Rozdział 20 – Zagubieni
-Zaraz, może ktoś mi wyjaśni, co to wszystko ma znaczyć?
Ginevra Potter miała granice swojej wytrzymałości. Nie widziała swojego brata od pół roku, jej przyjaciółka zaginęła trzy tygodnie temu! Zaczynała, bardzo szybko, tracić grunt pod nogami, co wiązało się tylko z jednym, straceniem resztek cierpliwości i załamaniem nerwowym. Bądź nerwicą natręctw, depresją, albo szeregiem innych, dziwnych psychomagomedycznych, czy nawet mugolskich, chorób mózgowo-psychicznych. Nie wyjechała z mężem w podróż poślubną, bo ten zaangażaował cały „stary”: i „nowy” Zakon do poszukiwania ich najlepszej przyjaciółki, nawet nie ma okazji powiedziec, że jest w ciąży. Bo co?! Bo go ciągle nie ma. Naprawdę stara się to zrozumieć, ale ile można!
-Podejrzewam Gin, że z osób tu obecnych, tylko Malfoy, wie o co chodzi – do rozmowy wtrącił się, nic nie rozumiejący Zabini, którego zaczynała łapać migrena. Niestety Blaise Zabini i migrena nie są najlepszymi przyjaciółmi, więc ten pierwszy, często jest nie do zniesienia przez długie godziny i nawet zabiegi jego żony, nie pomagają.
Ronald Weasley nadal patrzył nic nierozumiejącym wzroskiem na wszystkich obecnych w salonie. Sam dokładnie nie wiedział, co powiedział .W jednej chwili był z Hermioną Granger i wyszedł sobie na zakupy, aby w następnej znaleść się pod opieką pięknej, niskiej blondyneczki o wdziecznym imieniu Natalie, na wschodzie Europy. Przez ostatnie tygodnie zwiedzał jej kraj, pełen krajobrazów niczym z filmu. Słuchał jej opowieści o historii tego niezwykłego kraju -Polski, wiedział, że gdzies słyszał tą nazwę. Dopiero niedawno skojarzył, że w czasie II wojny ich Dywizjon 303 walczył w obronie Wielkiej Brytanii zresztą kilku z ich przywódców było czarodziejami, ten no Piłsudzki czy Piułsudskiu, czy jak on tam był, uczył się w Hogwarcie. Natalie była daleką kuzynką Malfoya, było to widać w jej wrednych docinkach i sposobie bycia, ale poza tym była opiekuńczką, kochającą dziewczyną, która uwielbiała czekoladę. Kochała jeść, chociaż nie było tego po niej widać. Kuchnia, gotowanie, było ich pierwszym wspólnym tematem rozmów. Nie rozumiał tylko, dlaczego nikt z jego przyjaciół, przez tak długi czas, nie pisał, nie szukał go. Nie rozumiał co się stało. Co najdziwniejsze chyba zakochał się w kuzynce Malfoy'a. Jeszcze nie wiedział co o tym myśleć. A teraz wraca tutaj, nie wie o co chodzi, jego siostra wrzeszczy o jakiejś zdradzie, jego przyjaciel patrzy na niego tak, jakby miał ochotę go zabić, jego dziewczyna, która teraz jest chyba dziewczyna Malfoy'a zaginęła .Siedzą w MalfoyManor ze ślizgonami. Ronald Weasley nie był zagubiony, on był pogrązony w chaosie.
***
Hermiona Granger znów obudziła się w wuilgotnej celi, obolała i jak się okazało zakrwawiona. Bolało ją całe ciało, łącznie z cebulkami włosów.
Nagle przypomniały jej się ostatnie wydarzenia: srebrny nóż w dłoni Lestrange, jej śmiech i ból, przeszywający ból, taki, któregonie dałaby poczuć nawet największemu wrogowi. I to uczucie wyrywania kawałka skóry i nacięcia na opuszkach palców. Wzdrygnęła się na samą myśl o torturach Bellatrix, jedno wiedziała na pewno. Jeżeli przeżyje, chyba tylko cudem, to nigdy nie zaśnie. Koszmary nie przestaną jej nawiedzać. Dotknęła delikatnie ręką swoich poranionych, pociętych pleców. Odkryła brak skóry pomiędzy dolnymi żebrami. Chciała już tylko umrzeć. Bo wiedziała jedno, na cud nie ma co liczyć. Ona nie była zagubiona, ona była pogrążona w niedoli i bólu.
