kochana, jedyna i niezastąpiona, silna kobieta, żona i matka naszych dzieci zmarła. Prorok huczał. Cały magiczny świat plotkował. Byłem bliski załamania.jednak zarówno państwo Zabini jak i Potterowie pomogli mi. Dziś mija 10. rocznica śmierci mojej żony. Kobiety, która wciąż ma moje serce. Drugiej kobiety, która stałą się dla mnie najważniejsza na świecie. Kolejne są nasze dzieci, które są moimi oczkami w głowie. Staram się ich wychować z całych swoich sił. Tak jak jej obiecałem. Marc i Kath mają prawie 16 lat dobrze się uczą i są wspaniałymi dziećmi, ale jak to nastolatkowie sprawiają kłopoty. Angie ma prawie 13. lat i muszę przyznać, że rozpieszczam ja najbardziej. Jest taka jak jej matka. Staram się być dobrym ojcem i mam nadzieję, ze mi to wychodzi. 'W sumie jest tak samo tylko może trochę smutno i nie mówisz mi dobranoc i nie mogę przez to usnąć'** Jestem szczęśliwy, bo moja żona dałą mi trzy największe skarby we wszechświecie i jeszcze cenniejszy skarb, wieczną miłość. Mimo jej śmierci obrączka nadl znajduję się na moim palcu.  Dzięki temu mam jeszcze większą pewność, ze prędzej czy później spotkamy się tam po drugiej stronie i już zawsze będziemy razem. Oboje dopełnimy słów swoich małżeńskich przysiąg.
********************************************************************************

*zaklęcie wymyślone na potrzeby opowiadania 
** fragment piosenki  HuczHucz „Gdyby nie to”
Witajcie :*
Jak skończę rozdział to będzie jeszcze jutro.
Nie wiem czy zauważyliście zmiany na blogu.
Czekam na wasze opinie dotyczące tych właśnie zmian jak i mojej drugiej w życiu miniaturki.
Pozdrawiam Was serdecznie skarby :*

Ps: Linki do swoich blogów zostawiajcie w zakładce SPAM.
Spis treści, znajduje się w zakładce "Departament Tajemnic"

EDIT : Zapomniałam o jednej ważnej  rzeczy nie daję już odpowiedzi na każdy komentarz, bo mi mama laptopa zabrała a na telefonie jest ciężko. Wiedzcie, ze czytam każdy komentarz i jestem z ich powodu szczęśliwa :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 8- Ty chyba, nie mówisz, że ona się poszła BAWIĆ!

Rozdział zbetowany :D La_tua_cantante jest wielka i zdążyła mi go zbetować :* Dziękuje słonko :) Jestem ciekawa co o nim sądzicie i zastosuje mały szantaż, mianowicie, jeżeli do piątku doczekam się dwudziestu komentarzy, nie licząc moich, no albo przynajmniej piętnastu nowy rozdział będzie już w tedy. :P W sobotę mam wesele więc rozdział najprawdopodobniej w poniedziałek, no chyba, że będzie te 15 komentarzy :D  Wiecie jak na prawie sto wejść dziennie po 6/7 komentarzy nie licząc moich, to jest trochę przykre. 

Rozdział jak zwykle dla La_tua_cantante, bo jest wielka. I dla Alex, bo jest Diabełkiem :P I dla jedynej i nie zastąpionej Rouse. Oraz dla wszystkich komentujących. Buziaki :*

