niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 12- "Kłótnia"




Gdyby tylko życie było tak udane,
Gdyby tylko wszystko było tak jak jest zaplanowane,
Gdyby tylko marzenia się co chwile spełniały,
Gdyby choroby nie istniały,
Gdyby każdy z nas miał na wszystko czas,
Gdyby miłość w kieszeni miał każdy z nas,
Gdyby tylko życie nie dawało w kość,
Gdyby los nie rzucał nas na stos....


Minął miesiąc od rozpoczęcia nowego roku szkolnego w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, wszystko było idealnie. Uczniowie przyzwyczaili się do pokoju panującego miedzy sześciorgiem zagorzałych wrogów, nauczyciele zamęczali z powodu zbliżających się OWTEM-ów i SUM-ów. Wszyscy cieszyli się życiem, tak jak to w Hogwarcie bywa. Ale dzisiejszy dzień miał być nieszczęśliwy. Było to widoczne już od wschodu słońca. Zamiast pomarańczowego nieba pewna czekoladowo oka gryfonka ujrzała ciemność. Padał deszcz i od rana zbierało się na burzę. Mało kto był tego dnia w wyśmienitym humorze. W Wielkiej Sali zamiast gwaru wesołych rozmów słychać było smętne pomruki niezadowolonych i niewyspanych uczniów. Jedynie Dumbeldore, jak zwykle w wyśmienitym humorze, częstował wszystkich swoimi cytrynowymi dropsami.

Jego niebieskie szaty w morskim odcieniu kontrastowały z siwizną brody i włosów. Patrzył na wszystkich spod połówek okularów i obdarowywał wesołym uśmiechem, który naciągał wszystkie jego zmarszczki, a przybywało ich z roku na rok. W wieży Ravenclaw niemal wszystkich uczniów morzył sen, jednakże pewna blond włosa uczennica, jak zwykle tryskająca energią i zarażała optymizmem, zbierała się na codzienne pyszne śniadanie w Wielkiej Sali.

W wieży Huffelpufu było nadzwyczaj cicho i spokojnie, gdyż wszyscy uczniowie tego domu byli już w Wielkiej Sali, bądź na szkolnych korytarzach.
Dom Slytherina był jak zwykle mroczny i cichy, każdy schodził z drogi przywódcy ich domu i jego przyjaciołom, a dzisiaj wchodzenie im w drogę nie skończyłoby się dobrze. Każdy z nich był w parszywym humorze, łącznie z potomkiem samego Diabła, Blaisem Zabinim, którego zazwyczaj trzymał się dobry nastrój.
Mieszkańcy dormitoriów Gryffindora byli zmęczeni i smętni. Nikt nie był w dobrym humorze. Być może był to wpływ pogody, ciśnienia, października, ewentualnie osłabienia magii. Nikt tego nie wiedział.

Kiedy Wielka Sala zapełniła się uczniami, przynajmniej część z nich odzyskała dobry humor. Hermiona Granger wychodziła z wieży Gryffindoru i zmierzała schodami w stronę Wielkiej Sali. Wyglądała jak okaz niezwykłej niedbałości, ale była zbyt zmęczona by zwrócić na to uwagę. Jej czerwony sweterek nałożony został na odwrót, koszula była źle zapięta, pończochy postrzępione, buty niezawiązane. Nawet Dracon Malfoy tego feralnego dnia był w nieładzie: źle zapięty krawat, niedopięta koszula, pomięte spodnie. W takim stanie zmierzał w stronę Wielkiej Sali. Skacowany, bo nie mógł znaleźć odpowiedniego eliksiru, i głodny, bo mimo wszystko niezmiernie chciało mu się jeść. Nagle z impetentem na kogoś wpadł:

- Uważaj jak chodzisz...

- Ty też mógłbyś imbecylu!

- Merlinie, Hermiona... - powiedział i podał jej rękę.

- Godryku, uważałbyś czasem Malfoy - dodała z wyrzutem, odrzucając jego wyciągniętą dłoń. Wstała naburmuszona i poszła w stronę Wielkiej Sali. Malfoy chwilę stał z otwartą buzią, po czym odwrócił się urażony i ruszył w stronę lochów do swoje prywatnego Dormitorium, aby napić się Ognistej. Być może picie alkoholu z rana nie było najlepszym pomysłem, ale po tym co miało przed chwilą miejsce musiał jakoś wyjść z szoku.

***

No może by i go przeprosiła, ale z drugiej strony... Po co na nią wpadał?! Niech by uważał jak chodzi, a nie na nią wpada, imbecyl. Ale za to przystojny imbecyl... Idiota, ale te jego oczy...
GRANGER, koniec tych przemyśleń! Takie myśli kłębiły się w głowie Hermiony Granger, kiedy kończyła jeść najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Och, no dobra przeproszę go na Eliksirach. Jednak ani na eliksirach, ani na żadnych innych zajęciach Hermiona nie miała okazji przeprosić Dracona. Gdy tylko do niego podchodziła, on traktował ją jak powietrze. Blaise, Pansy, Ginny, ani nawet Harry nie mogli przemówić mu do rozumu. W końcu Hermiona zrezygnowała i stwierdziła, że Malfoy sam do niej przyjdzie. Nie wiedziała jednak, że w pokoju obok chłopak postanowił przyjąć przeprosiny...

***


Tydzień później Dracon Malfoy i Hermiona Granger wciąż byli na ścieżce wojennej. Ranili się słowami, czynami, ukradkowymi spojrzeniami. Uczucie, które zaczęło w nich kiełkować, zniknęło jak za machnięciem różdżki - schowane w najdalszych zakamarkach serc. Nie pomagały namowy przyjaciół, rozmowy... Nic. Nastały okropne czasy. Ale najgorsze dopiero na nich czekało.

***


- Uważaj jak łazisz, idiotko! - powiedział Malfoy, który wychodząc z Wielkiej Sali zahaczył przypadkowo barkiem o Hermionę, która jeszcze bardziej przypadkowo włożyła łokieć między jego żebra.

- To ty uważaj, fretko - powiedziała z wyniosłością w głosie.


- Jak się zwracasz do arystokraty... szlamo! - w oczach Hermiony zabłysnęły łzy, ale nie rozpłakała się. Kiedy już miała coś odpowiedzieć, oboje usłyszeli chłodny głos profesora.

- Granger, Malfoy, odejmuje waszym domom po pięćdziesiąt punktów, a wy otrzymujecie szlaban. Dzisiaj o 20:00 przed moim gabinetem - obrzucił ich morderczym spojrzeniem i odwrócił się w stronę lochów powiewając przerażająco swoimi czarnymi szatami. Granger i Malfoy obrzucili się spojrzeniami i odeszli, każde w swoją stronę.


***

Równo o 20. Draco i Hermiona stawili się w gabinecie Snape'a. Po odebraniu różdzek profesor dał im dwie godziny na wyszorowanie kociołków ręcznie, a trzeba pamiętać, że wyczyszczenie aż 150 sztuk wymaga czasu, cierpliwości i siły.

Przez pierwszą godzinę pracowali w ciszy, ale Draco dłużej tak już nie mógł. Co chwile przybliżał się do gryfonki, gdyż po raz pierwszy w swoim życiu chciał kogoś przeprosić, a dokładnie przeprosić ją za to słowo. Słowo, którego nie używał od końca wojny. Słowo, którym ranił ją tyle czasu. Znienawidzone, raniące, okropne... SŁOWO.

Delikatne muśnięcia dłońmi i otumaniający zapach perfum przyprawiały Hermionę o zawroty głowy, dreszcze i motylki w brzuchu, a także przyśpieszone tętno i szybsze bicie serca. Starała się to ignorować, ale kiedy on stał obok było to niemal niemożliwe.

Wreszcie szlaban się skończył. Snape przyszedł, oddał im różdżki i kazał migiem wracać do siebie. Wykorzystał też okazję i zagroził im kolejnym, dłuższym i cięższym, szlbanem, jeżeli jeszcze raz będą się tak wyzywać. W końcu powinni zachowywać się jak dorośli.

Kiedy Hermiona szła do wyjścia lochów nagle ktoś złapał ją za nadgarstek, a drugą ręką zakrył usta. Poczuła znajome perfumy i wiedziała, że to Malfoy. Miała ochotę go kopnąć, ponieważ rękę z różdżką miała zablokowaną, ale nie zdążyła, gdyż w jednej chwili została przygwożdżona do ściany i brutalnie pocałowana. Na początku próbowała się oprzeć, jednak pod naciskiem jego warg uległa. Miękły jej kolana, a motyle w brzuchu nie chciały przestać latać. Nagle oderwali się od siebie, a ona usłyszała tylko ciche, ledwo dosłyszalnie wyszeptane, słowo „przepraszam” i zanim się zorientowała Malfoya już nie było.

*****
Witam Was po tak długim czasie. Mam nadzieję, ze rozdział się spodoba, następny w styczniu i o wiele dłuższy, proszę o komentarze, bo tylko one motywują mnie do pracy, jeżeli chcecie porozmawiać zapraszam na GG. Przepraszam za błędy, szukam bety!!!
Buziaki:*
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, OBY BYŁ LEPSZY NIŻ  TEN!! 

wtorek, 29 października 2013

Rozdział 11- Hogwart


Hogwart...dom, szkoła, przygoda, przyjaciele, szczęście, miłość,zabawa, imprezy. Synonimy, które od kilku lat towarzyszą podróżującej szóstce przyjaciół. Przyjaciele, jak to dziwnie brzmi, ślizgoni i gryfoni... zjednoczenie, przyjaźń?!
Ale wróćmy do podróży. Szóstka znajomych...dobrych znajomych...przyjaciół jechała w jednym przedziale pociągu Londyn Express, odjeżdżającego z dworca Kings Cross. Z peronu 9 i 3/4. Jechali do Howartu, nowego Hogwartu, tego samego,ale jednak nowego. Jechali tam, po to by spędzić ostatni rok razem... rok, który tak wiele zmieni, szczególnie u dwojga z nich. Co do wspomnianej pary... Jedno z nich spało oparte o szybę, na nim leżał przyjaciel, a obok smacznie śpiącej dwójki siedział ciałem, lecz nieobecny duchem zakochany po uszy chłopak. Oczy zasnute mgła, rozmarzony, rozbiegany wzrok. Nie obecność duchowa. Widać to po nim na pierwszy rzut oka. Jego obiekt westchnień siedzi po drugiej stronie przedziału, służąc za poduszkę, ale nie przeszkadza jej to wpatruje się w chłopaka takim samym rozmarzonym wzrokiem. Oboje maja ogromne uśmiechy na twarzach. Obok rozmarzonej dziewczyny siedzą dwie inne, jedna po prawej, druga po lewej stronie. Obie śpią z tym, że jedna z nich z książka na kolanach. Mugolska powieść fantastyczna "Zwiadowcy". Nikt kto ją zna z widzenia, czy kiedykolwiek o niej słyszał, jak i również mieszkańcy jej domu nigdy nie posadziliby jej o czytanie mugolskich powieści, przecież to nie wiarygodne, żeby ONA?! Druga dziewczyna śpi, na jej kolanach znajduje się miś, miś który przypomina jej o chłopaku, który zdradził, ale ona nie myśli już o nim jej myśli zajmuje ktoś inny, całkiem inny Może to i dobrze?
-Mionka wstawaj! Pansy do cholery złaźcie ze mnie! Dziewczyny wasze rzeczy zniknęły!
Obie wyżej wymienione jak na komendę podniosły głowy w tym samym
momencie. Co spowodowało tylko jedno, mianowicie guzem, a właściwie
guzami na głowach.
Ginny zaczęła się śmiać, a dziewczynę z obolałymi minami, udały, ze się na nią obrażają. Chłopaki jak na komendę podnieśli się z siedzeń. Wojna i na nich pozostawiła swój ślad. Automatycznie wyciągneli różdżki, ale gdy tylko zobaczyli o co chodzi, sami zgieli się w pół ze śmiechu.
 Obie dziewczyny z obrażonymi minami wyszły z przedziału i stanęły obok okna. Chwilę pózniej wróciły do pomieszczenia, bo przypomniały sobię, ze muszą nałożyć szaty Hogwartu. Pzecież już prawie byli na stacji w Hogsmeade.
Nikt z nich nie przepuszczał, że te dziesięć miesięcy razem obróci ich świat do góry nogami. Nikt...

