poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 13 Wszystko jest inaczej.


Witajcie.
Przedstawiam Wam nowy rozdział, mam nadzieję, ze się spodoba. Może skłoni do większej ilości komentarzy. Napisałam go w kilka godzin. Nadrobiłam straty wyrządzone przez mojego laptopa.
Cóż mam nadzieje, że się spodoba.
Buziaki :*

Właśnie dziękuje Paulinie i Anonimkowi.
Pozdrawiam. 

EDIT: Dziękuje Ci Mrs.M. <3


Kolejne miesiące leciały nieubłaganie szybko. Hermiona Granger i Dracon Malfoy nadal byli na wojennej ścieżce. Co prawda w inny sposób niż dotychczas, mianowicie - ignorując siebie nawzajem. Sytuacja z października poszła w zapomnienie. Oboje udawali, ze nic między nimi nie zaszło. Conocna bezsenność i ukradkowe spojrzenia w trakcie dnia doprowadzały tę parę do szaleństwa, jednak żadne nie chciało ustąpić.

***

Hermiona Granger siedziała na parapecie z kubkiem w ręku i czekoladą na kolanach. Kakao było zmine, tak jak noc za oknem. Mróżka nie potrzebnie się wysilała przynosząc gorący płyn i tabliczkę czekolady. Hermiona tak myślała, patrząc na płatki śniegu, latające we wszystkie strony, obsypujące wszystko, sięgające każdego zakamarka. Po jej głowie chodziły różne myśli. Słowa piosenki, którą niegdyś usłyszała u swej polskiej kuzynki, prześladowały ją, tak jak obrazy Malfoya. „Obok jesteś wciąż i nie ma Cię, nie potrafisz wprost nie kochać mnie, może to nie nam pisana jest taka miłość aż po życia kres...”. Malfoy rzucający jej ukradkowe spojrzenia z obojętnym wyrazem twarzy, Malfoy jedzący śniadanie. Malfoy... Wszędzie ten cholerny Malfoy, który powinien być jej obojętny! Ale... nie jest. I wtedy to do niej dotarło... Ona go kocha... On jej nie. W jej oczach stanęły łzy, które spływały po policzkach, powoli, jakby wypalając dziurę w każdym miejscu.

***

Lód odbijał się o boki szklanki, kołysanej przez jego delikatne i subtelne ruchy, wykonywane w zamyśleniu. Co ona mogła teraz robić, czy śpi, może śni o nim? Ale to przecież nie ma sensu. Ona go ignoruje, traktuje jak powietrze, on ją tak samo... Tyle, że bez powietrza nie można oddychać, tak jak on bez niej. Tylko, czy... ona myśli tak samo? Niedawno zdołał odkryć, że czuje do niej coś więcej, a wszystko zaprzepaścił. W napadzie furii cisnął szklanką o ścianę, a ta rozsypała się w drobny mak. ,,Ktoś to sprzątnie" pomyślał, zanim po jego jedwabistym, jasnym policzku popłynęła błękitna łza, jedna jedyna. Ale  tyle znacząca łza. Łza, o której nikt nigdy się nie dowie.

***

Gdy wsiedli do powozów zapadał zmierzch. Hermiona wpatrywała się w zamek o zachodzie słońca. Cienie drzew, pobłyskujące promienie, pomarańczowe niebo - to wszystko wprawiało ją w stan melancholii.  Nieprzespane noce dawały jej się we znaki, ale ciągle nie potrafiła przestać myśleć. Ciągle myślała o NIM. Gdy tylko zamykała oczy widziała JEGO twarz. Czuła jego pocałunek. Nie mogła pozbyć się tego wrażenia. Tego cholernego poczucia, że żałuje wszystkiego, co się wydarzyło. I nagle, znikąd, usłyszała słowa pewnej starej piosenki: „Żałuje, że Cię znałam, żałuję, że ufałam...”

***

W innym powozie na ustach pewnego blondwłosego Ślizgona wykwitł uśmiech. Uśmiech, który przysparzał wszystkim kłopotów, ale nie tym razem. Teraz ten uśmiech zwiastował co innego i Blaise Zabini doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, co teraz będzie się działo. Dawno zauważył, że jego kumpel czuje coś do Gryfonki, ale ten uśmiech przepowiedział mu wszystko. Po chwili i na ustach samego Diabła wykwitł dwuznaczny uśmieszek, a to już zwiastowało kłopoty.