Rozdział 8

 Ludziom powinno się wybaczać, powinno się dawać im szansę, ale nie można być naiwnym. Pierwsza szansa jest zawsze, drugą należy dawać, aby się przekonać czy ktoś nauczył się czegoś się na błędach, jednak trzecia szansa to już naiwność. Dracon Malfoy dostał od życia drugą szansę i zamierzał ją wykorzystać. Zmienił się i miał nadzieje, że na lepsze. Teraz, kiedy stał tak, przed wejściem do klubu trzymając dziewczynę, a właściwie piękną kobietę za dłoń, zdał sobie sprawę, że szczęście jest coraz bliżej. I, że będzie tę kobietę chronił do końca swoich dni, nie wiedział, po co i dlaczego, a tym bardziej skąd wzięła się taka myśl w jego głowie, ale tylko tego był pewien. Od tej chwili, w której zdał sobie sprawę, że u Hermiony ma tak zwaną „czystą kartę” będzie robił wszystko, co w jego mocy, aby ochronić tą kobietę. Co wcale nie oznacza, że będzie się zachowywał jak ostatnia ciota. W końcu nie od parady ma nazwisko Malfoy. A gdyby tak …To jest bardzo dobry pomysł... Już wie, co zrobi.... Uśmiechną się iście ślizgońsko i wprowadził Hermionę do klubu.
-Dlaczego nie teleportowaliśmy się do środka? -Zapytała przerywając jego zamyślenie
-Na klub rzucone są zaklęcia, które zabezpieczają miejsce przed teleportacją do wewnątrz. Można teleportować się tylko z sekcji VIP-ów, ale do klubu nie ma możliwości teleportowania się.
-Ale jak oni to zrobili, jak byliśmy w Hogwarcie to nie czytałam o takim...
-Tak wiem, w hogwarckiej bibliotece jest mało książek, których nie przeczytałaś, to zaklęcie wymyślili śmierciożercy, ale uprzedzając twoje pytanie po wojnie poznała je większość czarodziejów, bo pewien idiota nie potrafił trzymać języka za zębami-przerwał jej- I tak znasz tego kretyna, to Flint.
-Jak to Flint?!?!
-Och Granger, czy to teraz takie ważne, mamy imprezę, bawmy się-powiedział uśmiechając się ironicznie, cóż, pomyślała” chyba wraca stary Malfoy, skoro tak....”
-Skoro chcesz się bawić, Malfoy, to, czemu nie- uśmiechnęła się drapieżnie i zniknęła w tłumie. Dracon stał chwile w miejscu i patrzył za tą zidiociałą gryfonką, jeszcze przed chwila była taka mila....
"a jak coś jej się stanie", pomyślał, "a co cię to obchodzi, kretynie","dużo", "wcale nie", "tak"," nie", "tak","nie","tak","nie","KONIEC". Na tym zakończył swoje rozmyślania i ruszył w stronę kanapy, przy którym siedział Blaise z Potterem.
- Witam panów -powiedział -gdzie się podziały wasze partnerki, czyżbyście mieli ich już dość i utopili je w toalecie?- Uśmiechnął się lekko ironicznie rozbawiony swoją dedukcją.
-Ależ, oczywiście Smoczku, jakżeby inaczej, żadna panienka nie może z Tobą konkurować, kochanie.-Powiedział Diabeł
Harry parsknął niepochamowanym śmiechem, czym zwrócił uwagę połowy sekcji VIP-ów.
-Witamy chłopcy.- Powiedziała Gin z Pansy, które właśnie wróciły z toalety- Gdzie nasza Mionka.-Dodały chórem.
-Właśnie Smoczku gdzie Mioneczka-dodał Diabeł słodkim tonem.
-No, właśnie… eeee …ona poszła się bawić.
-Co?!- Wykrzyknęli przyszli państwo Potter
-Poszła się bawić.-Odpowiedział pewnie Draco.
-Ty chyba, nie mówisz, że ona się poszła BAWIĆ! Ty nie chcesz tego powiedzieć. Jej ostatnia ZABAWA skończyła się ogromnym kacem, połamanymi szpilkami i przynajmniej dziesięcioma adoratorami pod domem. To było jak nie mieliśmy jeszcze takich kontaktów, nie znacie dobrze Hermiony, poznaliście jej jakieś trzy twarze, a ona ma ich, co najmniej dziesięć i tylko ja aktualnie wiem, która jest prawdziwa. A Hermionę imprezowiczkę poznaliście w minimalnym stopniu.-Wykrzyknęła Gin.