***
Miał dosyć, próbował już chyba wszystkiego. Zostało mu polegać na Malfoy'u. Wykorzystał wszelkie dojścia jakie tylko miał, a miał ich dużo, w końcu nie nadarmo jest Złotym Chłopcem. Zaniedbał żonę, dom, wszystko, żeby znaleźć swoją najlepszą przyjaciółkę, zanim będzie za późno. O ile już nie jest. Wiedział jedno, tej straty nie wytrzyma dłużej. Wystarczająca liczba osób straciła swoje życie, żeby ratować jego. Hermiona musi przeżyć. A on, choćby miał Malfoy'a poćwiartowac na kawałki,
a świat przewrócić do góry nogami, to zrobi to, zrobi wszystko by ją odnaleźć.
Harry Potter nie był zagubiony, on był w stanie przeddepresyjnym.
***
Nie wiedział jak ma im to powiedzieć. Jak wyjaśnić, przecież powiedzieć „to skomplikowane” nie wystarczy. Zwłaszcza, że nie rozmawia z samym Łasicą. Oni wszyscy będą chcieli wiedzieć dokładnie. A ta tajemnica była tak dobrze chowana przez tyle lat. Nikt się nie dowiedział, nikt. Gdyby nie to, że już czuł jej ból. Czuł jej rany, a dzisiaj rano widział ubytek skóry na plecach. To wszystko było straszne.
Draco Malfoy nie był zagubiony, on był zdruzgotany.
***
Polubił ją, bardzo szybko, jak na gryfonkę wkradła się w jego łaski i znalazła miejsce w jego życiu. A teraz zniknęła, pozostawiając po sobie pustkę i żal. Doceniał ją, jej mądrość i uparte dązenie do celu, to, że się nie poddawała, jej wytrwałość i pogodę ducha. Łącznie z jej niskim wzrostem, który tylko dodawał jej uroku. Zaczął tolerować jej wredny charakterek i uszczypliwość. Przyzwyczaił się do cotygodniowych spotkań, ale kiedy ona zniknęła, spotkanie nie były już takie same. Próbował ja znaleźć sam, jak na razie brez skutku. Najgorsze w tym wszsytkim było to, ze jego najlepszy przyjaciel nie chce mu powiedzieć całej prawdy.
Tak, Blaise Zabini, zdecydowanie, czuł się zagubiony.
***
Pansy Parkinson – Zabini była tym wszystkim zmęczona. Też chciałą ja znaleźć, ale nie kosztem swojego, swieżoupieczonego małżeństwa. Martwiła się o tą gryfonkę, jakoś wgryzła się w jej wężowe serce, ale nie mogła jej poświęcać tyle czasu. Malfoy nie mówił im całej prawdy, a bez tego nie mogli ruszać dalej. Nie mogła ich też sama zaprowadzić tam gdzie myślała, że mogą być, bo by się zdradziła, a wtedy Blaise by jej nie wybaczył, dlatego była cicho i nie wiedziała co robić.
Czy Pansy Parkinson -Zabini była zagubiona?
Trudno powiedzieć.