***

-Witam Was moi drodzy w nowym roku szkolnym. Witam wszystkich pierwszorocznych, a także tych , którzy są w naszym domu po raz wtóry. Przed kolacją chciałabym,abyśmy wyszli na błonia, tylko proszę o spokój. Jeszcze nie skończyłam moi drodzy.  Kiedy odbudowywaliśmy Hogwart, w czym wielu Was brało udział, razem z profesorami, oraz kilkorgiem innych uczniów z klas siódmych uzgodniliśmy pewien pomysł, ale to może za chwilę. Teraz udajmy się na błonia.
Wszyscy wstali i zaczęi wychodzić z Wielkiej Sali. Nikt nie wiedział o co chodzi... No może prawie, bo pewna szóstka uczniów doskonale wiedziała w czym rzecz.
Na błoniach był nie kto inny jak Kingsley Shacklebolt, Moly i Artur Weasley,Georg Weasley i jego narzeczona Angelina, Bill i Fleur, Ron, Charlie, Luna Lovegood i Nevill Longbottom.Wszyscy wpatrywali się w gości zdziwieni. Nagle spośród tłumu uczniów wystąpili Hermiona Granger, Pansy Parkinson, Ginny Weasley, Blais Zabini, Draco Malfoy i Harry Potter. Ustawili się obok gości, dołączyli do nich wszyscy profesorowie. Przeszli kilka metrów dalej do skał na zboczu, wszyscy poszli za nimi. Uczniowie wpatrywali się w nich niezrozumiałym wzrokiem, a oni patrząc na siebie unieśli różdzki, wymówili niewerbalne zaklęcie i...
To co się stało było niesamowite.  Przedstawiciele Ravenclaw unosili nad sobą kulę wiatru, Huffelpaffu  ziemię, Slytherinu wody, a Gryffindoru ognia. Połączyli ze sobą cztery żywioły, wszystkich oślwpiło jakrawe światło i dym. Kiedy dym opadł przed nimi stał pomnik. Nie byle jaki pomnik. Żywy pomnik, składający się z  kwiatów róż,
różnokształtnych liści, i wyglądał przepięknie. Zapach roznosił się wkoło i na kilometr czuć było magiczną aurę. Na każdym liściu było wypisane imię i nazwisko poległego w bitwie o Hogwart.
-To bardzo prastara magia- powiedziała dyrektor szeptem,jakby bała się zaburzyć, tę aurę-  Na wszystkich  liściach  wypisane są imiona i nazwiska poległych w bitwie o Hogwart. Wszystkich.
U twórców tego pomnika widniały lekkie uśmiechy. U innych znów zdziwienie, lub łzy w kącikach oczu.
- Chcieliśmy, aby przyszłe pokolenia również pamiętali tych, którzy dali z siebie tak wiele, najwięcej … Wiem, ze każdy z nas, ma kogoś z nich w sercach i tam nigdy nie umrą.-po chwili ciszy dodała- możemy wracać do budynku.
Wszyscy ruszyli za nią, część z ponurymi minami, inni z rozmarzonym wzrokiem, każdy we własnym świcie.

***

-Mionka, co jak co, ale to nam się udało!- wykrzyknęła Gin, kiedy znalazły się już  w dormitorium.
-Tak, Malfoy miał świetny pomysł.
-Ale ty wymyśliłaś wygląd i dodałaś kilka elementów- dodała Gin.
- Tak jasneeee Gin -powiedziała przeciągle ziewając- idźmy już spać,  jestem strasznie padnieta.
-Dobrze, dobrze, ale...ja idę pierwsza do łazienki!- wykrzyknęła i zanim Hermiona zdążyła się chodźby obejrzeć,Ginny uciekła do łazienki.
- No pięknie-powiedziała do siebie czekoladowo oka- teraz to sobie poczekam.

***

-Tygrysie jak myślisz, wydarzy się oś w tym roku?
-Zawsze się coś dzieje Blais, kiedy ja jestem w tej szkole coś musi się dziać, zresztą tutaj nigdyn nie jest spokojnie- powiedział Potter.
-Fakt, tutaj nigdy nie było i nie będzie spokojnie- powiedział Draco.
-A to wszystko przez ciebie Harry- dodała Pansy, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- A tak w ogóle, to czemu idziesz z nami Tygrysku-powiedział Blais.
-Wiesz Diabełku, chciałem dowiedzieć się jakie jest wasze hasło do Pokoju Wspólnego, zeby wykraść wasze zapasy Ognistej.
-Słyszałeś Smoku,Tygrys chce  nam wykraść zapasy Ognistej.
-Słyszałem, słyszałem, a ty Puma słyszałaś?
-No coś obiło mi się o uszy.
Mówiąc to przybliżyli się do Harrego na niebezpieczną odległość.
-Też, was kocham,ale muszę lecieć do narzeczonej-powiedział śmiejąc się.
-Leć, bo ktoś ci ją jeszcze ukradnie- powiedzieli chórem ślizgoni, po czym wszyscy wybuchli śmiechem.

***

Znów w Hogwarcie, w domu. To miejsce jest takie inne niż Malfoy Manor. Wiele razy zastanawiałem się, co by było, gdybym kilka lat temu przyjął propozycję Dumbeldora, może wszystko byłoby inaczej. Od lat jego słowa wędrują w mojej głowie, pamiętam je tak dobrze :
  „Przejdź na właściwą stronę, Draco, a ukryjemy cię tak, że nikt cię nie znajdzie, uwierz mi. Co więcej, mogę jeszcze tej nocy wysłać członków Zakonu Feniksa do twojej matki, żeby i ją ukryli. Twój ojciec jest teraz bezpieczny w Azkabanie... Kiedy nadejdzie czas, możemy i jego chronić” .

Co by było gdybym się wtedy zgodził... Dobra smoku nie ma co gdybać idziesz spać.
Zanim zasnął przed oczami pojawiła mu się twarz pewnej gryfonki, która mimo wszystko zostawiła i zostawia wielki ślad w jego życiu, ale czy zostanie z nim na zawsze? Dracon Malfoy zasnął w objęciach Morfeusza.
W tym samym czasie pewna gryfonka w końcu wychodziła z łazienki. Ach ta Ginewra kiedyś doprowadzi ją do szału, ile można siedzieć w toalecie, czy ona tam poszła na randke...
Mimo tylu lat, Hermiona nadal nie mogła się przyzwyczaić do tego ile czasu zajmuje jej przyjaciółka w łazience. Ułożyła się na wielkim łóżku i zapadła w objęcia Morfeusza, jeszcze tylko przez chwilę myślała o jutrzejszych zajęciach, potem przed jej oczyma mignął obraz blodwłosego ślizgona. Coś czuła, ze w tym roku się od niego nie odpędzi.

~*~
Witajcie.
Przepraszam Was za tak długie przerwy, ale mam pewne problemy,
które muszę rozwiązać.
Kolejny rozdział postaram się dodać jak najszybciej.
Pozdrawiam.
Proszę o komentarze.

sobota, 28 września 2013

Rozdział 10 - Opowieść Ginevry

Witajcie :*Na początek chcę Was przeprosić.. jestem wredna i zła.... rozdział dopiero teraz i na dodatek niezbetowany, bo nie mam już bety Karolina nie może i zostałam z tym sama, a też mam tego za dużo wszystkiego, wiec jak ktoś jest chętny to proszę o kontakt na GG. Rozdział jest nudny i wgl mi się nie udał, bynajmniej moim zdaniem....Dotarliśmy do 1/3 opowiadania i mam przeczucie  że jeżeli mi się uda to do końca 2013 skończę to opowiadanie...
Zapraszam do czytania i  komentowania :) Buźki:*
KOLEJNY ROZDZIAŁ JAK TYLKO NAPISZĘ :)









Rozdział 10  „Opowieść Ginevry”


-Kiedy ciebie Hermiś chcieliśmy zabrać od tych napaleńców, Malfoy podszedł i zaczął z tobą tańczyć, na co mu pozwoliłaś- dodała widząc, ze Miona chce zaprzeczyć- tańczyliście, no długo, tańczyliście. Nie wiem ile, przeciez nie liczyłam.Wszyscy świetnie się bawiliśmy. Duzo piliscie. Ja piłam tylko piwo kremowe-dodała- Było gdzieś koło czwartej nad ranem. Kiedy Smok i Diabeł wpadli na pomysł wrocenia do domu i picia w szóstkę. Nie powiem fajny pomysł, ale ciekawie się zrobiło....-tutaj dziewczyna dodała efektywna przerwę, aby każdy mógł wszystko przetrawić- pytania później Pan-dopowiedziala z uśmiechem. - Wszyscy teleportowalismy się tutaj. Nawet teraz zastanawiam się jak nam się to udało, bo byliście w dość upitym stanie.-uśmiechnęła sie- Na początku było w miarę w porzatku o ile można mówiąc o porzatku mając dwóch nawalonych w trzy dupy chłopaków i tyle samo dzieczyn w podobnym stanie. Ja i Harry jakoś ogarnialismy. W końcu któreś z was wpadło na pomysł zagrania w magiczna butelkę. Tak samo jak u mugoli tylko, ze zadanie zawsze trzeba wykonać i mówi się sama prawdę. Nie uda się kłamać. Ale może macie mysloodziewnie?
-Ja mam.-powiedzial Draco.
-Weź ja przynies, jak możesz, przyda się, chce wam coś pokazać.
-Za chwile będę.

Teleportowal się do Malfoy Manor.Dawno tu nie był, ale drogę do swojego pokoju znal na pamięć. Wszedł tam nawet się nie oglądając na te sterylnie białe ściany, na których tyle razy widniały ślady krwi. Na te ściany, po których tyle razy niosło się echo ludzkich krzyków. Nie chciał oglądać tego domu. Nienawidził tego budynku. To nawet nie był dom. Bo "dom" zazwyczaj kojarzy nam się z ciepłem,miłością, powrotem, rodziną, a jemu. Jemu "dom" kojarzył się tylko i wyłącznie z cierpieniem. Ściany pałacu MalfoyManor były albo zielone, albo białe albo czarne. Różne odcienie tych kolorów, ale tylko i wyłącznie tych. Elegancja, arystokracja, sterylność, od przepychu w każdym pomieszczeniu aż się niedobrze robilo. Miejsce zbrodni- jedyne dobre określenie na ten budynek. Wszedł do swojego pokoju przez białe brzozowe drzwi. W środku raziło w oczy elegancja. Ciemne, prawie czarne meble i białe ściany. Drewniana, machoniowa podłoga. Żadnych pamiątek, wspomnień nic tylko sterylność i elegancja. Na szczęście w tym pomieszczeniu, które byli jego pokojem. Darowano sobie ozdoby ze złota. Podszedł szybko do jednej z trzech szaf otworzył odpowiednim zaklęciem i trzymając mysliodziewnie teleportowal się spowrotem do domu Hermiony. Na jego sercu zapaliło się światełko dobra i ciepła, które było pokryte lodem kiedy ten przebywał w Malfoy Manor.

***
-To co może zrobię nam herbatki, albo kawy, a może chce ktos dyniowwego soku?-spytała Hermiona, pozostałą czwórkę siedzaca w pokoju. Kiedy tylko Malfoy znikną poczuła  irracjonalne ukłucie żalu, ale nie chciała dopuścić tej myśli do siebie. To nie możliwe. Po prostu co mnie to jak wróci i czy dotarł cały. Przecież to jego dom. Ale czy takie miejsce można nazwać domem?
 "Hermiono,koniec tych przemyśleń w tym momencie" podziałało.
-Ja herbatki poproszę -powiedzieli w tym samym momencie przyszli państwo Potter. Spojrzeli na siebie, uśmiechnęło się słodko i zatopili w swoich wargach.
-Kawę czarna z melkiem jeśli można, łaskawa pani.-Powiedział Blais.
-Masz może Latte? A z reszta... Chodź pomogę Ci zrobić i przynieść wszystko.-dodała Pan, wstając.
-To mówisz, ze wracasz do Hogwartu,niunia?
-Wracam, chłopaki też, Ruda z Potterem wracają?
-Jasne niunia,Gin mnie nie zostawi na pastwę slizgonow-Dodała Mionka uśmiechając się.-A wy z Blaisem planujecie coś o czy nie wiem?
-Kiedyś się dowiesz-odpowiedziała uśmiechając się szeroko.
-Draco zrobić to co zwykle?
-Tak, w sensie, to co zwykle po imprezach. A skąd ty wiesz co on pije na kaca. ?
-Ma się ten kontakt..... Kawa mielona z łyżeczka cukru, czterema kkroplami eliksiru na bol głowy i jedna na bol mięśni.-dopowiedzialy po chwili w tym samym czasie i zaczęły się śmiać. Po chwili lewitowały tace z napojami do salonu i siadly na kanapie.
-O idą nasze piękne panie- powiedział Blais. Na co towarzystwo ryknęło śmiechem. Byli tak głośno, że nie usłyszęli trzasku towarzyszącemu teleportacji. W korytarzu pojawił się Draco z myślodziewnią, gdy tylko usłyszał śmiech swoich znajomych i przyjaciela sam uśmichnął się do siebie.
-A gdzie jest Draco? -zapytała się Hermiona w przerwie  salwy śmiechu.
-Tu jestem- powiedział Malfoy wchądząc do salonu. Wygrądał smiesznie. Rozwichrzone blond włosy, opadające na czoło. Czarny T-shirt z zielonym smokiem i szare, zmyłe mugolskie dresy. Pod pachą dzielnie dzierżył myślodziewnię, która niedługo miała im wyjawić, co takiego działo się kidy znalexli się tu gdzie są teraz. Wszysto miało się wyjaśnić. Tylko nikt z nich nie do końca chciał wiedzieć co robili. Być może bali się tego co zobaczą. Ale gdyby ich spytać o to, to z pewnością by zaprzeczyli. Bo jakim cudem,który kolwiuek gryfon, czy ślizgon pzyznałby się do tego, ze się czegoś boi  ie mówiąc o gryfonkach, bo to są przecież najodważniejsze kobiety na świecie, one nie znają słowa lęk. Ale w sercu, gdzieś tam, za tą mięsniową tkanką, która pompuje krew  w metaforycznym sensie zakwitła obawa, bo co jeśli powiedzieli coś czego nie powinni, albo co gorsza wyjawili swoje sekrety. Fakt, faktem ta szóstka zbliżyła się do siebie, ale czy wystarczająco.
-Malfoy!-wykrzyknęli chórem i znów wybuchli śmiechem, widać humorek im dopisywał.
-ał-syknął Draco.-Ja rozumiem, ze wy już po eliksirku i wgl, ale ja mam tutaj kaca gigant, i zaraz głowa mi pęknie.  Mionuś, skarbeńku masz może coś dla mnie?-spytał robiąc słodkie oczęta niczym Kot w butach ze Shreka.
-Oczywiście, Dracze, dla ciebie wszystko.....a w sumie nie dla Ciebie to ni, ale masz tą kawusię swoją. -dodała z lekkim uśmiechem
-No tak, bo po co coś dla mnie.
-Nie ma za co Malfoy-odpowiedziała i usiadła z powrotem. Blondyn ledwo zdążył upić łyk kawy,kiedy dodała- No to skoro już się napiłeś to usiądź gdzie chcesz stawiaj myśloodziewnie, a Gin skarbie dawaj wpomnienie, jestem niezmiernie ciekawa co my takiego wyrabialiśmy.
-Już, już.-powiedział Draco.
Po chwili myślodziewnia stała pośrodku salonu, a sofa i dwa fotele znalazły się wokół niej.
-Dobra, Gin wspomnienie poprosimy-dodał puszczając jej oczko.
-Malfoy, nie podrywaj mojej narzeczonej. Odpowiedział Harry udając, ze grozi Smokowi.
-Ależ oczywiście Tygrysie.-powiedział, czym wywołał salwy śmiechu u towarzystwa. Po chwili, wspomnienie znajdowało się w misie, a oni łapiąc się za ręce znaleźli się wewnątrz.