-Musimy ją znaleźć.-Dodał Potter.
- Rozejrzyjmy się, jeżeli się nie rozkręciła znajdziemy ją w miarę szybko, ale jak rozpoczęła rytuał, ciężko będzie ją oderwać.-Powiedziała młoda narzeczona.
-Jaki rytuał?!- Wykrzyknęła trójka ślizgonów.
-Gin, może ty im opowiedz, a ja pójdę ją poszukać, powinna gdzieś tu być, porozumiem się z tobą, tak jak zawsze, ok??- Odpowiedział Harry i już go nie było.
-No Ginny, czekamy na opowieść-powiedziała Pansy- i jeszcze mogłabyś nam powiedzieć jak się z tobą twój narzeczony kontaktuje- dodał Blaise.
-Och..Od czego by tu zacząć.... No może najlepiej od początku. Pamiętacie Mionkę w szkole. Na pewno szczególnie ty Draco, prawda??? -uśmiechnęła się ironicznie- Twój odwieczny były wróg, czyli Hermiona Granger, kiedy miała piętnaście lat i była z nami na wakacjach w Norze pokazała nam coś, czego byśmy się po niej nie spodziewali, wyrwaliśmy się z bliźniakami na imprezę do FlowerClub'u tej meliny na Serpenowej, wiecie gdzie-kiwnęli głowami- na początku było tak hmmm zwyczajnie, piliśmy whisky, nawet nie wiedzieliśmy, że Mionka ma taką mocną głowę, wypiła najwięcej z nas, a mimo to wszystko pamiętała, tańczyliśmy sporadycznie, więcej piliśmy i siedzieliśmy przy barze. W końcu założyliśmy się, kto rozkręci imprezę, w sumie to głupio wyszło George wymyślił, że nagrodą będzie skrzynka Ognistej i usługiwanie osobie, która wygra przez tydzień, po kolei próbowaliśmy, ostatnia była Mionka. Poszła do DJ'a i poprosiła go o jakiś mugolski utwór nie znam go, w każdym razie, nigdy nie spodziewałabym się po niej, że będzie taka seksowna. Chyba wszyscy faceci pożerali ją wzrokiem, a ona bawiła się tak jakby w ogóle nie zawała sobie z tego sprawy, flirtowała z nimi, a za chwilę znów tańczyła, sama nigdy nie przegina, wie, kiedy przerwać, ale nie wszyscy to rozumieją i potrafią być natrętni, tak jak po ostatniej imprezie-uśmiechnęła się sama do siebie- jak się domyślacie ona wygrała, a my musieliśmy jej usługiwać przez tydzień, co najlepsze tylko ja miałam taryfę ulgową, nawet Harry musiał robić to, co im rozkazała, a wierzcie, że potrafi być naprawdę złośliwa, wtedy zastanawialiśmy się czy aby na pewno Tiara się nie pomyliła przydzielając do Gryffindoru. Podzieliła się z nami skrzynką Ognistej, chociaż tyle.....No tyle powinno wam wystarczyć, więcej podejrzewam, że dowiecie się dzisiaj, bo nasza Hermionka poszła się BAWIĆ, a dla niej zabawa oznacza tylko picie i taniec, nawet sobie nie wyobrażacie, jaka może być seksowna. - Zakończyła uśmiechając się promiennie.
Chwilę panowała cisza, którą przerwał Malfoy.
-A jak się kontaktuje z Tobą Twój narzeczony?
-Cóż, ta historia jest dość hmmm ciekawa. Pamiętacie jak byłam w pierwszej klasie miałam dziennik Toma Riddla?-Kiwnęli głowami na potwierdzenie- Można powiedzieć, że dzięki temu nawiązałam więź z Voldemortem, której on dzięki Godrykowi nie odkrył. Harry ma podobną więź i taka sama więź jest między nami. Odkryliśmy to przez przypadek jak... No nieważne, co. Tyle powinno Wam wystarczyć.
-No, ale, jak co??-Powiedział Blaise.
-Nie ważne.
-No, ale powiedz, prosimy.-Dopowiedziała Pansy.
„Hermiona na drugim końcu sali, rozkręca się, więc ciężko będzie chyba, że się pośpieszycie. Wiesz, że Cię Kocham, prawda?”
-Nie teraz- „w sumie to nigdy”, pomyślała- Harry znalazł naszą zgubę.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 7 - Wybaczysz mi?