***

- Ginny, ale naprawdę nie będę wam sprawiać kłopotów!
- Nie, ile razy mam Ci to powtarzać, słonko?
- No, ale Ron...
- Ron nic nie znaczy, nie odzywa się, w ogóle nie wiadomo co się z nim dzieje także nie przejmuj się nim. Będzie Harry, podobno Zakon ma wpaść. Będzie ogromna Wigilia. No, nie daj się prosić - powiedziała, robiąc maślane oczka. Podziałało.
- Ech, no dobrze, ale nie myśl, ze te twoje oczka na mnie działają, na Harrego może i tak, ale na mnie nie - i zrobiła taką minę, która jednoznacznie świadczyła o tym, że na nią, Hermionę Granger słodkie oczka nie działają.
- Mówiłyście coś o mnie, dziewczęta? - Harry wpadł do przedziału, nonszalancko opierając się o futrynę drzwi i patrzył na Ginny uwodzicielskim wzrokiem, jakby jeszcze raz chciał ją poderwać. Trzeba przyznać, ze odkąd Voldemort zginął, Harry zmienił się nie do poznania. Częściej się uśmiechał, mniej martwił, wyszła z niego natura rozrabiaka i niegrzecznego chłopca, a dziewczyny... Cóż, inne tylko mogły popatrzeć. On miał Ginny. I tylko ją.
- Można tak powiedzieć... - odpowiedziała Ginny, jakby flirtując z własnym chłopakiem.
- Dobra to  ja was zostawię, gołąbeczki. - powiedziała Hermiona i, wstając, opuściła przedział z dwójką jej, całujących się, przyjaciół. Na ten widok coś ukuło ją w okolicach serca, a przed oczami stanął obraz Malfoya, ale postanowiła to zignorować.
Nagle wyrósł przed nią Ronald, nie wiedziała skad się tak nagle pojawił, ale domyślała się, że zwiastuje to tylko problemy, a że była niewyspana nie miałą czasu na rozmowę z człowiekiem o IQ małpy, nie obrażając tych biednych zwierzątek.
- Nie masz gdzie spędzić świąt, Hermiono? - wypluł te słowa z takim jadem, że aż ją to zdziwiło.
- Mam, Ronaldzie - odpowiedziała spokojnie, ale z nutą groźby w głosie. Miała dość. Od września, kiedy tylko miał okazję, uprzykszał jej życie. Co prawda ona nie była na to obojętna, tylko odwzajemniała mu się tym samym, ale nie była aż tak bezczelna. Po prostu mówiła dziewczynom co nieco o jego ukierunkowaniach seksualnych, co nie koniecznie było prawdą, ale skąd one mogły o tym wiedzieć. Prawda?
- To bądź tak miła i nie jedź do mojego domu.
- To już nie twój interes.
- Mój.
- Twój interes jest mały i w spodniach, pilnuj go bo ci odleci. - powiedziawszy to odeszła zostawiając czerwonego ze złości Rona. Pewnie wyżyje się na swojej biednej dziewczynie Rowenie, czy jak jej tam.