 Jasna podłoga i kremowe ściany. Ciemna komoda i szafa. Fioletowy dywan. Niebieska sofa i fotele.Czarny stolik. Wyposażenie salonu Hermiony Granger.Ciszę panującą w pomieszczeniu przerwał przęciągły pik towarzyszący teleportacji. Chwilę po nim ciszę zmąciły głosy pijanych ludzi, bełkotó powracającej z imprezy młodzieży. Sześć osób oglądało wspomnienie i widząc swoje zachowanie z nocy robiło im się niedobrze, bo oni nigdy, NIGDY, by przecież się tak nie zachowali. Ale wracając do szóstki osób które wróciły z imprezy....
-Mionka hik mozzze zaglamy w butelkę hik hik. Co ty na to kochnienka hik.
-Ja na to jak na hik lato mój drogi przyjacielu hik Diaełku hik.
-To hik gramy?
-No pewnie, ze tak Dracze hik może trafi ci się okazja pocałowania naszej pryjaciółekczki hik hik hik.
-Uwierz hik Diable, ze hik nie hik potrzebuje do tego hik alkoholu hik.
-To czarodziejska butelka?-spytała Gin
-No pewnie hik, ze tak- odpowiedział jej chórek rozpitych przyjaciół i wszyscy wybuchli pijackim śmiechem. 
Kilka minut później ledwo siedzieli w równym kółku i dziesięć razy kręcili butelką, bo nie trafiał ręką w szkło.
-Czemu mamy dziesięć butelek zamiast jednej?
-Jest jedna butelka Diabełku, może za dużo wypiłeś? Co? -zapytał Harry.
-Diabełek nigdy nie pije za dużo.-odpowiedział. Na co wszyscy wybuchli gromkim śmiechem.
-To niech nam Diabełk zakręci butelką.
-Harry, tygrrrysiku pytanko czy wyzwanko?-Zapytał poruszając sugestywnie brwiami Zabini. 
-Wywanie, idźmy na całość. 
-Całowanie twojej narzeczonej to zbyt prymitywne. Hmmm.... pomyślmy. O już wiem pocałuj Draco.
Potter wstał i podszedł do Smoka, który siedział i się śmiał  Wszyscy przyglądali się temu z otwartymi oczami. Harry i Draco obecni we wspomnieniu zasłonili oczy, nie chcąc patrzeć na to co zaraz się wydarzy.......................
Potter kucnął obok Dracona, ujął jego twarz w dłonie i złożył pocałunek na jego....policzku. Diabeł zrobił naburmuszoną minę na co Harry i Draco wybuchli śmiechem. 
-Miał być pocałunek hik.-powiedział Zabini.
-No to był hik w policzek.
-Ale....
-Oj już Diable nie zagłębiajmy się w to, Tygrysie kręcisz.- wtrącił Draco.
-Draco, pytanko czy wyzwanko? 
-Wyzwanie, pokarzę Wam jak się gra.
-W takim  układzie Smoku pocałuj w usta najpiękniejszą dziewczynę w tym pokoju.
Smok wstał udał, ze myśli i podszedł do Miony, która niczego się nie spodziewała. Pochylił się nad nią i pocałował, Miona zaskoczona jęknęła co chłopak wykorzystał jako zaproszenie i zaczął badać językiem jej podniebienie. Nie mogli się od siebie oderwać. Nikt nie chciał im przeszkadzać. Pansy i Blais zmyli się na kanapę i zaczęli się wygłupiać. Kiedy w końcu Draco i Miona się od siebie oderwali. Nie było już z kim grać.Potter zaczął całować Gin.... nagle wspomnienie się urywa..

Sześć osób pojawia się na podłodze w salonie Granger. Część z nich się śmieje. Ale dwie osoby są zamyślone, chociaż na ich ustach również widnieje uśmiech. Drco i Hermiona..... gdy tylko zamknął oczy widzą swój nocny pocałunek, oboje żałują, ze go nie pamiętają, ale żadne z nich się nie przyzna.Nagle Miona wstaje i zabiera ze sobą Gin i Pansy.
-Chłopaki pojutrze jedziemy do Hogwartu, na waszym miejscu poszłabym na zakupy i spakowała się na podróż.Dziewczynki koniec śmiechów idziemy.- powiedziała z uśmiechem na ustach. Dziewczyny zniknęły, a chłopaki znów zaczęli tarzać się ze śmiechu.

Czyżby pocałunek przeszedł bez echa??


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

czwartek, 29 sierpnia 2013

Miniaturka- "Mój książę."


Dla La_tua_cantante domyśl się czemu.

Polecam słuchać utworów:
-3Dors Down "Kryptonine" <klik>
-Nickelbacka "Never gona be alone" <klik>

Miniaturka 3
„Mój książę”



„Bo kiedy znajdziesz się już na dnie, poczekaj na mnie. Odszukam Cię i pomogę. Spokojnie. Wszystko będzie dobrze, jakoś się ułoży. Wystarczy, że złapiesz mnie za rękę”

Płakałam. Tak ja dzielna gryfonka, która walczyła u boku Harrego Pottera. Ta sama, która przyczyniła się do unicestwienia Voldemorta, siedziała na deszczu w parku całkiem sama. Opuszczona.

„Nie jesteś naszą przyjaciółką szlamo.”

Zabolało. Cholernie zabolało. Serce stanęło, a chwilę później zaczęło bić innym rytmem. Nie płakałam, wtedy, byłam opanowana, chłodna, chociaż w środku wszystko rwało się na strzępy.Ronald i Potter dostali w twarz, a Ginevra....spojrzałam na nią. Jej oczy wyrażały smutek, ale nie stanęła w mojej obronie. Rzuciłam jej obojętne spojrzenie. Teleportowałam się do parku. Tutaj spędzałam czas z rodzicami....
Łzy płynęły po moich policzkach niczym wodospad spadający z nurtem rzeki....
Wiecie, co było w tym wszystkim najśmieszniejsze,to, ze moi „przyjaciele” odtrącili mnie, bo zaczęłam zadawać się z BYŁYMI ślizgonami, BYŁYMI śmierciożercami.
Ronald Weasley, Harry Potter oraz Ginevra Potter nie są już moimi przyjaciółmi i nigdy, NIGDY nimi nie byli.
Ja Hermiona Jean Granger jestem sama. Nie mam dla kogo żyć. Może by tak dołączyć do rodziców, do Freda, Tonks,Syriusza, Lupina....
Nie, Hermiono, nawet tak nie myśl...
Wystarczy jedno małe zaklęcie....
Nie, nie poddasz się...
To tylko jedno małe zaklęcie.... Dwa krótkie słowa....
Nawet nie zauważyłam kiedy wyciągnęłam różdżkę....
Dwa krótkie słowa i twoje serce przestanie bić....
Będziesz wolna....
Już nikt cię nie zrani....
Będziesz szczęśliwa...
Zawsze....
Różdżka powędrowała w stronę klatki piersiowej, serca...
A teraz powiedz dwa słowa..
Nie chcesz ich mówić sama....
Dobrze powiemy je razem....
Tam będziesz szczęśliwa, Hermiono...
No już.....
Mówimy....
Trzy....
Cztery....
-Avada...
-Hermiono co ty robisz?!
-Draco?!- zapytałam niedowierzając, wyrwał mi różdżkę z ręki. Właśnie wtedy przyszło opamiętanie.
-O kurwa....Dziękuje.-szepnęłam.
-Nie ma za co. A teraz mów co się stało.
-Wiesz... W sumie to …. zostałam sama. SAMA W TYM POPIEPRZONYM ŚWIECIE W KTÓRYM TAK ŁATWO SIĘ ZGUBIĆ.* A łzy jeszcze obficiej wypływały z oczu.
-Ciiii...-Draco zaczął mnie uspokajać tuląc do siebie- Już spokojnie wszystko będzie dobrze,jakoś się ułoży. Wystarczy, ze złapiesz nie za rękę. Nie jesteś sama. Jestem ja, Blais, Teo, Terren,Pansy,Daphne,Astoria. Wszyscy z tobą jesteśmy.
-Skąd wiedziałeś, że tu będę?
-Szukałem Cię. Martwiłem się , bo zaraz po tym jak dostałaś patronusa wybiegłaś tak szybko.... miałaś wrócić za godzinę....nie było cię. Wtedy wpadł mi do głowy pomysł, że mogło stać się coś nad czym chcesz pomyśleć. A mówiłaś kiedyś, ze tutaj właśnie jest na to najlepsze miejsce.
-Kiedy to mówiłam?
- Na ostatniej imprezie. Właściwie to po niej. Nawet nie wiedziałem, ze po takiej ilości ognistej zgonu nie zaliczysz. Ale rozgadałaś się...
Delikatnie się uśmiechnęłam, łzy kapały już tylko sporadycznie. Niesamowite jak działa na mnie jego obecność.
-Już lepiej?? Wiesz... jak chcesz pogadać to zawsze jestem do twojej dyspozycji.
To takie słodkie i kompletnie nie Malfoy'owe.
-Tylko mi nie przerywaj.-kiwną głową. Oparłam się o jego ramie i przymknęłam oczy.- pamiętasz jak opowiadałam ci o swoim dzieciństwie. Nie było do końca tak kolorowo. Miałam kochających rodziców. Ale sama nie wiem czy bardziej ich kochałam czy nienawidziłam. Byli dobrzy, najlepsi. Dopóki się ich nie zdenerwowało. Często miałam siniaki tylko dlatego, ze źle zmyłam naczynia, czy nie wróciłam do domu na czas. O wszystko musiałam się ich pytać. Miałam sprzątać, dobrze się uczyć i czytać.Za najdrobniejszy błąd dostawałam.  Kiedy miałam 14.lat nie pojechałam na wakacje do Nory. Nie mogłam. W lipcu poznałam kilku chłopaków, złe towarzystwo. Wciągnęło mnie. Piłam, paliłam. Tylko od prochów trzymałam się z daleka. Pewnego lipcowego wieczora wróciłam nawalona do domu. Miałam taką karę, ze do końca wakacji limo pod okiem nie schodziło. A oni na następny dzień udawali, ze nic się nie stało. Ignorowali mnie. Musiałam ich przeprosić i udawać grzeczną córeczkę. Kochająca rodzinka-prychnęłam- Ale oni przecież się tak poświęcali.... Tata sam wybudował nasz dom, własnymi rękami. Mama zawsze kupowała mi to co chciałam jeżeli miała pieniądze, takie nasze galeony.-wyjaśniłam- Kiedy zginęli jednocześnie poczułam żal i ulgę. Ulgę, bo wiedziałam, ze nikt mnie nie nie będzie bił. Nikomu na to nie pozwolę. I żal, byli moimi rodzicami, mimo wszystko kocham ich i kochałam. Po wojnie obiecałam sobie, ze nikt mnie nie zrani. Przeliczyłam się. Moi byli przyjaciele mnie zranili. Cholernie zranili. A wiesz dlaczego? Dlatego, ze zadaję się z wami. To niedorzeczne-wykrzyknęłam- Al jedno wiem na pewno, niczego nie żałuje, a oni pokazali tylko jacy są fałszywi.
      Po moich policzkach zaczęły na nowo płynąć łzy. Kiedy prowadziłam monolog, czułam jak jego mięśnie się spinają, jak otwiera usta, ale potem je zamyka nie przerywając mi.
-Hermiono-powiedział i obrócił moją głowę w stronę swojej.-Spójrz na mnie.- spełniłam jego prośbę-Pamiętaj. Pamiętaj, że masz mnie. Masz nas, Blaisa, Teo, Terrena, Asti,Dph i Pan. My cię nie zostawimy. Przywrócę, przywrócimy twoją wiarę w ludzi. Na mnie , nas możesz polegać, nie zawiedziemy cię.
      Uśmiechną się pokrzepiająco. Odwzajemniłam uśmiech. Zatraciliśmy się w swoich spojrzeniach. Te jego oczy stalowo-niebieskie, ale jakby z przebłyskami zieleni i granatu. Piękne. Nie wiem kiedy nasze twarze zbliżyły się do siebie. A jego chłodne, miękkie wargi dotknęły moich. Całowaliśmy się. Najpierw delikatnie. Jakby bojąc się, że druga osoba ucieknie. A potem co raz to namiętniej. Po moim ciele przechodziły dreszcze. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Serce przyśpieszyło swój rytm, a w brzuch latały motyle.
Oderwaliśmy się od siebie. Znów zatracając się w swoich spojrzeniach.
-Zostaniesz ze mną? Na zawsze?- zapytał
-Boję się, Draco.-szepnęłam-Boję się, ze będę twoją kolejną zabawką. Zawiodłam się na ludziach. To zbyt duży krok.
-Poczekam. Tyle ile będzie trzeba. Kocham cię i przyrzekam, ze cię nie skrzywdzę.
-Bądźmy przyjaciółmi tak jak teraz.- powiedziałam szepcząc- Kiedy tylko zmienię zdanie dam ci odpowiedź.
     Teleportowaliśmy się do rezydencji Notta. Zrobiliśmy imprezę. Zapominałam o moich fałszywych przyjaciołach. Odżywałam na nowo. Przyczyniła się do tego siedem cudownych osób. Siódemka- moja szczęśliwa liczba.