***
Ginevra Potter próbowała się zrelaksować na wiele sposobów. To co powiedział im Malfoy bardzo wstrząsnęło nimi wszystkimi. Nawet wybaczyła bratu, który jak się okazało nie wiedział co robił. Miała świadomość, że czeka ją teraz bardzo dużo rozmów z rodzicami i członkami Zakonu, bo Harry poleciał razem z Malfoy'em, Blaise'm i Ronem do Norwegii, tam była ostatni kryjówka rodu Malfoy'ów. Wszystko za bardzo nią wstrząsało, żeby mogła normalnie myśleć. Schowała się pod powierzchnią gorącej wody i próbowała odpocząć, nie mogła się denerwować ze względu na swój stan. Wynurzyła się i zaciagnęła zapachem lawendy przymknęła oczy, niestety wciąż słyszała słowa Malfoy'a w głowie: Ona złoży ją w ofierze, zeby odebrać jej magię i tym samym pozbyć się mugolaków z czarodziejskiego świata. Jest mugolaczką zakochaną w jedynym, ostatnim czarodziejem czystej krwii z tak potężnym rodowodem i magią. Nie rozumiecie cały skarbiec Slytherina, odkąt Snape nie żyje, ja go strzegę. Moja krew jest ważna. A cioteczka nie chce mnie zabić, więc wzięła ją. Bo... w mojej rodzinie od zawsze jest tak, że ta kolią którą widzieliście, ona daje władzę nad żoną, partnerką, dlatego została przeklęta. Ale kumulacje klątw i do tego zaklęcie ciotki dały pewien skutek, o którym dowiedziałem się przypadkiem. Ja czuję to, co czuję moja miłość, zebym cierpiał, a ona, ona ma moją krew, w sercu. Dlatego to ją ma Bellatrix, dlatego ja mam ten ubytek na plecach, wszystkie klątwy którymi dostaje Hemiona odbijają się i na mnie. Jeżeli Bella ją zabije, będzie mogła mną władać. Nie chcecie dac jej władzy nademną, bo jeżeli tak się stanie, ona, ona będzie niepokonana. Otworzyła oczy, nie mogłą dłużej słuchać tego wszystkiego. Jej przyjaciółka jest prawdopodobnie ćwiartowana na kawałki. Wyszła z wanny, z załzawionymi oczami. Ginevra Potter nie byłą zagubiona, ona była zrozpaczona.
***
-Doba Weasley, powiedz jeszcze raz treść klątwy.
-Nastanie czas zły i dobry, miłość czar odwróci. Magii moc wielka będzie i nic się już nie wróci. Upadnął wszelkie stereotypy, czar miłosci zostanie rzucony. Sztyletem więzy przetną Ci co nie powinni być do tego zdolni. Malfoy, przecież znasz jej treść na pamięć. Po co Ci ja?
-Po to, żebym mógł Ci zajrzeć do umysłu.
-Słucham?!
-Ja, albo Potter. Muzimy uratowac Hermionę. W twoim umyśle najprawdopodobniej są obrazy miejsca, w którym ona jest. Decyduj się szybko, bo mi zimno.
Niestety pogoda w Norwegii, nawet w lipcu pozostawiałą wiele do życzenia. A ten jeszcze marudzi, dobrze, że Blaise też tutaj był, jakby nie mógł się powstrzymać, on go ostudzi.
-Dobra, niech Harry to zrobi, nie masz jakiegoś cieplejszego miejsca na takie zabawy?
-Mam – warknął – właśnie do niego idziemy.
-Co do jaskini?
-Ron, to nie jest zwykłą jaskinia.
-A ty, Potter, niby skąd to wiesz?
-Przypominam Ci, że aktualnie jestem jednym z najbogatrzych ludzi w tym kraju i mam dostęp do różnych ksiąg i miejsc...
-Cholera, na przeklętego Marlina, Potter, ciekawe co jeszcze wiesz.
-Dużo, wystarczająco, aby wiedzieć co nieco o twojej rodzinie i rodzinie Blaise. Blaise wiesz co się działo z partnerami twojej matki?
-Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy, Potter – warknął czarnoskóry. On sam sobie matki nie wybierał.
-Stójcie – powiedział rozdrazniony Malfoy, przeklęci gryfoni – zamknąć się i nie wtykać nosa, tam gdzie nie trzeba, gówno mnie obchodzi wasza ciekawość .Teraz pójde i podam hasło, a wy tu soicie i się nie ruszacie, chyba, że chcecie, żeby przydażyła wam się mała krzywda – dodałz ironicnym uśmiechem po czym podszedł do skał, wykonał kilka skomplikowanych ruchów różdzką i wyszeptał ciąg niezrozumiałych słów – Zapraszam, na me włoście – po czym skłonił się teatralnym ukłonem uniżonego sługi.
