piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 16 - Czy to już miłość?

To już rok! 
Aż nie wierzę w to co pisze. 
Wow! 
Mam nadzieję, że się wam spodoba. 
Proszę  komentarze, bardzo mnie motywują. 
Rozdział niezbetowany.
Nadal szukam bety. 
A i... wyjeżdżam jutro wiec nowy rozdział 
jak tylko będę miała czas to dostaniecie 
rozdział 17! :D 






Rozdział 16 – Czy to już miłość?

[...] miłość nie daje i nigdy nie dawała szczęścia. 
Wręcz przeciwnie, zawsze jest niepokojem,
 polem bitwy, ciągiem bezsennych nocy, 
podczas których zadajemy sobie mnóstwo pytań, 
dręczą nas wątpliwości. 
Na prawdziwą miłość składa się ekstaza i udręka.
  Miłość jest dziką siłą. 
Kiedy próbujemy ją okiełznać, pożera nas. 
Kiedy próbujemy ją uwięzić, czyni z nas niewolników. 
Kiedy próbujemy ją zrozumieć, miesza nam w głowach. 
~Paulo Coelho 

Następnego dnia wszyscy mieli kaca. Hermiona i Draco obudzili się wtuleni w siebie z uśmiechem na ustach. Hermiona postanowiła wyrzucić sobie z głowy myśli o przeklętej kolii i kłótniach. Stwierdziła, że wyjaśni sobie wszystko z Draconem wieczorem. Tym czasem Draco przeczuwał co się święci i zastanawiał się jak zmienić tor myśli Hermiony. Skoro pieszczoty nie pomagały to musiał szybko działać. Nie chciał mówić o tym jakim jest idiotą i imbecylem, że zmarnowałby całe życie bez kobiety, która małymi kroczkami wchodziła w jego serce. Nie mógł powiedzieć, że ją kocha w miłość ni jak nie wierzy, ale zauroczyła go i uszczęśliwia samą swoją obecnością, a to już przecież coś znaczy. Draco nie wierzył w miłość. To co przeżył w domu, jak i Voldemort nauczyło go, że miłości nie ma. Może i jest szczęście co udowadnia mu ta mała Gryfonka, ale miłość. Nie. Stanowcze nie. W czasie rozmyślań Dracona do salonu zeszła Ginny z Pansy, a zaraz za nimi Harry i Blaise w doskonałych humorach.
-Cześć gołąbeczki, jak się spało?- już z progu wykrzyknął Diabeł, jak co dzień skory do zabawy.
-Dobrze Diable, a wam?- spytał Draco przyglądając się wielce wymownym wzorkiem w stronę malinki na szyi Pansy. Hermiona w tym czasie przyjrzała się Ginevrze i widziała jak minęła jej noc. Roziskrzone oczy, potargane włosy, kilka ugryzień na szyi. No cóż, musiało być ciekawie.
-Cudownie - odpowiedziały dziewczyny.
-Extra - odpowiedział Diabeł z Potterem, który przeciągnął 'a' ziewając.
-Kawy, herbaty? - zapytała Hermiona byleby tylko zmienić temat. Nie chciała, żeby wypytywali się o nią i Dracona. Nie była nawet pewna ich sytuacji. Chciałaby sobie wszystko z nim wyjaśnić.
-Kawy.- odparli chórem, na co Hermiona się zaśmiała.
Po chwili siedzieli już razem milcząc i pijąc gorącą, pyszną kawę.
-Chyba będziemy się już zbierać kochani, pani Weasley z samego rana przysłała nam patronusa, żebyśmy wrócili na jej pyszna paszteciki - powiedział Harry.
-Och to w takim razie ja już też pójdę – powiedziała Hermiona
Wstała i udała się do pokoju przygotowanego jej przez Kelly. Była tam tylko chwilę, tóż  przed tym jak przyszedł Draco i zaczął opowiadać o kolii. Ta myśl przyprawiła ją o zawrót głowy. Musi przespać się z Draconem. Cholerna legenda. Cholerna kolia. Kto jej ją dał, kto chciał się na niej zemścić. Kto ją, aż tak nienawidzi...
Nie da się złamać. Coś wymyśli w końcu jest Hermioną Granger. Najmądrzejszą czarownicą od czasów samej Ravenclaw.
-Możemy porozmawiać.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Pansy. Weszła do pokoju niemalże niezauważona. Z ciepłą herbatą w kupkach, które lewitowała tuz przed sobą.
- Mam herbatę z cytryną – dodała z delikatnym uśmiechem.
-Jasne, wchodź – odpowiedziała Hermiona. Odkładając na bok kolię, która nie wiadomo jak znalazła się w jej ręku. Może rozmowa z Pansy jej coś pomorze. Nie bez powodu stała się przyjaciółką dwóch najprzystojniejszych i najbardziej niedostępnych chłopaków w Hogwarcie. Tak ta dziewczyna musi coś w sobie mieć. Coś więcej. Coś o czym wiedzą tylko jej najbliżsi.