    Pół roku. Tylko, a może aż tyle wytrzymałam bez kolejnego pocałunku tego ślizgona. Zdecydowałam się. Nie mogłam dłużej czekać. Wytrzymałam chociaż przy każdym dotyku naszych skór miałam dreszcze, a serce na moment przyśpieszało. Pół roku po spotkaniu w parku wysłałam mu patronusa z prośbą o spotkanie. Nie minęły dwie minuty, a w drzwiach stanął ON. Wpuściłam go do środka i zamknęłam drzwi. Kiedy tylko odwrócił się w moją stronę, powiedziałam:
-Tak.
I rzuciłam się na niego niczym drapieżca na swoją ofiarę. Wpiłam się zachłannie w jego usta. Pobudziłam motylki w brzuchu. Serce przyśpieszyło swój rytm, a po moim ciele przechodziły dreszcze. Nie wiem jak znaleźliśmy się w mojej sypialni. Pamiętam, ze całą noc jaki następny dzień spędziliśmy razem, prawie w ogóle stamtąd nie wychodząc. Było wspaniale. Cudownie. I jest nadal.
   Od tamtego wydarzenia minęło 37 lat. Szczęśliwych lat. Czwórka naszych dzieci dorosła. Pozakładała własne rodziny. Wiodą wspaniałe, dobre życie. A ja i Draco doczekaliśmy się siedmiorga uroczych wnuków. Mówiłam, ze siódemka to szczęśliwa liczba.
    Pamiętaj nigdy nie mów, że nie masz szczęścia. Miej nadzieje, być może jest tak wielkie, że idzie małymi kroczkami. Tylko umarli nie mają nadziej.
     Nigdy nie zastanawiałam się co by było gdyby Draco tego 7 listopada nie znalazł mnie w parku. Zrobił to. Jest moim osobistym bohaterem,. Mój bohater. Uratował mi życie. Mój książę.

"Pamiętacie, kiedy byliście małymi dziećmi i wierzyliście w bajki, marzyliście o tym jakie będzie nasze życie?Biała sukienka, książę z bajki. Ostatecznie.. dorastacie."
Ja dorosłam. A mój książę jest przy mnie nadal, chociaż wiem, że na niego nie zasługuję.

Czytasz=Komentujesz
Pozdrawiam :*

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 9 - Co było potem?


Witajcie :*

Rozdział dla La_tua_cantante, bo jest wielka i zbetowała ten rozdział na prawdę 
szybko.
Oraz dla wszystkich, którzy komentują<3
Wiecie co to, że jest tak mało komentarzy jest trochę przykre, nawet nie wiem,
czy Wam się na pewno podoba...
Cóż zapraszam Was na <panstwoweasley> i proszę o komentarze.

Buziaki :*


Rozdział 9

Gdy tylko doszli do miejsca, w którym bawiła się Miona, Blaisa i Draco zamurowało. To, co zobaczyli przerosło ich najśmielsze wyobrażenia, a Dracon Malfoy ma bardzo rozwiniętą wyobraźnię. Kiedy tylko Pansy machnęła ręką przed oczami Diabła ten pozbierał swoją szczękę z podłogi, czego nie można było powiedzieć o jego przyjacielu, którego oczy powiększyły się do wielkości jednego galeona. Pansy stanęła obok mulata i przyglądała się temu, co wyczyniała Miona. A wyczyniała naprawdę sporo. Wyglądała tak, jakby zatraciła się w tańcu, jakby robiła coś, co kocha i nie przejmowała się niczym. Musiała wiedzieć, jak działa na facetów, bo korzystała z tego jak tylko mogła, ale fakt nie przekraczała granic. „Chciałbym wiedzieć, jaka potrafi być w łóżku”„Draconie Lucjuszu Malfoy, jeżeli zaraz nie opanujesz swoich emocji to nie dostaniesz Ognistej przez miesiąc, dobrze Ci radzę, uspokój się” Chyba podziałało, bo na jego twarz automatycznie wpłynął uśmiech, ale oczy pozostały chłodne. Patrzył się beznamiętnym wzrokiem na gryfonkę, a w głowie prowadził wojnę z myślami. Zastanawiał się, czy jak wrócą do Hogwartu, to ich stosunki pozostaną dalej przyjacielskie, czy może się coś zmieni i jakim cudem ta gryfonka potrafi się tak ruszać. Ta jedna kobieta jest wielką tajemnicą, a on dowie się, jaka jest naprawdę. Na tym zakończył swoje przemyślenia i ruszył w stronę dziewczyny. Położył ręce na jej talii, odwróciła się, ale jak tylko spojrzała się w jego oczy uśmiechnęła się, dając mu nieme pozwolenie na taniec z nią. Tańczyli razem, a on patrzył się na tych innych facetów z miną zwycięzcy, tak jakby była jego... Kiedy piosenka ustała spojrzeli sobie w oczy, uśmiechając się jak mysz do sera. Hermiona wpatrzyła się w głębie jego szaro-niebieskich tęczówek i czuła jakby rozwiązywała jakąś zagadkę. On jakby wyczuł coś instynktownie i odwrócił wzrok. W tej chwili dziewczyna obiecała sobie, że rozwiążę, tą tajemnicę, choćby musiała poświęcić jej dużo czasu i sił. Nie wiedziała skąd taka myśl, ale w tej chwili mało ją to obchodziło. 
****
Następnego dnia Hermiona obudziła się na kanapie w salonie. Kompletnie nie wiedziała, co tam robiła. Na podłodze obok leżał Malfoy, a na dywanie rozłożeni byli Blaise i Pansy. Pozostało, więc pytanie, gdzie są Gin i Harry oraz co oni tu wszyscy robią? Próbowała wstać, ale głowa ją bolała niemiłosiernie. Rozejrzała się za różdżką, leżała w rogu kanapy. Podniosła ją i przywołała eliksir na kaca. Kiedy tylko wypiła fiolkę z cytrynowo miętowym eliksirem. Ból głowy minął szybciutko nie pozostawiając po obie śladu. Hermiona wstała z kanapy i uważając, żeby nie obudzić chłopaka śpiącego na podłodze wyszła z salonu na poszukiwanie młodego narzeczeństwa. Była już w łazience, pokoju dla gość nawet w kuchni a ich jak nie było tak nie ma.  Został tylko jej pokój. Ale przecież nie poszliby tam. Chociaż.... Może lepiej sprawdzić. Poszła. Delikatnie otworzyła drzwi, żeby na wszelki wypadek nikogo nie obudzić. To, co tam zobaczyła, o mało nie przyprawiło jej niekontrolowanego wybuchu śmiechu. Stanęła oparta o drewnianą futrynę i patrzyła na śliczny obrazek. Sukienka jej przyjaciółki leżała na podłodze dwa kroki od niej. Marynarka Harrego zaraz obok. Jego koszula na szafce. A stanik Gin zawisł na jednym z kwiatków doniczkowych. Spodnie leżały obok łóżka. A oni spali wtuleni w siebie i opatuleni czerwoną, satynową pościelą. Głowa rudej spoczywała na umięśnionym torsie, a jego ręce na jej talii. Przyglądała się im z uśmiechem na ustach jeszcze chwilę, po czym wyszła i zamknęła drzwi. Uśmiechając się jak głupia poszła obudzić śpiących w salonie. Zaczęła od Draco. 
-Malfoy-powiedziała szeptem, szturchnęłam go za ramię, nie pomogło, obrócił się na drugą stronę-Malfoy, wstawaj.-Dodałam głośniej.
-Zaraz Blaise daj mi się kurwa wyspać.-powiedział nie otwierając oczu.
-Cholera jasna, Malfoy, czy ja ci wyglądam na Zabiniego?-prawie wykrzyknęłam.
-Cholera, Granger nie tak głośno. 
-Trzeba było się obudzić od razu.-Mnie się delikatnie budzi.
-Ach tak.... no dobrze następnym razem Cię obudzę tak delikatnie, że popamiętasz. A teraz masz i pij.-podała mu flakonik.
-Granger, wiem, ze chcesz mnie otruć, ale mogę spełnić swoją ostatnią wolę?
-Zależy jaka jest ta twoja ostatnia wola Malfoy.
-Chodź ze mną do łóżka-powiedział i wybuchł śmiechem, którego zaraz pożałował, a ona poczerwieniała ze złości i palnęła go w ten pusty czerep.Zostawiając go na podłodze przy kanapie, udała się w drugi kąt pokoju, aby obudzić Zabiniego i Parkinson.
-Blaise, Pansy-pobudka krzyknęła.
-O kurwa, Hermiona, ciszej ja cię proszę-powiedziała Pan i obróciła głowę w drugą stronę.
-Ciii, Hermionko jeszcze chwilę-dodał Blaise i przytulił się do dziewczyny, której głowa leżała na jego torsie.
-Jak będzie jeszcze chwilkę, kochani to nie dostaniecie eliksiru-dodała przesłodzonym głosem. 
Chyba podziałało, bo oboje natychmiast się podnieśli, czego zaraz pożałowali, bo w ich głowach i żołądkach zaczęło się kotłować. Wzięli eliksir na kaca od Mionki i usiedli wypijając go. Po chwili poczuli się lepiej.
-Dobra to, kto mi powie, co się tutaj działo?? Pamiętam wszystko do momentu, kiedy tańczyłam z Malfoyem-powiedziała Granger.
-Ja nic nie pamiętam odkąd odciągaliśmy Ciebie od tłumu tych napaleńców- odpowiedzieli całą trójką.
-A ja dużo pamiętam, -powiedziała Ginny, która ni stąd ni stamtąd pojawiła się w salonie. Za raz za nią przyszedł Harry. 
-No to opowiadaj- okrzyknęli.
-To zaraz, Herm daj naszemu Harremu eliksirek, a ja zacznę opowieść...