Po tym geście ziemi zaczęła się trząść,a ze skał jaskini powstawał zamek. Jeżeli komuś Hogwart wydawał się ogromny, to nigdy, naprawdę nigdy nie widział starej, średniowiecznej, norweskiej siedziby Malfoy'ów.
-Zamknijcie szanowne paszcze, bo wam zaraz wypadnął i wejdźcie, tylko uwaga skrzaty sprzątają tam raz na miesiąc, mozemy spotkać kilka pająków.
Po tych słowach Ronald Weasley zbladł i ledwo ruszył się z miejsca za wszystkimi.
-Coś ty się z królem Arturem na zamki zamienił czy jak? - zapytał Potter.
-Z kim?
-Taki mugolski król, Merlin mu pomagał.
-Aaa ten, nie, mój zamek jest zdecydowanie większy.
-Taaak, zdecydowanie – potwierdził Harry, który właśnie przyglądał się obszernemu korytarzowi.
-Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale wszystko jest tutaj magicznie, łącznie z powiększonym wnętrzem. Zamek ten należy do mojej rodziny od pokoleń, niestety mój biedny tatuś nie za bardzo go lubi, ponieważ, ostatni król tej wioski, notabene Malfoy, był uwaga, władcą mugoli. Jest to tak straszne przewinienie, ze ten zamek starano się wymazać z kart historii. Na szczęście ktoś przewidział to wieki temu i założył pewne zabezpieczenia. Podejrzewam, że był to Montrexus Malfoy, przedostatni władca tutejszych ziem, aczkolwiek pewnosci nie mam. Jakbyście nie zauważyli, wasze okrycia zniknęły, jesteśmy wysuszeni więc zapraszam do salonu. Pierwsze drzwi po prawej stronie – kiedy tylko trójka jego towarzyszy odeszła, zawołał- Montrexusie i Aloncjuszu! - przed nim pojawiły się dwie przezroczyste postacie z przekronym, łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
-Tak, mój drogi – powiedział ten bardziej potężny, wygladający na bardziej miłego, wysoki, łudząco podobny do Lucjusza Malfoy'a.
-Proszę was moi drodzy, nie straszcie dziś moich gości mamy ważną sprawę do załatwienie.
-Ach tak, tak miłość, cóż ona robi z Malfoy'ami.
-Montexusie! Nie wnikiaj w nie swoje sprawy.
-Och, oczywiście, ale Aloncjusz nie omieszka ci podpowiedziec w sprawie niektórych figur. O ile oczywiście ja ratujecie. Jest w dworze Black'ów.
-Merlinie, dlaczego mam tak irytujących przodków- westchną pod nosem po czym odszedł do towarzyszy, dopiero przed drzwiami do niego dotarło co powiedział Montexus – Jak w dworze Blcków?
-Normalnie, bellatrix próbowała się tu dostać, dobrze, że zmieniłeś hasło twoja matka za bardzo jej ufała.
-A tyle razy mówiłem żeby liczyć tylko na siebie – dodał Aloncjusz. Po czym obaj zniknęli z cichym pyknięciem.
Może uda im się szybciej, niż Draconowi się wydawało. Po chwili z lekkim, ironicznym uśmeichem pojawił się w salonie.
-To co, zczynamy?
-Jasne, Potter, przejżyj umysł swojego przyjaciela.
Jeżeliciotka ich nie widziała, podziemiami dostanął się do Dworu blacków i wszystko pójdzie gładko. Niestety los, nie przewidział dla nich takich ulg.
W każdym razie nie byli już zagubieni, wiedzieli co mają robić. Malfoy, wiedział jedno, dla niej zrobi wszystko.
„Dla Ciebie mógłbym zrobić wszystko,
co zechcesz powiedz tylko
naprawdę na dużo mnie stać.”
~Myslovitz „ Dla Ciebie”
Kolejny!
Wiem, szybkość dodawania rozdziałów jest zatrważająca...
Mam nadzieję, ze Wam się spodoba.
Nie sprawdzony.
Wesołych Świat!
Buziaki :*
Wesołych Świat!
Buziaki :*