***

-Pani – jeden z podwładnych zabrał jej moment ciszy i spokoju. Żeby ich zniszczyć i przejąć moc ciągle jest zajęta. A teraz kiedy znalazła chwilę dla siebie, któryś z tych debili śmie jej przeszkadzać!
-Wejść! - powiedziała rozdrażniona
-On się chyba domyśla, kto wysłał tej szlamie kolię.
-Jak?!
- Wczoraj nie potoczyło się tak jak przewidywaliśmy. Przede wszystkich cała szóstka wie o koli. Nie upili się tak jak przewidywaliśmy. A młody Malfoy pogodził się ze szlamą...
-Słucham – weszła mu w słowo – wezwij Młodego teraz on wkracza do akcji! A i przyślij mi tu Ramzesa. To on miał się wszystkim zająć. TERAZ!
-Tak, pani.
Syzyf wyszedł z sali, a ją trafiał szlag.
-Pani – cichy szept przestraszonego człowieka przywrócił jej myśli na właściwy tron. Nie mogła go zabić, wciąż ich było za mało. Wszyscy stali się zdrajcami. Pobratymcami szlam.
- Miałeś się tym zająć – powiedziała spokojnym tonem.
- Tak i wszystko już było na właściwym torze...
- Tak?! Jak?! Nie dopilnowałeś tego! To było twoje jedyne zajęcie. Mieli do siebie nie wrócić, a ona miała wyssać całą truciznę z kolii. Crucio!
Wrzaski Ramzesa przyprawiały ją o szybsze krążenie endorfin i serotoniny we krwi.
Poczuła radość, którą niedawno jej zabrano. Kiedy rzuciła Secumsemprą wpadł jej do głowy pomysł. Musi wezwać Nicka i to jemu powierzyć to zadanie. W końcu nie bez przyczyny jest najlepszy. Jeżeli to nie wyjdzie będzie musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Ale póki co.
-Ramzesie, możesz iść. I następnym razem nie spieprz sprawy.