EDIT: przepraszam Was za małą wyrazistośc tego rozdziału coś mi się poprzestawiało ;(



czwartek, 22 sierpnia 2013

Wspomnienia Dracona Malfoy'a - miniaturka 2

Dla Alex :) I moich wszystkich czytelników :*

Nie zbetowany  :(
Miniaturka 2 


„Wspomnienia Dracona Malfoya”


„Bo czasem znajdziemy miłość w najczarniejszym miejscu”

Wiecie jak to jest być szczęśliwym? Chociaż przez chwilę, tydzień, dwa, miesiąc, rok, czy kilka lat. Znaleźć wielką, prawdziwą  miłość i przyjaźń. Bo ja wiem... Nigdy nie wierzyłem w miłość. Zostałem wychowany w sposób bezuczuciowy. Nauczony, że tylko status krwi i galeony w Gringgocie się liczą. Przeżyłem wojnę. Niestety stałem po złej stronie. Zostałem śmierciożercą z przymusu. Chroniłem w ten sposób matkę, do której żywiłem jakiekolwiek uczucia. Dla wszystkich innych zostałem obojętny. Własnego ojca pewnie bym zamordował, ale już nie muszę. Zamknęli go w Azkabanie. Rok później popełnił samobójstwo. Uniknąłem dementorów i więzienia dzięki Złotemu Chłopcu. Nawiązaliśmy wtedy nikłą nić porozumienia, co po prostu oznacza, że się tolerujemy. Można powiedzieć, że jestem Potterowi wdzięczny za pokonanie Voldemorta, jak i tego, że mnie wybronił. Zaraz po wojnie matka załamała się, a ja byłem bezsilny. Jako jedyną „karę” miałem pomoc w odbudowie Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Zostawiałem matkę pod opieką fachowej magomedyczki, a sam z bolącym sercem teleportowałem się do Hogsmeade, skąd szedłem do Hogwartu. Tam był ze mną tylko Blais Zabini i Gregory Goyle, chociaż ten po śmierci Crabbla stał się cieniem siebie. Często dołączali do nas Nott, czy Terren. Po za tym  byliśmy sami. Odtrąceni. Pięć dni przed rozpoczęciem roku, gdy skończyliśmy odnawiać mury szkoły, moja matka... umarła. Załamałem się. Nic nie pomagało, ani panienki na jedną noc, ni alkohol, nawet Zabini nie pomagał, a muszę przyznać, że jego humor zawsze poprawiał mój.  Poszedłem do szkoły. Uczyłem się i w sumie tylko to trzymało mnie przy życiu. Dużo przesiadywałem w bibliotece, przy jednym z najbardziej zacienionych i nieodwiedzanych miejsc. Kilka razy widziałem Granger, tą samą czarownicę, której dokuczałem przez pięć lat. Siedziała  przy tym samym stoliku i bez słowa odrabiała zadania, czy czytała. Tylko raz, pierwszy raz jak mnie tam zobaczyła  powiedziała  „ Malfoy, siadam w tym miejscu odkąd poznałam hogwarcką bibliotekę, także, albo się przesiądź, albo przesuń, jeżeli nie boisz ubrudzić się szlamem. Ja nie mam zamiaru zmieniać swojego U-L-U-B-I-O-N-E-G-O miejsca.” Ja tylko skrzywiłem się na te słowa, żeby następnie uśmiechnąć się ironicznie i wskazać jej miejsce obok. Już wtedy zobaczyłem, że ulotniła się z niej ta pełnia życia, którą okazywała zawsze. Nigdy bym nie pomyślał, ze to ja będę osobą, która tą pełnię przywróci. Nie wiem, dlaczego to wtedy zrobiłem.może to był zwykły odruch, a może... uprzejmość z mojej strony. Ale, kto by pomyślał, że ktoś o nazwisku  Malfoy może być uprzejmy? To byłą jedna z oznak mojego człowieczeństwa.  Pewnego dnia, jakieś dwa miesiące później wybrałem się do Łazienki Jęczącej Marty, tak jak co tydzień od września. Co z tego, ze to toaleta dla dziewczyn, ważne, ze nikt tu nie zagląda, a ja chciałem się znów trochę poużalać nad sobą, bo przecież dawno tego nie robiłem, zaledwie kilka dni wcześniej. Usiadłem pod ścianą i schowałem twarz w dłonie, kolana dotykały mojej brody. Nie płakałem, zapas łez wykończył mi się jeszcze we wrześniu, a przecież łzy to oznaka człowieczeństwa. Święta już niedługo, pierwsze święta, które spędzę samotnie. Zastanawiałem się wtedy, czy święta z Czarnym Pa..pfu Voldemortem nie byłyby lepsze.... nie... na pewno nie. Nie wiem ile tak siedziałem, gdy nagle ktoś o burzy brązowych włosów i cały we łzach z rozmazanym makijażem z impetentem otworzył drzwi. Jak się pewnie domyślacie była to Granger, powiedziała tylko „No pięknie. Jeszcze ciebie mi tu brakuje. Idź i rozpowiedz całej szkole co widzisz.” Uznałem, że wygląda uroczo, nawet cała w łzach, chociaż nienawidzę, kiedy kobiety płaczą. Już chciała wyjść, gdy złapałem ją za nadgarstek i siłą posadziłem obok. „Mów co się stało. I nie nie mam zamiaru mówić o tym nikomu, a tym bardziej całej szkole.” Tak rozpoczęła się między nami kilkugodzinna rozmowa. Ona zaufała mi, a ja zaufałem jej. Nie wiem, co nas do tego skłoniło. Opowiedziała mi o zerwaniu z łasicem, który okazał się męską dziwką, o tym, że nie znalazła rodziców, którym przed wojną wyczyściła pamięć. Nawet o tym, że nic jej nie wychodzi. Ja w zamian opowiedziałem jej o moim dzieciństwie, o śmierciożerstwie, o śmieci matki jak i o tym, że od jakiegoś czasu też nic mi nie wychodzi. Pamiętam jak wybuchliśmy śmiechem, kiedy powiedziała: „Malfoy, skoro tobie nic nie wychodzi i mi nic nie wychodzi, to może będzie nam tak nie wychodzić razem”. Był to mój pierwszy szczery śmiech od lat. Potem zeszliśmy na bardziej neutralne tematy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W końcu koło dwunastej w nocy udaliśmy się do swoich dormitoriów. Dzięki Salazarowi nikt nas nie złapał. Tak zaczęła się nasza zawiła znajomość. Ja pomagałem jej, a ona mnie. W grudniu zaprosiła mnie na święta do siebie, zaraz po tym jak dowiedziała się, ze spędzam je samotnie. Wtedy właśnie poznałem smak prawdziwych świąt. Kiedy po powrocie do szkoły jakiś chłopak z Ravenclaw'u chciał zgwałcić Hermione, rzuciłem na nas zaklęcie łączenia*, to zaklęcie, dzięki któremu, można porozumiewać się w myślach. Odkąd je rzuciłem często rozmawialiśmy na lekcjach. Kiedy było naprawdę źle spotykaliśmy się w toalecie Marty. Często rozmawialiśmy w bibliotece. W maju zostaliśmy oficjalnymi przyjaciółmi  W wakacje często imprezowaliśmy. Aż w sierpniu, po jednych z takich imprez wylądowaliśmy w łóżku. To był najlepszy sex w moim życiu, nie licząc innych z nią. Kiedy tylko się obudziłem, obserwowałem jak śpi. Gdy wstała, przeraziła się, ale zaraz przerażenie zmieniła w uśmiech, wystarczył namiętny pocałunek. Dostałem pewności, ze to delikatne uczucie kiełkuje w nas ze zdwojoną prędkością. Dwa lata później wzięliśmy ślub. Pamiętam słowa naszych przysiąg tak wyraźnie jakbyśmy mówili je sobie przed chwilą. „Ja Hermiona Jean Grenger biorę ciebie Draconie Lucjusu Malfoy'u za męża i ślubuję ci miłość wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że cię nie opuszczę, aż do śmierci. Będę twoją żoną na zawszę. Będę okazywała ci swoją miłość dzień w dzień, na każdym kroku, aż do śmierci, a jeżeli jest coś dalej będę cię kochać na wieki. Dam ci potomków, których postaramy się wychować dobrze, najlepiej jak potrafię. Będę wiecznie twoja i obiecuję ci, że w razie śmierci któregoś z nas poczekam na ciebie.
Ja Dracon Lucjus Malfoy biorę ciebie Hermiono Jean Grenger za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, ze cię nie opuszczę, aż do śmierci a nawet dłużej, że będę cię kochał na wieki. Będę cię chronił, szanował, bronił i troszczył się o ciebie. Będę wychowywał nasze dzieci z całych swoich sił. I będę ci pomagać we wszystkim. A w razie śmierci któregoś z nas obiecuję ci, że poczekam na ciebie nawet jeżeli miałoby to trwać wieki.” 
Walczyliśmy z falą niedomówień i plotek związanych z naszym związkiem. Niepoddawaliśmy się. Rok po ślubie na świat przyszła dwójka naszych dzieci. Owoce naszej miłości, dwie cudne, maleńkie istotki. Bliżniaki Marc i Kath. Tak straznie podobne do nas obojga. Marc był moim młodszym odbiciem. A Kath wcieleniem Hermiony o niesbiesko-szarych oczach, które miała po mnie. Byliśmy szczęśliwi. Kiedy nasze dzieci miały trzy latka Miona trafiła do Munga okazało się, ze jest wciąży i ma rak. Szczęście w nieszczęściu. Nie zgodziłą się na jakąłkolwiek terapę, która mogłaby zaszkodzić dziecku. Uszanowałem jej decyzję, jednak szukałem rozwiązania. Ne znalazłem go, drugi raz w życiu czułem się bezsilny. Osiem miesięcy później na świat przyszłą nasza córeczka, Angie, wcielenie Hermiony o blond włosach. Zaraz po skończeniu karmienia piersią Miona zgodziła się na leczenie. Walczyła. Dzielnie walczyła. Dwa lata później moja kochana, jedyna i niezastąpiona, silna kobieta, żona i matka naszych dzieci zmarła. Prorok huczał. Cały magiczny świat plotkował. Byłem bliski załamania.jednak zarówno państwo Zabini jak i Potterowie pomogli mi. Dziś mija 10. rocznica śmierci mojej żony. Kobiety, która wciąż ma moje serce. Drugiej kobiety, która stałą się dla mnie najważniejsza na świecie. Kolejne są nasze dzieci, które są moimi oczkami w głowie. Staram się ich wychować z całych swoich sił. Tak jak jej obiecałem. Marc i Kath mają prawie 16 lat dobrze się uczą i są wspaniałymi dziećmi, ale jak to nastolatkowie sprawiają kłopoty. Angie ma prawie 13. lat i muszę przyznać, że rozpieszczam ja najbardziej. Jest taka jak jej matka. Staram się być dobrym ojcem i mam nadzieję, ze mi to wychodzi. 'W sumie jest tak samo tylko może trochę smutno i nie mówisz mi dobranoc i nie mogę przez to usnąć'** Jestem szczęśliwy, bo moja żona dałą mi trzy największe skarby we wszechświecie i jeszcze cenniejszy skarb, wieczną miłość. Mimo jej śmierci obrączka nadl znajduję się na moim palcu.  Dzięki temu mam jeszcze większą pewność, ze prędzej czy później spotkamy się tam po drugiej stronie i już zawsze będziemy razem. Oboje dopełnimy słów swoich małżeńskich przysiąg.
********************************************************************************

*zaklęcie wymyślone na potrzeby opowiadania 
** fragment piosenki  HuczHucz „Gdyby nie to”
Witajcie :*
Jak skończę rozdział to będzie jeszcze jutro.
Nie wiem czy zauważyliście zmiany na blogu.
Czekam na wasze opinie dotyczące tych właśnie zmian jak i mojej drugiej w życiu miniaturki.
Pozdrawiam Was serdecznie skarby :*

Ps: Linki do swoich blogów zostawiajcie w zakładce SPAM.
Spis treści, znajduje się w zakładce "Departament Tajemnic"

EDIT : Zapomniałam o jednej ważnej  rzeczy nie daję już odpowiedzi na każdy komentarz, bo mi mama laptopa zabrała a na telefonie jest ciężko. Wiedzcie, ze czytam każdy komentarz i jestem z ich powodu szczęśliwa :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 8- Ty chyba, nie mówisz, że ona się poszła BAWIĆ!

Rozdział zbetowany :D La_tua_cantante jest wielka i zdążyła mi go zbetować :* Dziękuje słonko :) Jestem ciekawa co o nim sądzicie i zastosuje mały szantaż, mianowicie, jeżeli do piątku doczekam się dwudziestu komentarzy, nie licząc moich, no albo przynajmniej piętnastu nowy rozdział będzie już w tedy. :P W sobotę mam wesele więc rozdział najprawdopodobniej w poniedziałek, no chyba, że będzie te 15 komentarzy :D  Wiecie jak na prawie sto wejść dziennie po 6/7 komentarzy nie licząc moich, to jest trochę przykre. 