Rozdział z dedykacją dla:
1.Rouse Karmen, bo po prostu jest.
2. La_tua_cantante, mojej kochanej bety, która specjalnie dla was zbetowała ten rozdział jak i wspierała mnie przy jego pisaniu. Dziękuje :*
3.Alex Okupskiej, dzięki której w wielkiej części pojawił się rozdział :)
W środę wyjeżdżam na tydzień jak będzie internet mi łąpał to dodam nową notkę, jeśli nie to dopiero jak wrócę. W każdym bądź razie postaram się. Pozdrowionka Kochani, a teraz czytajcie :)

EDIT: Rozdział przesłodzony, a główni bohaterowie trochę tracą na charakterze, obiecuję, że już niedługo Malfoy będzię w pełni Malfoyowaty,albo troche mniej ale też xD a Mionka ahh mam nadzieję, ze wam sie spodoba, ale to dopiero około 9 rozdziału ;)



Pojawili się przed czarodziejskim klubem „ Art Magic”. Jest on jednym z najdroższych klubów w Walii. Jakim cudem chłopakom wpadł ten pomył do głowy, nie wiadomo. Ale na pewno przed imprezą spotkali się we trzech. Tego były pewne. Ich porozumiewawcze spojrzenia mówiły wszystko. Weszli do klubu trzymając się za ręce, Diabeł i Pansy, Ginny i Harry i Hermiona z Draco. Nikt nie płacił za wejść. Dlaczego? Bo szefem klubu nie jest, kto inny jak Ernie Macmillan i jego żona Lavender. Ernie i Harry stali się dobrymi znajomymi, co obaj często wykorzystywali. Ernie, aby otworzyć klub powołał się na znajomość z Harrym, a Potter lubił imprezować odkąd skończył Hogwart, więc miał VIP-owskie miejsca i darmowe wejście. Sala wejściowa w kolorach czerwieni i czerni nadawała miejscu lekko tajemniczy wygląd. Po lewej stronie od wejścia były drzwi do szatni, a tam szafki z numerkami i kluczykami. Po prawej drzwi do toalet. Sala taneczna mogłaby się równać z rozmiarami z Wielką Salą w Hogwarcie. Kolorystyka ścian była różna, ale tajemniczość pozostała. Jedna ściana w kolorze głębokiego morza, druga przedstawiała zachód słońca, trzecia plażę, czwarta las o zmierzchu, a sufit był taki sam jak niebo na zewnątrz. Trzeba dodać, że wszystkie ściany były zaczarowane i wyglądały bardzo rzeczywiście. Panele na podłodze same się czyściły. Krwisto czerwone kanapy stały wokół parkietu, naprzeciw wejścia stał bar, skąpo ubrane kelnerki roznosiły zamówione drinki, które same unosiły się w powietrzu, dlatego nie było stolików. Muzyka była różna, były kawałki typowo mugolskie takie jak Eminem, czy Shakira, ale również na żywo grały Fatalne Jędze czy Wróżki*, oraz wiele innych zespołów. Całą grupą weszli na piętro urządzone z większym luksusem. Wszystko zrobione za pomocą magii, samo napełniające się butelki z alkoholem i kieliszki, unoszące się w powietrzu, kanapy w kolorze głębokiej czerni, które się rozszerzały się, aby było miejsce dla wszystkich. Ściany wykonane podobnie jak te na dole. Muzyka tylko na żywo, koncerty, autografy i imprezy ze sławami z Magicznego Świata tylko tam. Usiedli na jednej z kanap w rogu sali. Przywołali sobie drinki i rozmawiali o wszystkim. W końcu na scenę wkroczył ich ulubiony zespół Whitch in kitchen*, kiedy tylko rozbrzmiały dźwięki pierwszego utworu, mianowicie „For ever witch Us” Draco porwał Mionę na parkiet, Blaise tańczył już z Pansy od godziny, a Harry z Gin rozmawiali o ślubie, nie można ich było wyciągnąć na parkiet.