***

- Herm, wstawaj!!!! PREZENTY! Wstawaj!
- Zaraz, mamo.
- Nie jestem twoją mamą! PREZENTY!
- Już, już...
- WSTAWAJ!
- Zrobisz mi kawę?
- Tak, ale najpierw prezenty!
- KAWA!!!
- No dobrze już dobrze, taka jak zwykle - czarna i bez cukru?
- Dooookłaaadnie - odpowiedziała ziewając.
Po chwili Hermiona i Gin siedziały na miękkim dywanie z kubkami aromatycznej kawy w ręku i ze wzrokiem wbitym w górę prezentów.
- To, która pierwsza?
- Możę ty Gin?
- PEWNIE!
Kilka minut później wokół Ginny piętrzyły się stosy papierów i prezentów. Między innymi znalazły się tam zielony sweter z wielkim czerwonym G i czerwony sweter z wielkim zielonym H. Od Harrego Ginny dostała piękną złotą bransoletkę wysadzaną drobnymi diamencikami, zaś Hermiona książkę „Transumatacja dla hobbistów”. George i Fred wysłali dziewczynom po skrzynce przeróżnych eliksirów, w których przeważał ten na kaca, i ich receptury. Od Billa i Fleur dziewczyny dostały po bryłce podrobionego złota Goblinów i francuskie perfumy, a Charlie przysłał im po kilka łusek smoka. Blaise podarował dziewczynom okulary, które przekształcały twarze i rzeczy, które się przez nie widziało. Pansy wysłała dziewczynom zestawy do makijażu, dopasowujące się do stroju i nastroju kobiety. Został jeszcze jeden prezent - małe, złote pudełko, którego Gin nie mogła otworzyć. Hermiona odstawiła swój pusty już kubek i wzięła do rąk pudełko, zamknięcie ustąpiło. To co dziewczyny ujrzały w środku przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Srebrna kolia z czerwono-zielonym rubinem w złotej ramce. To było tak eleganckie i wytworne, że patrzyły się na to oniemiałe około pięciu minut, nim Ginny w końcu zdobyła się na wypowiedzenie zdania, które chodziło jej po głowie cały ten czas.
- Nie obchodzi mnie od kogo to, masz bogatego adoratora, ale skąd on, do cholery, wziął legendarną kolię czysto krwistych rodów!
- Co wziął?
- Legendarną kolię czysto krwistych rodów... Nie przeczytałaś o niej nigdy? W sumie bardzo prawdopodobne... Zaginęła około pięciuset lat temu, wtedy właśnie zaginął jeden z największych czarodziejskich rodów Boscawen.
- Opowiadaj. - powiedziała Miona z uśmiechem na ustach, nadstawiła uszu i zaczęła chłonąć słowa Ginny z nieukrywaną ciekawością.
- Niegdyś, za czasów kiedy żyli wielcy magowie, jeden z krewnych Godryka Gryffindora, mianowicie Boryk Boscawen, który pasjonował się życiem założycieli Hogwartu, sam posiadał niezwykłą moc z racji tego, że był kuzynem trzeciego rzędu linii piątej samego Gryffindora. Posiadał on niezwykłą moc, jak i dużą ilość kochanek i panien, które go pożądały, dlatego, aby wybrać żonę, wyczarował kolię. Kolia ta, została wysyłana jako prezent i, jeżeli dziewczyna mogła otworzyć pudełko, oznaczało to, że nadaje się na żonę. Nawiasem mówiąc, ty się nadajesz dla swojego paskudnie bogatego adoratora - dodała z uśmiechem -  wracając do historii. Kiedy zginął ostatni potomek, Volfgan VIII Boscawen, kolia zaginęła. I oto cała historia. A, jeszcze jedno. Kolia ma magiczną moc; kiedy panna ją założy zaraz po tym, jak dostanie pierścionek zaręczynowy, nie może jej zdjąć, a kiedy ją założy jeszcze jako prezent od nieznajomego, może ją zakładać kiedy chce. A, jeszcze, ponoć kolia potrafi dostosować się do stroju i nastroju kobiety, właścicielki.
- Wow.
- Załóż ją, proszę....
- Ech, no dobrze.
Kiedy Hermiona założyła kolię ta zajaśniała jasnym, niemal złotym blaskiem i zmieniła swój wygląd z eleganckiej wystawnej kolii na delikatny, elegancki naszyjnik, wykonany ze złota i srebra, wysadzany zielonymi i czerwonymi rubinami.
- Pięknie, Hermiono. Kolia cię wybrała, teraz masz już wybranka swego serca – dodała śmiejąc się.
- Gin, a dlaczego kolia ma barwy Gryffindoru i Slytherinu?
- Ponieważ Boryk był spokrewniony nie tylko z Godrykiem, jego matka była jedną z nielicznych kuzynek samego Salazara.
-Wiesz, co? Chcę mi się jeść. Chodźmy na śniadanie, ale najpierw zdejmę ten podarunek od nieznajomego - powiedziała, śmiejąc się, Hermiona.
- Herm, wiesz gdzie go założysz?
- Nieee...
- Na Sylwestra u Pansy, tam będzie pełno czysto krwistych. Może któryś zwróci uwagę na naszyjnik. Ach, właśnie, trzeba kupić sukienki! W czwartek idziemy na Pokątną i nawet mnie nie denerwuj...  
Dziewczyny wyszły z pokoju rozmawiając o strojach na Sylwestra, nie zauważając napisu na kolii, która wróciła do swojego pierwotnego kształt. Kiedy słońce padło na srebrny łańcuch wyraźnie uwidoczniony został napis dark mistery... Gin zapomniała wspomnieć o jednym szczególe. O napisie, i o tym, kto go wyczarował...