Rozdział jak zwykle dla La_tua_cantante, bo jest wielka. I dla Alex, bo jest Diabełkiem :P I dla jedynej i nie zastąpionej Rouse. Oraz dla wszystkich komentujących. Buziaki :*

Rozdział 8

 Ludziom powinno się wybaczać, powinno się dawać im szansę, ale nie można być naiwnym. Pierwsza szansa jest zawsze, drugą należy dawać, aby się przekonać czy ktoś nauczył się czegoś się na błędach, jednak trzecia szansa to już naiwność. Dracon Malfoy dostał od życia drugą szansę i zamierzał ją wykorzystać. Zmienił się i miał nadzieje, że na lepsze. Teraz, kiedy stał tak, przed wejściem do klubu trzymając dziewczynę, a właściwie piękną kobietę za dłoń, zdał sobie sprawę, że szczęście jest coraz bliżej. I, że będzie tę kobietę chronił do końca swoich dni, nie wiedział, po co i dlaczego, a tym bardziej skąd wzięła się taka myśl w jego głowie, ale tylko tego był pewien. Od tej chwili, w której zdał sobie sprawę, że u Hermiony ma tak zwaną „czystą kartę” będzie robił wszystko, co w jego mocy, aby ochronić tą kobietę. Co wcale nie oznacza, że będzie się zachowywał jak ostatnia ciota. W końcu nie od parady ma nazwisko Malfoy. A gdyby tak …To jest bardzo dobry pomysł... Już wie, co zrobi.... Uśmiechną się iście ślizgońsko i wprowadził Hermionę do klubu.
-Dlaczego nie teleportowaliśmy się do środka? -Zapytała przerywając jego zamyślenie
-Na klub rzucone są zaklęcia, które zabezpieczają miejsce przed teleportacją do wewnątrz. Można teleportować się tylko z sekcji VIP-ów, ale do klubu nie ma możliwości teleportowania się.
-Ale jak oni to zrobili, jak byliśmy w Hogwarcie to nie czytałam o takim...
-Tak wiem, w hogwarckiej bibliotece jest mało książek, których nie przeczytałaś, to zaklęcie wymyślili śmierciożercy, ale uprzedzając twoje pytanie po wojnie poznała je większość czarodziejów, bo pewien idiota nie potrafił trzymać języka za zębami-przerwał jej- I tak znasz tego kretyna, to Flint.
-Jak to Flint?!?!
-Och Granger, czy to teraz takie ważne, mamy imprezę, bawmy się-powiedział uśmiechając się ironicznie, cóż, pomyślała” chyba wraca stary Malfoy, skoro tak....”
-Skoro chcesz się bawić, Malfoy, to, czemu nie- uśmiechnęła się drapieżnie i zniknęła w tłumie. Dracon stał chwile w miejscu i patrzył za tą zidiociałą gryfonką, jeszcze przed chwila była taka mila....
"a jak coś jej się stanie", pomyślał, "a co cię to obchodzi, kretynie","dużo", "wcale nie", "tak"," nie", "tak","nie","tak","nie","KONIEC". Na tym zakończył swoje rozmyślania i ruszył w stronę kanapy, przy którym siedział Blaise z Potterem.
- Witam panów -powiedział -gdzie się podziały wasze partnerki, czyżbyście mieli ich już dość i utopili je w toalecie?- Uśmiechnął się lekko ironicznie rozbawiony swoją dedukcją.
-Ależ, oczywiście Smoczku, jakżeby inaczej, żadna panienka nie może z Tobą konkurować, kochanie.-Powiedział Diabeł
Harry parsknął niepochamowanym śmiechem, czym zwrócił uwagę połowy sekcji VIP-ów.
-Witamy chłopcy.- Powiedziała Gin z Pansy, które właśnie wróciły z toalety- Gdzie nasza Mionka.-Dodały chórem.
-Właśnie Smoczku gdzie Mioneczka-dodał Diabeł słodkim tonem.
-No, właśnie… eeee …ona poszła się bawić.
-Co?!- Wykrzyknęli przyszli państwo Potter
-Poszła się bawić.-Odpowiedział pewnie Draco.
-Ty chyba, nie mówisz, że ona się poszła BAWIĆ! Ty nie chcesz tego powiedzieć. Jej ostatnia ZABAWA skończyła się ogromnym kacem, połamanymi szpilkami i przynajmniej dziesięcioma adoratorami pod domem. To było jak nie mieliśmy jeszcze takich kontaktów, nie znacie dobrze Hermiony, poznaliście jej jakieś trzy twarze, a ona ma ich, co najmniej dziesięć i tylko ja aktualnie wiem, która jest prawdziwa. A Hermionę imprezowiczkę poznaliście w minimalnym stopniu.-Wykrzyknęła Gin.
-Musimy ją znaleźć.-Dodał Potter.
- Rozejrzyjmy się, jeżeli się nie rozkręciła znajdziemy ją w miarę szybko, ale jak rozpoczęła rytuał, ciężko będzie ją oderwać.-Powiedziała młoda narzeczona.
-Jaki rytuał?!- Wykrzyknęła trójka ślizgonów.
-Gin, może ty im opowiedz, a ja pójdę ją poszukać, powinna gdzieś tu być, porozumiem się z tobą, tak jak zawsze, ok??- Odpowiedział Harry i już go nie było.
-No Ginny, czekamy na opowieść-powiedziała Pansy- i jeszcze mogłabyś nam powiedzieć jak się z tobą twój narzeczony kontaktuje- dodał Blaise.
-Och..Od czego by tu zacząć.... No może najlepiej od początku. Pamiętacie Mionkę w szkole. Na pewno szczególnie ty Draco, prawda??? -uśmiechnęła się ironicznie- Twój odwieczny były wróg, czyli Hermiona Granger, kiedy miała piętnaście lat i była z nami na wakacjach w Norze pokazała nam coś, czego byśmy się po niej nie spodziewali, wyrwaliśmy się z bliźniakami na imprezę do FlowerClub'u tej meliny na Serpenowej, wiecie gdzie-kiwnęli głowami- na początku było tak hmmm zwyczajnie, piliśmy whisky, nawet nie wiedzieliśmy, że Mionka ma taką mocną głowę, wypiła najwięcej z nas, a mimo to wszystko pamiętała, tańczyliśmy sporadycznie, więcej piliśmy i siedzieliśmy przy barze. W końcu założyliśmy się, kto rozkręci imprezę, w sumie to głupio wyszło George wymyślił, że nagrodą będzie skrzynka Ognistej i usługiwanie osobie, która wygra przez tydzień, po kolei próbowaliśmy, ostatnia była Mionka. Poszła do DJ'a i poprosiła go o jakiś mugolski utwór nie znam go, w każdym razie, nigdy nie spodziewałabym się po niej, że będzie taka seksowna. Chyba wszyscy faceci pożerali ją wzrokiem, a ona bawiła się tak jakby w ogóle nie zawała sobie z tego sprawy, flirtowała z nimi, a za chwilę znów tańczyła, sama nigdy nie przegina, wie, kiedy przerwać, ale nie wszyscy to rozumieją i potrafią być natrętni, tak jak po ostatniej imprezie-uśmiechnęła się sama do siebie- jak się domyślacie ona wygrała, a my musieliśmy jej usługiwać przez tydzień, co najlepsze tylko ja miałam taryfę ulgową, nawet Harry musiał robić to, co im rozkazała, a wierzcie, że potrafi być naprawdę złośliwa, wtedy zastanawialiśmy się czy aby na pewno Tiara się nie pomyliła przydzielając do Gryffindoru. Podzieliła się z nami skrzynką Ognistej, chociaż tyle.....No tyle powinno wam wystarczyć, więcej podejrzewam, że dowiecie się dzisiaj, bo nasza Hermionka poszła się BAWIĆ, a dla niej zabawa oznacza tylko picie i taniec, nawet sobie nie wyobrażacie, jaka może być seksowna. - Zakończyła uśmiechając się promiennie.
Chwilę panowała cisza, którą przerwał Malfoy.
-A jak się kontaktuje z Tobą Twój narzeczony?
-Cóż, ta historia jest dość hmmm ciekawa. Pamiętacie jak byłam w pierwszej klasie miałam dziennik Toma Riddla?-Kiwnęli głowami na potwierdzenie- Można powiedzieć, że dzięki temu nawiązałam więź z Voldemortem, której on dzięki Godrykowi nie odkrył. Harry ma podobną więź i taka sama więź jest między nami. Odkryliśmy to przez przypadek jak... No nieważne, co. Tyle powinno Wam wystarczyć.
-No, ale, jak co??-Powiedział Blaise.
-Nie ważne.
-No, ale powiedz, prosimy.-Dopowiedziała Pansy.
„Hermiona na drugim końcu sali, rozkręca się, więc ciężko będzie chyba, że się pośpieszycie. Wiesz, że Cię Kocham, prawda?”
-Nie teraz- „w sumie to nigdy”, pomyślała- Harry znalazł naszą zgubę.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 7 - Wybaczysz mi?


Rozdział z dedykacją dla:
1.Rouse Karmen, bo po prostu jest.
2. La_tua_cantante, mojej kochanej bety, która specjalnie dla was zbetowała ten rozdział jak i wspierała mnie przy jego pisaniu. Dziękuje :*
3.Alex Okupskiej, dzięki której w wielkiej części pojawił się rozdział :)
W środę wyjeżdżam na tydzień jak będzie internet mi łąpał to dodam nową notkę, jeśli nie to dopiero jak wrócę. W każdym bądź razie postaram się. Pozdrowionka Kochani, a teraz czytajcie :)

EDIT: Rozdział przesłodzony, a główni bohaterowie trochę tracą na charakterze, obiecuję, że już niedługo Malfoy będzię w pełni Malfoyowaty,albo troche mniej ale też xD a Mionka ahh mam nadzieję, ze wam sie spodoba, ale to dopiero około 9 rozdziału ;)



Pojawili się przed czarodziejskim klubem „ Art Magic”. Jest on jednym z najdroższych klubów w Walii. Jakim cudem chłopakom wpadł ten pomył do głowy, nie wiadomo. Ale na pewno przed imprezą spotkali się we trzech. Tego były pewne. Ich porozumiewawcze spojrzenia mówiły wszystko. Weszli do klubu trzymając się za ręce, Diabeł i Pansy, Ginny i Harry i Hermiona z Draco. Nikt nie płacił za wejść. Dlaczego? Bo szefem klubu nie jest, kto inny jak Ernie Macmillan i jego żona Lavender. Ernie i Harry stali się dobrymi znajomymi, co obaj często wykorzystywali. Ernie, aby otworzyć klub powołał się na znajomość z Harrym, a Potter lubił imprezować odkąd skończył Hogwart, więc miał VIP-owskie miejsca i darmowe wejście. Sala wejściowa w kolorach czerwieni i czerni nadawała miejscu lekko tajemniczy wygląd. Po lewej stronie od wejścia były drzwi do szatni, a tam szafki z numerkami i kluczykami. Po prawej drzwi do toalet. Sala taneczna mogłaby się równać z rozmiarami z Wielką Salą w Hogwarcie. Kolorystyka ścian była różna, ale tajemniczość pozostała. Jedna ściana w kolorze głębokiego morza, druga przedstawiała zachód słońca, trzecia plażę, czwarta las o zmierzchu, a sufit był taki sam jak niebo na zewnątrz. Trzeba dodać, że wszystkie ściany były zaczarowane i wyglądały bardzo rzeczywiście. Panele na podłodze same się czyściły. Krwisto czerwone kanapy stały wokół parkietu, naprzeciw wejścia stał bar, skąpo ubrane kelnerki roznosiły zamówione drinki, które same unosiły się w powietrzu, dlatego nie było stolików. Muzyka była różna, były kawałki typowo mugolskie takie jak Eminem, czy Shakira, ale również na żywo grały Fatalne Jędze czy Wróżki*, oraz wiele innych zespołów. Całą grupą weszli na piętro urządzone z większym luksusem. Wszystko zrobione za pomocą magii, samo napełniające się butelki z alkoholem i kieliszki, unoszące się w powietrzu, kanapy w kolorze głębokiej czerni, które się rozszerzały się, aby było miejsce dla wszystkich. Ściany wykonane podobnie jak te na dole. Muzyka tylko na żywo, koncerty, autografy i imprezy ze sławami z Magicznego Świata tylko tam. Usiedli na jednej z kanap w rogu sali. Przywołali sobie drinki i rozmawiali o wszystkim. W końcu na scenę wkroczył ich ulubiony zespół Whitch in kitchen*, kiedy tylko rozbrzmiały dźwięki pierwszego utworu, mianowicie „For ever witch Us” Draco porwał Mionę na parkiet, Blaise tańczył już z Pansy od godziny, a Harry z Gin rozmawiali o ślubie, nie można ich było wyciągnąć na parkiet.
-Podoba się?-Spytał Draco, kiedy tańczyli już na środku parkietu. Nie wiedzieli, jakim cudem znaleźli się w centrum, ale nie obchodziło ich to.
-Tu jest wspaniale.-Odpowiedziała. Spojrzała w jego oczy i zatraciła się w ich odcieniu bezdennej głębi szarości i błękitu. Tańczyli w ciszy. Patrząc sobie w oczy. Kiedy skończyła się kolejna piosenka, Draco przerwał ciszę, która trwała między nimi.
-Chcesz coś zobaczyć?
-A co?
-Niespodzianka, chciałbym ci coś pokazać-odpowiedział puszczając jej oczko.
-Dobrze, prowadź.-Powiedziała podając mu rękę i uśmiechając się.
Ten złapał jej dłoń, a ona poczuła znajome szarpanie w brzuchu. Teleportowali się. Zamknęła oczy.
-Możesz już je otworzyć- powiedział Malfoy- Co o tym sądzisz?
Stali na dachu wierzchowca, nie wiedziała gdzie. Ale było pięknie. Niebo, na którym migotały miliony gwiazd nadawało temu miejscu romantyczny nastrój a widok był zniewalający. Budynki, parki, jezioro wyglądały jak klocki z takiej wysokości. Już wiedziała gdzie są. Draco teleportował ich na Moors Centre*- najwyższy budynek w Walii.
-Jejku-powiedziała szeptem, jakby bała się, że zakłuci tą aurę- tu jest przepięknie.
-Prawda, właśnie, dlatego cię tu zabrałem.-Wyczarował dwa kieliszki i wino-Wina??
-Poproszę.
Podał jej kieliszek, przez chwile rozmawiali o niczym, ale potem zapadła cisza, miłą dla uszu. Każde z nich zatopiło się w swoich własnych myślach. W końcu Malfoy nabrał odwagi i pomyślał, że jak nie teraz to już nigdy i zapytał
-O czym myślisz?
|-O wszystkim i o niczym. A ty?
-Też.....Hermiona - złapał ją za rękę-chciałem cię przeprosić, przeprosić za te lata upokorzeń, za wojnę, za wszystko, co złe ci wyrządziłem. Nie będę zasłaniał się ojcem, rodziną i tradycjami. Kiedy tylko mogłem powinienem im się postawić, wyprowadzić się, cokolwiek. Tylko szkoda by mi było zostawić matkę, ojca mimo wszystko też, w końcu jak to mówią rodziny się nie wybiera, a ja zostałem postawiony w sytuacji bez wyjścia.- Wskazał na swoje lewe przedramię, gdzie do tej pory widniał Mroczny Znak- Wybaczysz mi?- Ścisnął mocniej jej dłoń. Cały czas patrzył w jej oczy, w których zaszkliły się łzy. Jednak, kiedy milczenie zaczęło stawać się nieznośne, odpowiedziała: ·-Już dawno ci wybaczyłam Malfoy. Wybaczyłam, ale nie zapomniałam, tylu lat od tak nie da się wymazać z pamięci, zapomnieć. Rozumiem cię, gdyby ktoś kazał mi ratować rodzinę w taki sposób postąpiłabym podobnie. Wiesz, że usunęłam rodzicom pamięć. Teraz tego żałuje, oni żyją gdzieś daleko, a ja ich nie znalazłam. Do tej pory, kiedy tylko o nich myślę, chce mi się płakać, ale mam nadzieję, że są szczęśliwi. Wybaczyłam ci już dawno, wtedy, kiedy zacząłeś się zmieniać-uśmiechnęła się i na potwierdzenie tych słów przytuliła go.- A teraz może już wracajmy, bo będą się o Nas martwić.
-Dobrze, wracajmy odpowiedział z uśmiechem na ustach. Po chwili aportowali się z cichym trzaskiem, nadal trzymając się za ręce.