-Podoba się?-Spytał Draco, kiedy tańczyli już na środku parkietu. Nie wiedzieli, jakim cudem znaleźli się w centrum, ale nie obchodziło ich to.
-Tu jest wspaniale.-Odpowiedziała. Spojrzała w jego oczy i zatraciła się w ich odcieniu bezdennej głębi szarości i błękitu. Tańczyli w ciszy. Patrząc sobie w oczy. Kiedy skończyła się kolejna piosenka, Draco przerwał ciszę, która trwała między nimi.
-Chcesz coś zobaczyć?
-A co?
-Niespodzianka, chciałbym ci coś pokazać-odpowiedział puszczając jej oczko.
-Dobrze, prowadź.-Powiedziała podając mu rękę i uśmiechając się.
Ten złapał jej dłoń, a ona poczuła znajome szarpanie w brzuchu. Teleportowali się. Zamknęła oczy.
-Możesz już je otworzyć- powiedział Malfoy- Co o tym sądzisz?
Stali na dachu wierzchowca, nie wiedziała gdzie. Ale było pięknie. Niebo, na którym migotały miliony gwiazd nadawało temu miejscu romantyczny nastrój a widok był zniewalający. Budynki, parki, jezioro wyglądały jak klocki z takiej wysokości. Już wiedziała gdzie są. Draco teleportował ich na Moors Centre*- najwyższy budynek w Walii.
-Jejku-powiedziała szeptem, jakby bała się, że zakłuci tą aurę- tu jest przepięknie.
-Prawda, właśnie, dlatego cię tu zabrałem.-Wyczarował dwa kieliszki i wino-Wina??
-Poproszę.
Podał jej kieliszek, przez chwile rozmawiali o niczym, ale potem zapadła cisza, miłą dla uszu. Każde z nich zatopiło się w swoich własnych myślach. W końcu Malfoy nabrał odwagi i pomyślał, że jak nie teraz to już nigdy i zapytał
-O czym myślisz?
|-O wszystkim i o niczym. A ty?
-Też.....Hermiona - złapał ją za rękę-chciałem cię przeprosić, przeprosić za te lata upokorzeń, za wojnę, za wszystko, co złe ci wyrządziłem. Nie będę zasłaniał się ojcem, rodziną i tradycjami. Kiedy tylko mogłem powinienem im się postawić, wyprowadzić się, cokolwiek. Tylko szkoda by mi było zostawić matkę, ojca mimo wszystko też, w końcu jak to mówią rodziny się nie wybiera, a ja zostałem postawiony w sytuacji bez wyjścia.- Wskazał na swoje lewe przedramię, gdzie do tej pory widniał Mroczny Znak- Wybaczysz mi?- Ścisnął mocniej jej dłoń. Cały czas patrzył w jej oczy, w których zaszkliły się łzy. Jednak, kiedy milczenie zaczęło stawać się nieznośne, odpowiedziała: ·-Już dawno ci wybaczyłam Malfoy. Wybaczyłam, ale nie zapomniałam, tylu lat od tak nie da się wymazać z pamięci, zapomnieć. Rozumiem cię, gdyby ktoś kazał mi ratować rodzinę w taki sposób postąpiłabym podobnie. Wiesz, że usunęłam rodzicom pamięć. Teraz tego żałuje, oni żyją gdzieś daleko, a ja ich nie znalazłam. Do tej pory, kiedy tylko o nich myślę, chce mi się płakać, ale mam nadzieję, że są szczęśliwi. Wybaczyłam ci już dawno, wtedy, kiedy zacząłeś się zmieniać-uśmiechnęła się i na potwierdzenie tych słów przytuliła go.- A teraz może już wracajmy, bo będą się o Nas martwić.
-Dobrze, wracajmy odpowiedział z uśmiechem na ustach. Po chwili aportowali się z cichym trzaskiem, nadal trzymając się za ręce.