***

-Możesz zostać?
-Draco, a co ty tu robisz?
-Nieważne. Jeszcze nie wyszedłem i pomyślałem, że możemy porozmawiać.
- Gdzie Pan i Diabłeł?
- Teleportowali się do pani Zabini i jej nowego narzeczonego podzielić się wesołą nowiną.
Na te słowa na jej  ustach pojawił się uśmiech, bo kiedy oni  szczęśliwi, ona też
-Możemy – odpowiedziała. Wszedł do pokoju i usiadł na granatowym fotelu, bose stopy założył na czarnym dywanie. Usiadła na łóżku naprzeciw niego, było jej wygodnie i ciepło a tego teraz potrzebowała. Przyjrzała się Draconowi, ubrany w dresowe spodnie i biały t-shirt wyglądał zbyt pociągająco. Przynajmniej tak wydawało się Hermionie.
 - To o czym chciałeś porozmawiać?
 - O wszystkim. Przede wszystkim chciałem ci wyjaśnić czemu... czemu nie byliśmy razem już wcześniej. Czemu się wszystko posypało. Czemu się do ciebie nie odzywaliśmy. Chyba że, chyba że nie chcesz tego wiedzieć.
 - Wiesz – odpowiedziała patrząc na niego – ciekawość z tego powodu zżera mnie od środka i nie może przestać. Było nam razem dobrze, przynajmniej ja tak odczuwałam, nie ujawnialiśmy się, ale to ja tego nie chciała, a potem ty znikasz, przestajesz się do mnie odzywać, ignorujesz mnie. Myślisz, że jak się czułam. - łzy podeszły do jej oczu. Oboje musieli powiedzieć co czują, wyrzucić z siebie ból i radość, smutek i żal. Wszystkie uczucia. I oboje z tego powodu ogarniał strach. Bo co będzie jeżeli wzajemnie się odrzucą, albo ona zrani jego, bądź odwrotnie. Zdawali sobie sprawę z ryzyka, ale musieli sobie zaufać i wyznać prawdę, bo jeżeli tego nie zrobią... z ich związku nie wyjdzie nic. Sprawa kolii tylko wszystko przyśpieszyła i utrudniła zarazem. Podszedł do niej i przytulił ją, najpierw chciała się wyrwać, ale potem wtuliła się w niego, jak w ulubionego misia i zaczęła szlochać.
 - Wiem, zraniłem cię. Cholernie cie zraniłem. Nie powinienem był tego robić. Powinienem był zostać przy tobie. Nie wiem czy cię kocham, bo nie wiem czym jest miłość. Ale jeżeli miłością nazwiemy to co do ciebie czuję. To kocham cię z całych sił. Chciałbym cie tulić w ramionach cały czas, nie opuszczać cię nigdy, troszczyć się o ciebie i rozpieszczać. Uszczęśliwiasz cały mój czas. Nie mogę bez ciebie wytrzymać. Kiedy cię opuściłem... sam zadawałem sobie ból - w jego oczach błysnęły łzy – a wczoraj kiedy zasypialiśmy razem, kiedy cię całowałem, kiedy rozmawialiśmy, to szczęście mnie przepełniało. I jeżeli to nie jest miłość to nie wiem czym ona jest.
W miarę jak mówił Hermiona uspokajała się, jej uczucia znalazły swoje ujście. Teraz miał ochotę tylko i wyłącznie na niego nawrzeszczeć. Zatkała jego usta ręką.
-Coś ty sobie myślał! Że możesz mnie tak zostawić! Tak za tobą tęskniłam! Kocham cię idioto, a ty fguyhuhdfnbbh...
Malfoy zdjął jej rękę ze swoich ust i pocałował ją z całą pasją i uczuciem.
- Też cię kocham, Granger.
-Dobra, skoro to już sobie wyjaśniliśmy. To odpowiedz. Po pierwsze, dlaczego mnie zostawiłeś, a po drugie dlaczego do jasnej anielki kolia w twoich dłoniach zmieniła się w sztylet. Sztylet rodowy Blacków.
Skąd ona wiedziała o sztylecie rodowym Blaców - to była pierwsza myśl, która pojawiła się w głowie Dracona.
 - To może zacznijmy od końca – powiedział Draco – Kolia zamieniła się w sztylet, bo … moja cioteczka ją przeklęła. I tu nawiązujemy do pierwszego pytania. Zostawiłem cię, bo musiałem cię chronić. Musiałem się od ciebie odseparować. Ona groziła, że cię zabiję. Jest jedyną osobą, która została z mojej rodziny i staram się ją szanować, ale ona... jest taka jak ojciec. Z resztą nie mogę pozwolić by ktoś cię skrzywdził. Wiesz kto rzucił klątwę na kolię, kto wykradł ją z mojego skarbca. Kto groził mi, że cię zabiję... to Bellatrix Lestrange.