* nazwy wymyślone na rzecz opowiadania
*********************************************************************************
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 6- Szantaż, impreza, zaręczyny. cz.2

ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA WSZYSTKICH KOMENTUJĄCYCH  :D

Kilka godzin później były już w domu u Hermiony. Harry obiecał przyjść o 20 do dziewczyn. Pansy została poinformowana o małym wypadzie i teleportowała się do dziewczyn zaraz po tym jak przeczytała list. Teraz we trzy malowały się, ubierały lub brały prysznic. Zależy, w którym momencie. Aktualnie Gin szukała sukienki, a Pansy robiła sobie makijaż. Miona zabarykadowała się w łazience.Dziewczynom zostały już tylko dwie godziny do przybycia chłopaków. Śpieszyły się jak tylko mogły. Ale jak to dziewczyny plotkowały, malowały się i czesały jednocześnie co dla postronnego obserwatora z pewnością wyglądało by dość zabawnie.
-No Gin, ty nam w ogóle opowiadaj, kiedy i jakim cudem Potter Ci się oświadczył, kochana-powiedziała Pansy uśmiechając się niewinnie.
-Wiesz, mój Harry ma tyle odwagi, żeby oświadczyć mi się podczas romantycznej kolacji. Nie to co twój diabełek,kochana-odpowiedziała chytrze się uśmiechając. Pan momentalnie oblała się rumieńcem.
- My nie jesteśmy razem.
-Nie?!?!? Boże, Pan na co ty czekasz. Jedna singielka wśród nas wystarczy, a Diabełek, ma na Ciebie ochotę, co było widać na ostatniej imprezie.
-To był tylko pocałunek.-odpowiedział jeszcze bardziej czerwieniejąc, o ile było to w ogóle możliwe.-I jak to jedna??Przecież Mionka jest z twoim pożal się Boże bratem.
-Już z nim nie jestem- powiedziała Hermiona, która już od dłuższego czasu stała w drzwiach łazienki.-Ale o nie już tyle, a ty Pan weź się za Diabełka, bo Ci go jakaś sprzed nosa sprzątnie i tyle będzie.A ja nie chce pomagać w wydrapywaniu oczu jakiejś zdzirze, chociaż wiem, ze chyba sama świetnie byś sobie poradziła. Ale czego nie robi się z wdzięczności-uśmiechnęła się w iście ślizgoński sposób, dziewczyny wiedziały  co chodzi, a mianowicie o to co się wydarzyło, ze w szóstkę stali się dobrymi znajomymi w dobrej drodze ku przyjaźni. To co się wydarzyło w Ministerswie Magii stało się dobrą drogą do tego co najlepsze. I pomyśleć, ze Złota Trójca, połączyła się ze Srebrną Trójcą. Nikt nigdy nie pomyślał by, ze tak właśnie może się stać.
-Mionka, zrobić Ci makijaż-milczenie przerwała Pansy
-No możesz, a ja zajmę się włosami Gin.-powiedziała i uśmiechnęła się.
Już o 19:50 dziewczyny były gotowe. Więc na dobry początek wypiły po szklaneczce bursztynowego płynu, a mianowicie Ognistej Whiskey. Nie wiedziały gdzie Chłopcy chcą ich zabrać i kiedy już miały się zastanawiać nad tym na głos, zadzwonił dzwonek do drzwi. Mionka poszła je otworzyć, a za drzwiami stało trzech mężczyzn w czarnych garniturach i podobnych do siebie jak cholera. Różnili się tylko kolorami koszul, włosów i karnacją. Nie licząc charakterów.
-Hej, Mionka.-powiedzieli we trzej razem-Świetnie wyglądasz.- to również powiedzieli chórem, przez co wybuchneli śmiechem. Co przyciągnęło dziewczyny.
-Wy też, czyżbyście się razem zbierali, bo wyglądacie niemalże identycznie.-powiedziała Gin z uśmiechem i podeszła do swojego narzeczonego.
-No nie, tak jakoś wyszło.- powiedział Smok.
-Ogólnie to tylko my wiemy gdzie idziemy więc, musicie kochane dziewczynki zdecydować się na teleportację łączną.A państwo Potter jakbyście się już oderwali od siebie to byłoby lepiej, bo nie wiem czy dziewczyny wszystko mają.-dopowiedział jeszcze.
-Mamy mamy-potwierdziły w tym samym czasie. Znów wybuchli śmiechem.
Hermiona przyglądała się chłopakom, jak świetnie wyglądają w garniturach. Smok miał błękitną koszulę z odpiętymi trzema guzikami od góry i niezapiętą marynarkę. Wyglądał mega pociągająco. To znaczy ładnie. Skarciła siebie w myślach. Harry miał biało czarną koszule z ognikami na dole i luzacką marynarkę. Włosy zwichrzone, świetnie wyglądał i pasował do Gin. Dziewczyna miała obcisłą, krótką sukienkę bez ramiączek. Z białym dekoderem i resztą w kolorze czarnego. Niesamowicie pasowały jej do tego włosy.Które Hermiona przeżuciła na jej prawe ramie i za pomocą magii, sprawiła, ze na pewno się nie rozwalą. Były trochę natapirowane, co dodawało jej drapieżności. Diabeł miał blado czerwoną koszulę i odpięta tak jak chłopaki, trzy guziki od góry. Marynarkę miał narzuconą na to, jedno włosy były ścięte prawie na łyso i wyglądał również niesamowicie. Pansy stanęła koło niego w swojej czerwonej sukience z koronki. Sukienka miała halkę, ale z takiego materiału, ze jej bielizna prześwitywała. Sukienka na 3/4 uda, pięknie się kręciła przy obrotach co sprawdziły już wcześniej. Góra opięła jej sporych rozmiarów biust a plecy były niemal całe odsłonięte. Blais na jej widok zaniemówił. Potem powiedział jej coś na ucho, a dziewczyna się zarumieniła.  Jej włosy ułożone falami na plecach  pięknie komponowały się z całym strojem, bo nie ma to jak czerwień i czerń. Smok stał wpatrzony w Hermionę, która wyglądała niesamowicie w długiej do ziemi sukni w kolorze morskiego błękitu. Sukienka doskonale podkreślała atuty dziewczyny, a rozcięcie na boku lewej nogi dodawało jej seksapilu. Jej włosy zostały wyprostowane i opadały na ramiona i plecy.  Chłopcy złapali swoje partnerki za ręce i po chwili zniknęli, nikt tego nie zauważył.

*********************************************************************************
Witajcie Kochani :*
1.Przepraszam za małe opóźnienie, miałam mały rozgardiasz w domu.
2.Mam nadzieję, ze mi wybaczycie długość tego rozdziału,ale coś mi ostatnio pisanie nie idzie.
3.SZUKAM BETY, kontakt na gg 5789049
4. CZYTASZ = KOMENTUJESZ
To chyba tyle, może jeszcze dzisiaj dopiszę coś do  tego rozdziału więc może eis wydłużyć ;)
POZDROWIONKA :****

poniedziałek, 29 lipca 2013

Miniaturka

Witajcie kochani. To jest rekompensata za to, ze nie mam weny na pisanie drugiej części rozdziału. Mam nadzieje, ze spodoba Wam się moja pierwsza w życiu miniaturka. Rozdział będzie jak tylko wena wróci ;) Pisałam na telefonie od 00:00 i dodaje dopiero teraz, bo mam wolne w robieniu sałatki ogórkowej do słoików. Mam dość ogórków ..... No dobra nie zanudzam, komentujcie, bo nioe wiem czy pisać takich więcej.
Ps: Miniaturkę pisałam do piosenki Kelly Clarkson-Because of you Link--> http://www.youtube.com/watch?v=Ra-Om7UMSJc
PS2: Dedykacja dla wszystkich komentujących :D
PS3: W zakładce SPAM zostawiajcie adresy swoich blogów, jeżeli chcecie, bym zajrzała :)