* nazwy wymyślone na rzecz opowiadania
*********************************************************************************
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 6- Szantaż, impreza, zaręczyny. cz.2

ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA WSZYSTKICH KOMENTUJĄCYCH  :D

Kilka godzin później były już w domu u Hermiony. Harry obiecał przyjść o 20 do dziewczyn. Pansy została poinformowana o małym wypadzie i teleportowała się do dziewczyn zaraz po tym jak przeczytała list. Teraz we trzy malowały się, ubierały lub brały prysznic. Zależy, w którym momencie. Aktualnie Gin szukała sukienki, a Pansy robiła sobie makijaż. Miona zabarykadowała się w łazience.Dziewczynom zostały już tylko dwie godziny do przybycia chłopaków. Śpieszyły się jak tylko mogły. Ale jak to dziewczyny plotkowały, malowały się i czesały jednocześnie co dla postronnego obserwatora z pewnością wyglądało by dość zabawnie.
-No Gin, ty nam w ogóle opowiadaj, kiedy i jakim cudem Potter Ci się oświadczył, kochana-powiedziała Pansy uśmiechając się niewinnie.
-Wiesz, mój Harry ma tyle odwagi, żeby oświadczyć mi się podczas romantycznej kolacji. Nie to co twój diabełek,kochana-odpowiedziała chytrze się uśmiechając. Pan momentalnie oblała się rumieńcem.
- My nie jesteśmy razem.
-Nie?!?!? Boże, Pan na co ty czekasz. Jedna singielka wśród nas wystarczy, a Diabełek, ma na Ciebie ochotę, co było widać na ostatniej imprezie.
-To był tylko pocałunek.-odpowiedział jeszcze bardziej czerwieniejąc, o ile było to w ogóle możliwe.-I jak to jedna??Przecież Mionka jest z twoim pożal się Boże bratem.
-Już z nim nie jestem- powiedziała Hermiona, która już od dłuższego czasu stała w drzwiach łazienki.-Ale o nie już tyle, a ty Pan weź się za Diabełka, bo Ci go jakaś sprzed nosa sprzątnie i tyle będzie.A ja nie chce pomagać w wydrapywaniu oczu jakiejś zdzirze, chociaż wiem, ze chyba sama świetnie byś sobie poradziła. Ale czego nie robi się z wdzięczności-uśmiechnęła się w iście ślizgoński sposób, dziewczyny wiedziały  co chodzi, a mianowicie o to co się wydarzyło, ze w szóstkę stali się dobrymi znajomymi w dobrej drodze ku przyjaźni. To co się wydarzyło w Ministerswie Magii stało się dobrą drogą do tego co najlepsze. I pomyśleć, ze Złota Trójca, połączyła się ze Srebrną Trójcą. Nikt nigdy nie pomyślał by, ze tak właśnie może się stać.
-Mionka, zrobić Ci makijaż-milczenie przerwała Pansy
-No możesz, a ja zajmę się włosami Gin.-powiedziała i uśmiechnęła się.
Już o 19:50 dziewczyny były gotowe. Więc na dobry początek wypiły po szklaneczce bursztynowego płynu, a mianowicie Ognistej Whiskey. Nie wiedziały gdzie Chłopcy chcą ich zabrać i kiedy już miały się zastanawiać nad tym na głos, zadzwonił dzwonek do drzwi. Mionka poszła je otworzyć, a za drzwiami stało trzech mężczyzn w czarnych garniturach i podobnych do siebie jak cholera. Różnili się tylko kolorami koszul, włosów i karnacją. Nie licząc charakterów.