Siedziała na jednej z wielu ławek w centrum Londyńskiego parku. Myślała nad sensem wszystkiego...Uciekła.... Jako prawdziwa gryfonka nie powinna uciekać. Ale świadomość tego, ze On może ja zranić.... Wybaczyła mu, wybaczyła wszystko co działo się przed wojna i w jej trakcie. Zaczęli się poznawać na nowo. Już piaty rok wspólnej pracy w jednym dziale, piaty rok od kiedy wybaczyła, ale nie zapomniała, przyjęła przeprosiny. Rok temu ich ledwo rozwijająca się przyjaźń przeistoczyła się w coś więcej. Burzliwy romans dwójki byłych wrogów. Pochodzących z innych światów. Mających inne charaktery. Ona i on dwie przeciwności, połączyły się w jedno. Zamknęła oczy.
Pamięta to jak  dziś. Kolejna udana akcja. Złapali ostatniego smierciozerce. Uczcili to kolacja we dwoje. Dwa dni przed wielkim balem w Ministerstwie Magii. Tak kochani w  Ministerstwie Magii , zarówno Ona jak i On są czarodziejami. Kolacja jak kolacja. Draco, bo tak nazywa się osoba przed która Ona uciekła, zabrał ja w niezwykle miejsce. Aportował się z nią wprost na dach  jednego z najwyższych wieżowców w Londynie. Sam przyrządził wyśmienitą kolacje. Kupił najlepsze czerwone wino. Potem aportowali się do niej. Pili dużo, dużo czerwonego wina. Siedząc na równie czerwonej kanapie. Obok kanapy leżał biały , włochaty dywan. Pokój , nie był duży, ale nie należał do najmniejszych. Miał beżowe ściany. Piękne dębowe meble. Na ciemnej komodzie stal telewizor. Jedyny mugolski wynalazek w jej domu. Pamięta zdanie, które wypowiedział zaraz przed tym jak ja pocałował " Bałabyś się, bałabyś się spróbować czegoś nowego. Chciałabyś aby ktos kogo pragniesz został z  Tobą na zawsze? 
-Nie, nie bałabym się. I tak, chciałabym, aby ten ktoś ze mną został.-odpowiedziała
-Wiec, daj mi szanse.-powiedział przyciszonym głosem i pochylił się nad jej ustami. Chwile wisiał nad nią jakby zastanawiał się czy na pewno tego chce. Owinął ja zapach jego wody kolońskiej, zapach, którego na pewno nigdy nie zapomni i pocałował ja. Najpierw delikatnie muskał jej cieple malinowe usta swoimi chłodnymi  w odcieniu bladej czerwieni . Kiedy ta oddala jego pocałunek równie  delikatnie jak on , ten całował ja coraz to namiętniej  Ona oddawała mu pocałunek z jeszcze większą intensywnością niż on. Atmosfera robiła się coraz bardziej namiętna . Ich języki tańczyły wspólny taniec. A oni zdejmował z siebie ubrania. Delikatnie powoli tak jakby im się nigdzie nie spieszyło, dopóki on nie zaczął całować jej szyki i obojczyków  Nie wytrzymała. Zaczęła coraz to gwałtowniej pozbywać się z jego wszystkich ubrań. On coraz bardziej spragniony  i podniecony zerwał z niej sukienkę. W kolorze głębokiej czerni. Została w koronkowej bieliźnie a on w bokserkach. Przez które widać było jak bardzo dobrze obdarzyła go natura. Oderwał się od jej ust tylko na chwile,pytając szeptem "na pewno tego chcesz" ona tylko kiwnęła głową na znak potwierdzenia. On nie mogąc się powstrzymywać rzucił się niczym drapieżca na jej usta jednocześnie odpinając jej koronkowy stanik. Schodził z pocałunkami  co raz niżej . Kiedy doszedł do piersi jedna z nich pieścił ręką a druga ustami co chwila lizać ssać lub przygryzając  Potem zmienił  rękę z ustami . Jego druga ręką powędrowała.do jej ud. A jej  ręce błądzimy po jego umięśnionych plecach. Pragnąc więcej i więcej. Kiedy doszedł z pocałunkami do krawędzi jedynej części  garderoby dziewczyny zatrzymał się i powtórzył.pytanie "jesteś pewna ze tego chcesz"  ona nie odpowiedziała przyciągnęła go do swoich ust popatrzyła prosto w jego oczy, w których można było zobaczyć rządzę, drapieżność i podniecenie. To samo on widział w jej oczach. Przyciągnęła go bliżej i wpiła się w jego usta. On w odpowiedzi jeszcze bardziej pogłębił pocałunek i zerwał z niej  ostatnia część garderoby. Ona nie pozostała mu służba zdjęła z niego bokserki. Obudzili się następnego dnia  wtuleni w siebie. Na niewygodnej kanapie w jej salonie. Owinięci jedynie kocem. Jakimś cudem pamiętali to jak spali ze sobą. Nie pamiętali  części rozmów  przy winie i akompaniamencie muzyki. O dziwo nie mieli wielkiego kaca. Tylko ja bolała głowa. Kiedy tylko obudziła się przypomniała sobie co wyrabiała z Nim i uśmiechnęła się ze świadomością, że chciałaby to powtórzyć. On przyglądał jej się od dłuższego czasu
Trzymając ręce na jej talii w żelaznym uścisku.
Gdy tylko otworzyła oczy złożył na jej ustach pocałunek, a potem zapytał. 
-Zozstaniesz moja dziewczyną? 
Ona się tylko uśmiechnęła, pocałowała go i odpowiedziała 
-Tak.
Zawisł chłodniejszy wiatr, zadrżała z zimna, ale już wiedziała co zrobi. Rozejrzala się po parku, nie było nikogo. Robili się już ciemno, a była późna jesień. W świetle latarni spadające liście wyglądały tak wspaniale. Ten nikły blask księżyca dodawał temu miejscu uroku. " Czarownica mugolskiego pochodzenia i arystokrata czystej krwi"  tak brzmiały nagłówki  Proroka Codziennego dzień po Wielkim Balu w Ministerstwie. "Zabawa. Czy życiowa decyzja", " Malfoy i  czarownica mugolskiego pochodzenia, przecież to niedorzeczność" . Zwalczyli to razem, tak jak i wiele innych przeciwności losu, które napotkali przez rok. A teraz, a teraz ona się boi. Wstała i aportowała się z cichym trzaskiem. Znalazła się w holu o blado niebieskich ścianach i drewnianej podłodze. Udała się do jego pokoju. Wiedziała, ze tam go zastanie. Podejrzewała, ze z butelka Whiskey w ręku i papierosie w drugiej. Z reszta co tu się dziwić, po tym co mu powiedziała."Siedzieli na kolacji  dzisiejszego wieczora. Jak zwykle po pracy zabierał ja w urokliwe miejsca, nimi ze upłyną rok, on ciągle pokazywał jej coś nowego. Dzisiaj jedli kolacje na szczycie Big Bena. Dzięki czarom było bezpiecznie. Nagle nie wiadomo skąd, jak i kiedy, Draco uklęknął przed nią, wuja piękne czerwone pudełko i spytał
-Wyjdziesz za mnie?
Zamurowało ją. To jeszcze za wcześnie. A co jak będzie coś nie tak. Albo zostawi ja.... Gdybała..... Spojrzała na otwarte pudełeczko w rękach mężczyzny. Pierścionek był naprawdę piękny. Szczere złoto z drobnymi szmaragdami i rubinem. W rodzinie od pokoleń. Zaczarowany. Jak założyła go na palca, to dopóki twój syn nie znajdzie odpowiedniej kandydatki nie możesz go zdjąć, jedynym wyjątkiem od reguły była śmierć. Narcyza Malfoy, matka Dracona zmarła dwa lata po wojnie. Stała i patrzyła na postać klęczą a przed nią z pięknym pierścionkiem w ręku.
-Ja.....ja nie wiem.-odpowiedziała, bala się cholernie się bala. To wykluczało jej gryfonska postawę, ale ona tak bardzie id bala. Aportowala się do parku. A teraz stoi pod jego drzwiami i rozwarza decyzje na cale życie. Weszła bez pukania. Dracona zastała w stanie względnie trzeźwym z kolejna fajka. Gdy tylko ja zobaczysz, zatrzymał rękę w połowie drogi do ust.
-Jeśli przyszłaś po rzeczy,to są w szafie-powiedział oschle. Ja to jednak nie zraziło podeszła do niego i powiedziała.
-Możesz powtórzyć to co powiedziałeś na kolacji.
-Po co ? Chcesz mnie znów upokorzyć.
-Nie-powiedziała spokojnie- chce Ci dać odpowiedz.
Poddał się. Uklęknął przed nią, miał szansę czynu by z niej  nie skorzystać, może akurat mu odpowie "tak" . Pudełko z pierścionkiem nadal miał w kieszeni od garnituru. Wyjął je, otworzył i powiedział :
-Hermiono Jean Granger, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moja zona?-powiedział obojętnym tonem. To też ja nie zraziło. Wiedziała, ze tak będzie. Kucnęła na przeciw niego i odpowiedziała:
-Tak-zamurowało go- Zostanę Twoja żoną Draconie Lucjusu Malfoy'u.-Gdy to tylko powiedziała, on otrzeźwiał momentalnie, włożył jej cudowny pierścionek na palec. Nie mogła zerwać zaręczyn, nie mogła od niego odejść, nie mogła go zdradzić. Wiedziała o tym, opowiadał jej. Porwał ja w ramiona i namiętnie pocałował. Ona oddala mu pocałunek z taka sama pasja. Domyślcie się jak skończyła się ta historia. Jeśli nie wiecie to wam powiem Happy Endem. Bo przeciwności się przyciągają i przeznaczenie daje o sobie znać. Nie wolni się bać, poddawać trzeba walczyć. Trzeba walczyć o życie, szczęście. Nie o miłość. O prawdziwa miłość nie trzeba walczyć. Oni pokonywali razem wszystkie przeciwności losu. A kiedy pech chciał ich rozdzielić ona mu się przeciwstawiał i poszła do niego. Zostając jego narzeczona. Kilka miesięcy później odbył się ich ślub. Została zona i matka ich dzieci. Czwórki wspaniałych dzieci. "Bo prawdziwa miłość, przetrwa wszystko. Nawet odrzucenie. Trzeba tylko trochę pomyśleć".

CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 6- Szantaż, impreza, zaręczyny. cz.1

....a osobą był nie kto inny jak Ginny Weasley, z którą miał iść na zakupy.
-Hej wam potwory. No proszę Mionuś jak się szybko pozbierałaś- powiedziała uśmiechając się lekko z rozbawienia, które nieudolnie próbowała powstrzymać widząc ich miny. Draco miał wymalowane na twarzy nieme zaskoczenie, które pojawiło się zaraz po nazwaniu ich „potworami”, zaś Herm niedowierzanie, zaskoczenie i rozbawienie. Po chwili obie dziewczyny wybuchły niepohamowanym śmiechem, Malfoy nie mogąc tego pojąć, przywdział na twarz swoją obojętną maskę, jednakże jego rozbawienie z całej tej sytuacji umknęło na jego usta, gdzie rozpięło się w szczerym uśmiechu, który pojawiał się na jego ustach od tak niedawna. Wszystkie zmartwienia, poczucie winy i przemyślenia pod tytułem „co by było gdyby...”  zniknęły gdy tylko zaczął oczyszczać swoje sumienie. Wygłosił publiczne przeprosiny od całej jego rodziny, które pomógł mu ułożyć Blais i Pansy. Kiedy przeprosił osobiście Weasleyów i Potterów jego sumienie się w pełni uspokoiło. Ale on chciał przeprosić kogoś jeszcze. W końcu po procesie udało mu się to. Jeszcze nigdy za nikim się tak nie uganiał. To ta gryfonka miała wpływ na jego życie po wojnie, to ona mu pomogła, możliwe, ze nieświadomie, ale pomogła. Ma u niej dług, którego pewnie nie spłaci do końca życia. Ale wie o tym tylko on, przecież przez tyle lat byli wrogami i mimo, ze teraz są znajomymi to tylko znajomymi. Nie wiedział czy ma się z tego powodu cieszyć czy nie. Z przemyśleń wyrwało go szczypniecie w ramie.
-Halo ziemia do Malfoya!- powiedziała Gin, a Hermiona w tym czasie szczypnęła go w ramie, bo przecież ile można do Niego mówić.
-Co?!-powiedział zaskoczony chłopak, dziewczyny wyrwały go z przemyśleń, jednak chwile się zastanawiał gdzie jest  co robi.
-Pytałam się na kogo czekasz.-odpowiedziała nadal rozbawiona Ginny.
-Na Blaisa. Umów...
-Co ja?- przerwał im nie kto inny ja Blais Zabini.
-O wilku mowa. Własnie mówiłem naszym kochanym dziewczynkom co tu robię.
-Jakim waszym dziewczynkom, co?-powiedziała rozbawiona Hermiona-przypominam wam, że nie jesteśmy rzeczami, a Ginny ma chłopaka.-zaakcentowała już lekko oburzona.
-Narzeczonego Mionka, narzeczonego.-poprawiła ją nadal rozbawiona i rozanielona Weasley'ówna
-Co?!-powiedziała cała trójka siedząca przy tym samym stoliku.
-To- pokazała im serdeczny palec prawej ręki. Uśmiechając się od ucha do ucha.
Pierwsza otrząsnęła się Hermiona, która rzuciłą się na swoją rudą przyjaciółkę.
-Miona, ostrożnie udusisz mnie.-ledwo wysapała. Dziewczyna słysząc to puściła swoją najlepszą przyjaciółkę.
-No, gratuluję.-powiedzieli chłopcy, tak jakoś wyszło, ze obaj powiedzieli to samo w tym samym momencie, tym samym wywołując salwy śmiechu i zwracając na siebie uwagę całej kawiarni. Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się Cho Nott.
-Ja również gratuluję Gin.-powiedziała, pon czym dodała-pokaż- i uśmiechnęła się przyjaźnie. Gin pokazała swoją prawą rękę.
-Piękny.-powiedziały obie dziewczyny, Cho i Hermiona, która korzystając z okazji dokładniej przyjrzała się pierścionkowi. Ten, żeczywiście był piękny. Złoty, delikatny pierścionek ze średniej wielkości rubinem koloru czerwonego. Z pewnością zrobiony na specjalne zamówienie i na pewno drogi.
- Ekhem, dziewczyny razem ze Smokiem chcielibyśmy Wam przypomnieć, że jeszcze tu jesteśmy.
-No i chyba nie zamierzamy się stąd ruszać-powiedział Draco- a jeśli chcecie omawiać wieczór panieński przyszłej pani Potter to my zawsze możemy mu przekazać co będziecie robić,prawda Diable?-jego słowa dopełnił uśmiech iście ślizgoński z nutką kpiny, ironii i rozbawienia.
-No prawda, prawda, ale wiesz co mam pomysł.
-Taaak, jaki?-wtrąciła Ginny
-My nic nie powiemy twojemu narzeczonemu, ale jeżeli wy pojdziecie z nami dzisiaj na imprezę. No oczywiście zgarniacie ze sobą Pansy. Jak państwo Nott chcą przyjść to zapraszamy.-puścił oczko do Cho.
-Nie wiem zobaczymy, w sumie mamy już plany na wieczór...
-Ok,nie chcemy wiedzieć jakie Cho, na prawdę-powiedział rozbawiony Draco.-To co dziewczynki idziecie, czy mamy się jakoś dowiedzieć co planujecie na wieczór panieński i szepnąć coś Harremu ?
-Czy to jest szantaż?-spytała roześmiana Gin
-Dobra, koniec tematu mam ochotę na impreze. Co ty Gin na to ?
-No w sumie...
-Ok, chłopaki u mnie o 20.-powiedziałą Miona-a teraz my się zmywamy i lecimy na zakupy- uśmiechnęła się do Draco przytuliła obu i pociągnęła Gin na do wyjścia.
***********************************************************************
Witajcie Kochani :)
Rozdział mi się nie podoba, nie wiem jak Wam. Mam nadzieję, że będzie duuuzzzzoooo komentarzy :)
Jakoś tak nie mam czasu pisać, wakacje uciekają, ja się chyba zakochałam i w ogóle tyle się dzieje. Oglądam sobie "Małpy w kosmosie" i tak mi wpadło do głowy, ze mam rozdział to może dodam, bo się stęsknicie ;) Dedukuje go wszystkim komentującym ,a także w szególności dla:
LaFinDeLaVie HarryPotter z bloga http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/ , bo dodała wspaniały rozdział :* i oczywiście dla Rosiii /Rose Karmen/ z bloga http://hermiona-do-konca-granger.blogspot.com/
Kochana robię Ci reklamę xD bo Cię kocham i liczę na wierszyk, ale to mało ważne xD Dobra buziaki, pozdrowienia i miłego ostatniego miesiąca wakacji Kochani do następnego :D :*