-Hej, Mionka.-powiedzieli we trzej razem-Świetnie wyglądasz.- to również powiedzieli chórem, przez co wybuchneli śmiechem. Co przyciągnęło dziewczyny.
-Wy też, czyżbyście się razem zbierali, bo wyglądacie niemalże identycznie.-powiedziała Gin z uśmiechem i podeszła do swojego narzeczonego.
-No nie, tak jakoś wyszło.- powiedział Smok.
-Ogólnie to tylko my wiemy gdzie idziemy więc, musicie kochane dziewczynki zdecydować się na teleportację łączną.A państwo Potter jakbyście się już oderwali od siebie to byłoby lepiej, bo nie wiem czy dziewczyny wszystko mają.-dopowiedział jeszcze.
-Mamy mamy-potwierdziły w tym samym czasie. Znów wybuchli śmiechem.
Hermiona przyglądała się chłopakom, jak świetnie wyglądają w garniturach. Smok miał błękitną koszulę z odpiętymi trzema guzikami od góry i niezapiętą marynarkę. Wyglądał mega pociągająco. To znaczy ładnie. Skarciła siebie w myślach. Harry miał biało czarną koszule z ognikami na dole i luzacką marynarkę. Włosy zwichrzone, świetnie wyglądał i pasował do Gin. Dziewczyna miała obcisłą, krótką sukienkę bez ramiączek. Z białym dekoderem i resztą w kolorze czarnego. Niesamowicie pasowały jej do tego włosy.Które Hermiona przeżuciła na jej prawe ramie i za pomocą magii, sprawiła, ze na pewno się nie rozwalą. Były trochę natapirowane, co dodawało jej drapieżności. Diabeł miał blado czerwoną koszulę i odpięta tak jak chłopaki, trzy guziki od góry. Marynarkę miał narzuconą na to, jedno włosy były ścięte prawie na łyso i wyglądał również niesamowicie. Pansy stanęła koło niego w swojej czerwonej sukience z koronki. Sukienka miała halkę, ale z takiego materiału, ze jej bielizna prześwitywała. Sukienka na 3/4 uda, pięknie się kręciła przy obrotach co sprawdziły już wcześniej. Góra opięła jej sporych rozmiarów biust a plecy były niemal całe odsłonięte. Blais na jej widok zaniemówił. Potem powiedział jej coś na ucho, a dziewczyna się zarumieniła.  Jej włosy ułożone falami na plecach  pięknie komponowały się z całym strojem, bo nie ma to jak czerwień i czerń. Smok stał wpatrzony w Hermionę, która wyglądała niesamowicie w długiej do ziemi sukni w kolorze morskiego błękitu. Sukienka doskonale podkreślała atuty dziewczyny, a rozcięcie na boku lewej nogi dodawało jej seksapilu. Jej włosy zostały wyprostowane i opadały na ramiona i plecy.  Chłopcy złapali swoje partnerki za ręce i po chwili zniknęli, nikt tego nie zauważył.

*********************************************************************************
Witajcie Kochani :*
1.Przepraszam za małe opóźnienie, miałam mały rozgardiasz w domu.
2.Mam nadzieję, ze mi wybaczycie długość tego rozdziału,ale coś mi ostatnio pisanie nie idzie.
3.SZUKAM BETY, kontakt na gg 5789049
4. CZYTASZ = KOMENTUJESZ
To chyba tyle, może jeszcze dzisiaj dopiszę coś do  tego rozdziału więc może eis wydłużyć ;)
POZDROWIONKA :****